XLIII

466 55 22
                                    


– Widzisz mnie?

– Tak Jeno, jeszcze potrafię obsługiwać komputer.

Starszy zaśmiał się pod nosem i westchnął cicho, skupiając swój wzrok na Jaeminie po drugiej stronie ekranu. W ręku trzymał miskę pełną jedzenia, bo co dopiero zdążył wrócić z pracy, ale nie mógł odpuścić rozmowy z Jeno. Akurat tego dnia znalazł czas, więc nawet porządny obiad nie był w stanie mu przeszkodzić.

– Jak praca? Nie przemęczasz się?

– Jest w porządku – przytaknął – Czasami bywa męcząco, szczególnie kiedy przyjdzie ktoś wyjątkowo marudny – wywrócił oczami – Najlepiej pracuje mi się z Deomi.

– Naprawdę? – uśmiechnął się – To dobrze, bo ona już cię kocha.

– Ooo – wydał z siebie rozczulony dźwięk – Ja ją też, jest strasznie urocza. No i strasznie dużo mówi. Po kim to ma? Na pewno nie po tobie.

– Czy to miało mnie obrazić?

– Interpretuj to, jak chcesz – wzruszył ramieniem, uśmiechając się pod nosem.

Jaemin przejął inicjatywę i chociaż miał zająć się jedzeniem, zaczął opowiadać o wszystkim, co wydarzyło się u niego od momentu, w którym ostatni raz wymieniał się wiadomościami ze starszym. Lee z uśmiechem słuchał go, opierając głowę na dłoni. Nie potrafił opisać tego, jak uspokajający był dla niego głos młodszego i jak cieszyły go jego chomicze policzki, kiedy mówił nawet z pełnymi ustami.

– Jeno – rzucił.

– Hmm?

– Wszystko u ciebie okej? – zapytał ostrożnie – Pisałem ostatnio z Chenle i mówił, że jesteś trochę przybity i zamyślony.

Chłopak zacisnął usta w wąską linię. Nie spodziewał się, że jego humor był oczywisty aż tak, aby inni to zauważyli. Chociaż obiecał samemu sobie, że nie będzie zastanawiał się nad tak głupią rzeczą, jaką powiedziała mu siostra, nie potrafił kontrolować tych myśli. To tak jakby ktoś wyrył mu tę jedną rzecz na mózgu, a on sam nie był w stanie jej usunąć.

– Jest w porządku – odpowiedział mimo wszystko – Byłem zmęczony.

– Na pewno?

Jaemin uważał, że największą wadą związku na odległość było to, że nie mógł porozmawiać ze swoim ukochanym twarzą w twarz. Mimo że przez kamerę go widział, nie był w stanie doświadczyć tego, co daje prawdziwa rozmowa, taka, podczas której gesty i mowa ciała mówią wszystko. Chciał mieć możliwość przytulić Jeno, pocieszyć go, jeśli faktycznie czuł się źle czy pocałować.

Ale nie mógł.

– Na pewno Minnie, nie martw się – przytaknął.

– Nie nadużywaj mojego zaufania – zgromił go wzrokiem.

– Uparty jesteś, no nie? – zaśmiał się – Co u Yeji? – zmienił temat.

– Nie uwierzysz, tak dużo się wydarzyło! – machnął rękoma, o mało co nie przewracając miski z obiadem.

– Woah, co takiego?

– Kiedyś Yeji mówiła mi o takim ratowniku, który ją strasznie denerwował, po podrywał ją w strasznie głupi sposób. Trochę o nim zapomniałem, ale jakoś ostatnio o niego zapytałem i on wcale się nie zmienił – wywrócił oczami – Powiedział jej, że ma oczy jak ocean.

Jaemin parsknął pod nosem widząc, jak mina starszego przechodzi od zdezorientowania do zażenowania, a później do rozbawienia. Właściwie dokładnie tak samo czuł się, kiedy pisał z przyjaciółką na ten temat.

– Ale jak to ocean? – parsknął.

– Nie wiem! – pisnął – Znalazłem jego konto i do niego napisałem.

– Co zrobiłeś? – wytrzeszczył oczy – Yeji wie?

– Nie – mruknął – I się nie dowie – uśmiechnął się pod nosem.

– Och Boże, jak zwykle coś wymyślisz – westchnął bezsilnie.

– No ale słuchaj! – rzucił – Dałem mu kilka porad i obiecał, że przestanie używać tych nędznych tekstów. Oprócz tego wydaje się całkiem w porządku i jest ładny. Uważam, że do siebie pasują.

– Niedługo ślub im rozplanujesz.

– Jasne, ale tylko pod warunkiem, że nasz będzie pierwszy.

Uśmiech Jeno tylko się poszerzył, słysząc te słowa, ale szczególnie przez zadowoloną minę Na. Widział, jak próbował powstrzymać uśmiech dumy, co tylko bardziej go bawiło i rozczulało.

– Myślę, że da się zrobić – odparł.

– Super, to jutro idę po pierścionek.

– Tak szybko? Jeju, muszę przygotować jakąś wzruszającą przemowę – teatralnie złapał się za serce.

– Lepiej, żebym naprawdę się popłakał, bo inaczej ze ślubu nici – zaśmiał się.

Jaemin lubił rozmawiać ze swoim chłopakiem w taki sposób. Nie myślał o niczym innym, był spokojny i tylko się śmiał, po czym miał zdecydowanie lepszy humor.

– Wracając do Yeji – rzucił – Na razie nie mam żadnych wieści, ale napisze, kiedy będą szli na randkę – puścił mu oczko.

– Jesteś aż taki pewny w swoim działaniu?

– Oczywiście! A, właśnie! Pamiętasz Shotaro, tego, któremu dałeś bilet na koncert?

– Ten z kawiarni przy parku rozrywki? – zapytał, a młodszy przytaknął energicznie – Jasne, że pamiętam.

– Okazało się, że Sungchan go zna. Właściwe, coś między nimi jest – uśmiechnął się delikatnie – Powiedział, że są na dobrej drodze do zostania parą.

Jeno poczuł, jakby dostał czymś ciężkim w głowę, ale był za to wdzięczny, bo właśnie czegoś takiego potrzebował.

– Sungchan i pan kelner?

– Tak, pan kelner – zaśmiał się – Uważam, że są uroczy.

– Trzymam za nich kciuki – przytaknął.

Poczuł, jak kamień spada mu z serca. Był naprawdę głupi za to, że zamartwiał się tym, co powiedziała jego młodsza siostra. Teraz mógł przestać o tym myśleć i w końcu zająć się czymś faktycznie pożytecznym.

Stwierdził, że chyba musi poinformować Deomi, że jej rehabilitant faktycznie ma chłopaka, ale jest nim nikt inny jak on.

¬¬¬¬

bardziej nominkowy rozdział dzisiaj

miłego wieczoru <3

O.T.H SYMPHONY| nominOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz