Rozdział 5

691 20 0
                                    

Obudził mnie szczęk bramy. Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam że Lorens podszedł do celi i wypchnął z niej półprzytomnego więźnia. Patrzyłam jak wywleka go przez drzwi i zamyka wejście do celi.

Zostałam sama.

Podniosłam się i przeczesałam włosy palcami.
Nagle do celi ponownie wszedł Lorens. Podszedł do mnie i otworzył celę spoglądając na mnie pośpieszająco. Wyszłam z celi a on pchnął mnie w kierunku wyjścia.

Szliśmy chwilę w całkowitej ciszy. Na końcu drogi czekały na mnie znajome drzwi. Znów byliśmy na progu gabinetu szefa. Lorens zapukał i po sygnale zgody wszedł do środka.
Szef spoglądał na mnie z..zaciekawieniem? Nie patrząc mu w oczy usiadłam a Lorens wyszedł.
Szef nadal się we mnie wpatrywał. Po chwili nie odwracając wzroku odezwał się:
-Z której jesteś watachy?-spytał cierpko.

Milczałam.

-Odpowiadaj!-wrzasnął

-Karmes-rzuciłam cicho.

Gdy podniosłam wzrok dostrzegłam w jego oczach dziwny błysk.

-Twój ojciec to Rut Calpe?-spytał cały czas mi się przyglądając.

-Tak.-odpowiedziałam

-A więc ty to Nathali Calpe?

-Tak to chyba logiczne.

-I naprawdę jesteś omegą?-zapytał

-Tak, nie czujesz?

-Nie pyskuj tak tylko odpowiadaj! Masz rodzeństwo?

-Nie.

-A ja wiem że masz.

Prychnęłam.

-Niby skąd to wiesz? Mówiłam prawdę jestem sama.-powiedziałam nic nie rozumiejąc z jego słów.

-Ty mi się przedstawiłaś a więc teraz moja kolej. Jestem Nothe Calpe.-powiedział z błyskiem oka.

-Co? Przecież nie możesz mieć mojego nazwiska!-krzyknęłam nic nie rozumiejąc.

-Jestem twoim bratem głupia. Jestem pierworodnym wygnanym synem Caplelów.

Poczułam jak krew odpływa mi z głowy. To dlatego nie pachniał wrogo!

-Wygnanym?-powtórzyłam do siebie.

-Tak. Nasz ojciec wygnał mnie przed twoim urodzeniem. Nasza matka była w ciąży podczas wygnania.-powiedział spokojnie.

-Ale dlaczego cię wygnali?! To nie ma sensu! Jeśli jesteś synem naszego ojca to dlaczego cię wygnali? I dlaczego rządzisz tą watachą a nie naszą? O co tu wogóle chodzi!-wybuchłam

-Nasz ojciec, stary Rut, uważał że mam zbyt niebezpieczne ambicje. Wygnał mnie bo chciałem dowodzić watachą! Uważał że nie nadaje się na alfę. Pewnego razu usłyszałem jak rozmawia z naszą matką o ciąży. Miałaś urodzić się ty. A ojciec powiedział że to ciebie będzie uczył na alfę bo ja jestem niebezpieczny!-uderzył pięścią w biurko-Gdy oznajmił mi że nigdy nie będę alfą jego watachy chciałem go zabić. Nie udało mi się a on wygnał mnie za zdradę. Obiecałam sobie że jeszcze tam wrócę, zabije go i przejmę watachę za pomocą mojej. Po moim odejściu nie słyszałam więcej o tobie ani twoich narodzinach. Gdzieś dowiedziałem się że nie żyjesz. Że urodziłaś się martwa. Wtedy mnie to nie obchodziło. Myślałem że ojciec zabierze mnie z powrotem aby szkolić mnie, ale tego nie zrobił. Dopiero ostatnio dowiedziałem się że jednak żyjesz. Kazałem cię porwać ponieważ potrzebuję cię. Do teraz nie wiedziałem że jesteś omegą. Ale to wyjaśnia informacje o twojej rzekomej śmierci. Ojciec nie chciał ujawnić że jego 'przyszła alfa' jest nic niewartą omegą.-mówił wpatrując się we mnie intensywnie-Ale teraz wiem że i tak mi się przydasz. Pod moją opieką przejmiemy watachę Ruta i zabijemy go. Oboje udowodnimy swoją potęgę. Będziemy mogli przejąć wszystko!-krzyknął wstając.

-Zabić ojca?! Ja.. nigdy tego nie zrobię!-krzyknęłam również wstając.-Nie dziwię się że ojciec cię wygnał! Ty chcesz zabić własnego ojca dla potęgi!

-Owszem-powiedział spokojnie-Tyle że ten sam ojciec wygnał mnie bo chciałem być silny.

-Wygnał cię bo jesteś niebezpieczny! Chciałeś go zabić!

-To on jest głupcem! Zamiast mnie zostawił sobie niepotrzebną córkę omegę! Masz szansę do mnie dołączyć i nie zginąć. Jeśli nie to zginiesz razem z nimi. Wybieraj!

-Nigdy do ciebie nie dołączę! Nie jestem tak głupia żeby zabić własnego ojca! Wygnał cię słusznie!

W jego oczach zapalił się gniew.

-Miałaś szansę. Wiem że może to idzie za szybko więc czas na ostateczną decyzję masz do wieczora.-powiedział przenosząc wzrok na drzwi za mną-Zabierzcie ją!-krzyknął

Do pokoju wszedł Lorens i chwycił mnie za bark.

-Puść mnie! Nie pozwolę ci zniszczyć naszej watachy!-krzyczałam szarpiąc się w jego uścisku. Nic to nie dało. Lorens wypchnął mnie z pokoju Alfy i zaprowadził mnie z powrotem do celi. Pchnął mnie do środka i zamknął cele. Upadłam na zimną podłogę. Lorens odwrócił się i wyszedł.

Zostałam sama.

W mojej głowie z hukiem przetaczały się słowa Notha. Nagle drzwi otworzyły wpychając do celi obok znajomego mężczyznę. Znów był bardziej zakrwawiony. Podeszłam do niego.

-Żyjesz?-spytałam

-Oczywiście..a co z tobą?

-Jest dobrze. Tyle że.. dowiedziałam się czegoś.

-Czego?-spytał podnosząc się do pozycji siedzącej.

-Alfa tej watachy jest moim bratem-wyrzuciłam.

-Bratem?-powtórzył

-Tak.-powiedziałam i w skrócie opowiedziałam czego dowiedziałam się w gabinecie.

Po opowieści mężczyzna nie odzywał się. Wydawał się wręcz.. wyjęty ze świata..

-Wszystko w porządku? Jesteś jakiś nieobecny.

-Nie możesz się zgodzić, rozumiesz? Nie możesz do niego dołączyć!-krzyknął

-Przecież nie mam zamiaru!

-Dobrze.. dobrze..-powiedział już spokojny po czym zamilkł.
Nagle odezwał się.

-Musisz stąd uciec. Rozumiesz? Musisz uciec kiedy tylko możesz!

-Przecież nie możesz tu zostać sam! Poza tym jak niby mam uciec?! Oboje tu siedzimy! No i nie zostawię cię!

-Przestań się mną przejmować! Oni i tak mnie tu zabiją a ty musisz stąd uciec! Zrozum że Alfa zrobi wszystko abyś do niego dołączyła! Będzie cię męczył dopóki staniesz po jego stronie! Musisz uciekać! Nie możesz być z nim!-krzyczał głosem bliskim obłędu

-Dobrze dobrze! Zrobię wszystko aby się stąd wyrwać!-krzyknęłam

-Obiecaj! Musisz to zrobić!

-Tak obiecuje! Ucieknę!-krzyknęłam bez zrozumienia jego wściekłości
Po tych słowach uspokoił się.

-Dobrze. Pomogę ci. Opracujmy plan.

Krew Alfy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz