Rozdział 4

806 20 1
                                    

- To co? Powiesz wszystko czy powtórka z rozrywki?- zapytał chłopak znudzonym głosem

Więzień milczał.

- Czyli tortury. No cóż, twój wybór- powiedział i wzruszył ramionami
Następnie podszedł do wielkiego pudła. Po chwili wsadził rękę do pudła i wyciągnął z niej dwie rękawiczki oraz jakąś pieczątkę. Następnie założył rękawice i chwytając pieczątkę podszedł do celi mężczyzny.

- Ostatnia szansa. Mówisz coś?- zapytał znudzony

Mężczyzna milczał.

- Twój wybór.- powiedział i szybkim ruchem rozerwał mu resztkę koszuli, przykładając pośrodku jego klatki piersiowej pieczątkę. Mężczyzna jęknął z bólu. Chłopak przycisnął pieczątkę jeszcze mocniej. I wtedy zobaczyłam czym jest pieczątka. To była srebrna pieczątka, nasączona rtęcią! Napowietrzyłam się ze zgrozy. To musi strasznie boleć! Po chwili mężczyzna zatrzęsł się i opadł na ziemię. Nie wiedziałam co powiedzieć. O cholera! Teraz ja! Ale nie. Chłopak podszedł do skrzyni i schował rękawice oraz pieczęć.
Widząc moje zdziwione spojrzenie uśmiechnął się głupio.

- Jeszcze nie dzisiaj. Ciebie jeszcze zdążę potorturować- powiedział z głupim uśmiechem i wyszedł.

Odetchnęłam z ulgą.

Spojrzałam na mężczyznę obok. Leżał bez ruchu od czasu do czasu cicho jęcząc i poruszając dłonią. Z jego klatki piersiowej spływała wolno krew. Odwróciłam wzrok. Nagle torturowany podniósł się z wysiłkiem i spojrzał na mnie. Miałam nadzieję że nie wróci do tematu naszyjnika.

-Z której watachy pochodzisz?-spytał z wysiłkiem.

-Z watachy Karmes-rzuciłam

Pokiwał głową.

-W jakim jesteś wieku?-spytał po chwili

-Mam 19 lat-odparłam-Dziś mam urodziny-dodałam.

-Wszystkiego najlepszego-powiedział z bólem.

-Dzięki, ale w tej sytuacji nam się to nie przyda-powiedziałam z westchnieniem.

-Co racja to racja-mruknął

-A ty jak się tu znalazłeś?-spytałam po chwili ciszy.

-To nieistotne. Ja to ja i nie trzeba się mną przejmować.-powiedział

Spojrzałam na niego.

-To powiedz chociaż z jakiej watachy jesteś?-spytałam.

Milczał. Zdawał się nie słyszeć pytania lub skutecznie je ignorować. Po chwili odezwał się.

-Żal mi cię. Całe życie przed tobą, a musisz tu tkwić.

-W domu i tak nie miałam lepiej. Przypomnę ci że jestem omegą. Nikt nie traktuje mnie dobrze i poważnie.-powiedziałam tłumiąc westchnienie.

Kiwnął głową.

-Wracając do tematu twojego naszyjnika..-zaczął lecz nie dane było mu skończyć. Do celi wszedł jakiś ciemnoskóry chłopak i włożył do mojej celi kromkę chleba i trochę wody. Drugiemu więźniowi podał to samo. Gdy skończył odwrócił się i bez słowa wyszedł. Zaczęłam jeść. Byłam całkiem głodna.
Gdy skończyłam spojrzałam na mężczyznę obok. Na jego talerzu wciąż znajdowała się jedna kromka chleba, a w szklance troszkę wody. Nie jadł.

-Najadłaś się?-spytał widząc że patrzę na jego talerz.

-Tak-odparłam przenosząc na niego wzrok.

-Potrzebujesz sily-powiedział podsuwając mi swój talerz. Spojrzałam na niego zdziwiona.

-Ja i tak długo tu nie posiedzę. Zabiją mnie prędzej czy później a ty masz szansę się stąd uwolnić. Zjedz i nabierz trochę siły.-powiedział.

Niepewnie podniosłam talerz.

-Jesteś pewien?-spytałam.

Kiwnął głową.

Zaczęłam jeść.

Gdy skończyłam odłożyłam talerz i spojrzałam na mężczyznę. Leżał on ciężko oddychając opierając głowę o zimną ścianę.

-Radzę ci się położyć.-mruknął spod zamkniętych powiek.

Miał rację. Musiałam nabrać sił by jakoś tu przeżyć. Ułożyłam się w miarę wygodnie i spróbowałam zasnąć. Do głowy napłynęło mi wspomnienie słów mojego byłego 'oprawcy'. "Ciebie jeszcze zdążę potorturować..".

Wzdrygnęłam się i zamknęłam oczy zasypiając.

Krew Alfy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz