– A pamiętacie, jak kasjer flirtował z Donghyuckiem hyungiem i Mark mu powiedział, że zaraz przytrzaśnie mu głowę kasą? – rzucił Jisung.Cała trójka wybuchnęła śmiechem, oprócz najstarszego, o którym była mowa. Wywrócił oczami, oburzony mamrocząc coś pod nosem.
– Lepiej się nie udzielaj. To nie ja złamałem sobie palce, próbując pobić jakiegoś kolesia – uśmiechnął się sztucznie.
Tym razem to Park na niego fuknął, tłumacząc się tym, że przecież nie jest bokserem.
Zbliżały się święta, a właściwie Wigilia miała być już za cztery dni, dlatego, zanim spadną na nich obowiązki domowe, postanowili się spotkać. Z inicjatywą wyszedł Donghyuck, twierdząc, że on i Mark zabiorą ze sobą Chenle i Jisunga, co będzie jak podwójna randka. Rozmawiali o tym, co się u nich działo, a wraz z czasem zaczęli wspominać swoje najbardziej żenujące momenty.
– Gdybyś nie złamał tych palcy, prawdopodobnie stracilibyśmy kontakt z Jaeminem hyungiem po pierwszym koncercie – mruknął Chenle z pełnymi ustami – Dobrze się stało.
– Czy ty twierdzisz, że to dobrze, że połamałem sobie palce? – najmłodszy się oburzył.
– Może – spojrzał na niego kątem oka, za co został uderzony w bok – Nie bij mnie! To przemoc w związku.
– Gdyby tak było, dawno bym cię zgłosił – Jisung wytknął mu język.
Mark i Donghyuck spojrzeli na siebie, uśmiechając się tylko pod nosem na słowa młodszych. Byli naprawdę chaotyczną parą, która nie mogła wytrzymać kilku minut bez zachowywania się jak małe dzieci. Dogryzali sobie, zawsze znajdowali okazję, żeby nadepnąć drugiemu na stopę czy trącić łokciem, a później kłócili się o najmniejsze rzeczy.
Chenle nazywał to po prostu ich urokiem, bo pomimo wiecznej wojny naprawdę kochał młodszego i cieszył się, że w wakacje powiedzieli sobie, co czują. Od tamtego momentu w ich relacji zmieniła się tylko ilość czułości i na porządku dziennym stało się mówienie sobie "kocham cię". Prócz tego, zachowywali się tak jak zwykle – jak najlepsi przyjaciele od dziecka.
– Możecie przynajmniej w Święta się nie kłócić? – rzucił najstarszy.
– Świąt jeszcze nie ma – zauważył Zhong – Poza tym, kłócimy się codziennie.
– Dzieci – wymamrotał.
– Kilka dni temu kłóciliście się, że kupiłeś zły szampon Hyuckowi hyungowi – rzucił – Dzieci – przedrzeźnił go.
– Hej, ale to była poważna sytuacja! – wtrącił się Lee – Kupił zły kolejny raz.
Donghyuck i Mark właściwie zachowywali się podobnie. Młodszy lubił dramatyzować i żartować sobie ze swojego chłopaka, a tamten był za bardzo zdezorientowany i zabiegany we własnych myślach, żeby go zrozumieć. Reszta zespołu śmiała się z tego, jakim cudem w ogóle zostali parą.
Jednak wiele ich łączyło, a jedną z takich rzeczy była miłość do muzyki. Poznali się na zajęciach, na których oboje uczyli się grać na gitarze elektrycznej. Kiedy tylko ich spojrzenia się spotkały, pojawiła się między nimi pewna nić porozumienia. Właśnie od tego zaczęła się ich znajomość, która po jakimś czasie przerodziła się w związek.
Nagle przy ich stoliku rozległ się stłumiony pisk Donghyucka, który spowodował, że spoczął na nim wzrok reszty.
– Co się stało? – wydusił Jisung.
– Złamałem paznokieć!
– Boże Hyuck, myślałem, że to coś poważnego – parsknął Mark.
– To jest poważne!
CZYTASZ
O.T.H SYMPHONY| nomin
Fanfictionzakończone ✓ Po niezapomnianych wakacjach Jaemin wraca do życia zwykłego studenta fizjoterapii. Czas umila mu poranna kawa z sąsiadką i myśl, że któregoś dnia znowu spotka się z ludźmi, którzy wywrócili mu życie do góry nogami. Sequel do "F.Y.E ANT...