Kolorowe światła, dźwięki instrumentów, rozskakany i śpiewający tłum w ostatnim czasie stały się dla Jaemina codziennością. Chociaż dawali koncerty tylko w weekendy, dochodziły do tego próby w tygodniu, które tylko łączyły go z muzyką.Był to już kolejny koncert z Ikigai od tego Sylwestrowego, a on za każdym razem czuł się tak samo. Tego wieczora znowu byli w Seulu i to w jednym z bardziej popularnych klubów w dzielnicy znanej z największych imprez w mieście. Szczerze, zauważył to od razu, kiedy tylko rozpoczęli koncert. Atmosfera była wręcz magiczna i właśnie taka została podtrzymana przez cały ich występ.
W połowie przerwali na chwilę, żeby zaśpiewać ich najmłodszemu sto lat i standardowo, pobrudzić go tortowym kremem. Nawet w usmarowanych na zielono policzkach, Jisung uśmiechał się szeroko, z wdzięcznością wypisaną na twarzy. Każdy z nich mocno go wyściskał, szczególnie Chenle i Jaemin, a po pomyśleniu życzenia i zdmuchnięciu świeczek kontynuowali koncert.
– Gdzie znowu są moje kostki? – burknął Mark – Czy ktoś je zjada?
– Z pewnością – mruknął Renjun, tylko aby zostać zgromionym spojrzeniem starszego.
– Tam są – Jisung wskazał na szafkę stojącą pod ścianą – Masz już zaniki pamięci hyung.
Wszyscy zaśmiali się cicho, z wyjątkiem Kanadyjczyka, który był zaabsorbowany chowaniem kostek, których miał już całkiem pokaźną kolekcję. Koncert już się zakończył, a oni nadal siedzieli na zapleczu, powoli zbierając się do powrotu.
Jaemin opierał swoje plecy o klatkę piersiową Jeno, a ten prawie zasypiał na jego ramieniu. Nie było nawet późno, ale w ostatnich dniach chłopak był wykończony każdą czynnością. Granie nigdy go nie męczyło i z radością wracał z prób czy koncertów. Teraz jednak robił też za prywatnego pomocnika Na, chociaż młodszy o tym nie wiedział.
Na pierwszej rehabilitacji, na której Deomi postawiła kroki, Jaemin wspomniał, że bardzo pomocne byłyby dla niej niewielkie ćwiczenia w domu. Od tamtego momentu każdego dnia poświęcał trochę czasu, żeby wykonać prośbę młodszego i pomóc w jakimś stopniu swojej siostrze. Nie wiedział zbyt wiele o ćwiczeniach, ale Deomi instruowała go o tym, co robi na rehabilitacjach z Jaeminem, a on to odtwarzał. Wspólnie całkiem dobrze pracowali.
Nagle usłyszeli pukanie do drzwi i po chwili wychyliła się zza nich głowa jednej z barmanek, która jak się okazało, znała się z "liderem" ich grupy, ponieważ chodzili razem do liceum.
– Mark, ktoś chce z tobą rozmawiać – uśmiechnęła się.
– Hmm? – zmarszczył brwi – Kto?
– Chodź i się przekonaj.
Lee ruszył za dziewczyną, zamykając za sobą drzwi. Reszta nawet się nie ruszyła, pozostając na swoich miejscach. Na kanapie w rogu Chenle i Jisung wręcz zgniatali Renjuna, a Donghyuck w połowie leżał na fotelu a w połowie na podłodze.
Drzwi ponownie się otworzyły, a Mark wręcz wleciał do pomieszczenia, podskakując z ekscytacji.
– Co się stało? – mruknął Huang.
– Zgadnijcie, z kim właśnie rozmawiałem! – wydusił.
– Z agentem SPMK*, który proponuje nam kontrakt i profesjonalną karierę – wymamrotał Jeno.
To właśnie było jego marzenie, ale zawsze mówił o tym w żartach, bo wiedział, że było prawie niemożliwe w spełnieniu.
– Hej, skąd wiedziałeś?
Jeno wyprostował się, przez co opierający się o niego Jaemin o mało co nie spadł z fotela.
– Żartujesz – wydukał.
– Dostaliśmy propozycje kontraktu! – uśmiechnął się – Prawdziwego kontraktu!
Po pokoju rozniosły się głośne okrzyki świętowania, a cała szóstka ścisnęła się w grupowym uścisku, nadal pełni niedowierzania.
Właśnie dostali szansę spełnienia swojego największego marzenia,
Kiedy kilka lat wcześniej Donghyuck wraz z Markiem zakładali zespół, mieli w głowie głównie dobrą zabawę i rozwijanie swoich pasji. Z cierpliwością czekali, aż ktoś odpowie na ich ogłoszenie w internecie, co odrobinę zajęło. Właściwie, cały czas działali z tą samą myślą – dla zabawy i dzielenia się muzyką z innymi. Nie potrzebowali nic więcej, chociaż każdy z ich szóstki cicho marzył o czymś więcej.
Byli zadowoleni pewnego rodzaju rozpoznawalnością, graniem w klubach i wydawaniem co jakiś czas nowych piosenek. Ogromne i pełne stadiony, album studyjny oraz światowe trasy były odległe od tego, co robili.
Jednak nikt nie powiedział, że jest to niemożliwe i teraz pojawił się ktoś, kto był gotów im to zapewnić. Ich odpowiedź była bardziej niż pewna.
– Jaemin? – Mark spojrzał na chłopaka, który siedział na fotelu i spoglądał na nich – Chodź do nas. Będziemy mieli kontrakt!
– To wasz kontrakt, nie mój – uśmiechnął się delikatnie.
Atmosfera nagle stała się ciężka i każdy z nich zrozumiał, o co chodzi. Jaemin zgodził się z nimi grać, ale miał swoje priorytety i wtedy nie było żadnej mowy o kontrakcie. Stał się częścią ich zespołu nagle, nigdy nie marzył o byciu muzykiem i w jego wypadku, odpowiedź nie była pewna ani trochę.
– Nana – westchnął Jeno.
– To nie jest takie proste – spojrzał na swojego chłopaka.
Wszyscy usiedli obok niego, a Donghyuck objął go ramieniem i pogładził pocieszająco po plecach.
– Wiemy, że to nie jest proste – zaczął – To trudna decyzja, o wiele bardziej odpowiedzialna niż zgodzenie się, żeby grać z nami po przypadkowych klubach. Nadal masz studia, pracę i jeśli to jest to, co lubisz bardziej, nic złego się nie stanie – uśmiechnął się – Podejrzewam, że mamy jeszcze trochę czasu na podjęcie decyzji, więc daj nam znać. Poczekamy.
Jaemin odwzajemnił jego uśmiech, wdzięczny za takie słowa. Faktycznie, teraz decyzja kosztowała jeszcze więcej, a on nadal nie był pewny tego, czego tak naprawdę chce.
– Dziękuję – odparł – Postaram się dać wam odpowiedź jak najszybciej.
Wiedział, że tym razem kilkanaście minut przemyśleń nie wystarczy, ale miał zamiar wybrać dobrze. Jeszcze nie wiedział jak, ale na pewno odpowiednio.
– Dobra, a teraz koniec smutków! – wrzasnął Chenle – Hyung, kup szampana, żeby poświętować – spojrzał błagającymi oczami na Jeno.
– Dzieciaku – parsknął.
– Już niedługo będę mógł zrobić to sam!
¬¬¬¬
no to teraz, jaka będzie decyzja...
*SPMK to wytwórnia wymyślona przeze mnie i jest lepsza niż każda kpopowa, mówię wam 😋😋
CZYTASZ
O.T.H SYMPHONY| nomin
Fanfictionzakończone ✓ Po niezapomnianych wakacjach Jaemin wraca do życia zwykłego studenta fizjoterapii. Czas umila mu poranna kawa z sąsiadką i myśl, że któregoś dnia znowu spotka się z ludźmi, którzy wywrócili mu życie do góry nogami. Sequel do "F.Y.E ANT...