XCV

411 49 17
                                    


Jaemin stresował się pierwszy raz od dawna. Można by powiedzieć, że to nie prawda, bo w końcu na koncercie czuł się tak samo. Jednak ten stres był inny – wtedy rosła w nim też ekscytacja i szczęście, a dziś, niepewność.

Spoglądał na zegarek, a jego stres tylko rósł ze świadomością, że za chwilę pojawi się tutaj Deomi. Była jego ulubioną pacjentką i zawsze wyczekiwał spotkań z nią, ale tym razem mieli spróbować czegoś nowego. Minęły dwa tygodnie od jej operacji, po której nie miał okazji jej jeszcze zobaczyć.

A dzisiaj mieli zacząć próbować stawiać pierwsze kroki.

Miał w swoim gabinecie długi uchwyt przy ścianie, przyniósł też takie przenośnie z ich zaplecza, ale bał się, że stanie się jej krzywda. Przygotował wszelkiego rodzaju pasy, które miałyby pomóc jej w stanięciu na nogach chociaż na chwilę, ale ogarniała go niepewność.

Usłyszał pukanie do drzwi, dlatego zrobił ostatniego łyka kawy i pociągnął za klamkę.

– Hej Jaemin – uśmiechnął się jedna z pielęgniarek – Twoja pacjentka przybyła.

– Niech wejdą. Jest z mamą?

– Właśnie nie, ale za to jest z jakimś przystojniakiem – puściła mu oczko.

– Ach, ty tylko o jednym – wywrócił oczami, śmiejąc się pod nosem.

Choć jego twarz nie wyrażała zbyt wielu uczuć i starał się zachować opanowanie na każdej możliwej płaszczyźnie, jego serce zabiło mocniej na myśl, że jest tutaj Jeno.

– Powiedz, żeby weszli do środka – uśmiechnął się, zostawiając uchylone drzwi.

– Jaemin oppa, tęskniłam!

Jego uśmiech tylko się poszerzył, kiedy usłyszał ten znajomy głos. Odwrócił się i od razu kucnął przy jej wózku, nawiązując krótki kontakt wzrokowy z Jeno.

– Ja za tobą też, nawet nie masz pojęcia – westchnął teatralnie – Dobrze się czujesz? Nic cię nie boli?

– Nie – pokręciła głową – Jestem dzielna.

– Oczywiście – przytaknął – Za chwilę zaczniemy, dobrze?

Dziewczynka przytaknęła, a on wyprostował się i spojrzał na starszego.

– Co to za święto? – rzucił, z uśmiechem błąkającym się po twarzy.

– Mama nie mogła przyjechać. Poza tym może chciałem cię zobaczyć? – fuknął.

– Pewnie – zaśmiał się cicho – Więc czemu jeszcze nie dostałem buziaka?

Tym razem to Lee parsknął pod nosem i szybko ucałował usta młodszego, a następnie oba jego policzki i czoło, tak jak miał w zwyczaju. Jaemin szczerze kochał, kiedy starszy tak robił, bo czuł przyjemne mrowienie w brzuchu i ogarniającą go miłość.

– Będę w poczekalni – rzucił, spoglądając na Deomi – Nie chcę wam przeszkadzać.

Jaemin przytaknął tylko i gdy starszy opuścił jego gabinet, znowu kucnął przy dziewczynce.

– Dzisiaj zrobimy coś innego niż zwykle.

– Tak?

– Chciałabyś spróbować zrobić pierwsze kroki?

☆☆☆

Jaemin wiedział, że będzie ciężko, ale nie, że aż tak. Jego pacjentka bardzo optymistycznie podeszła do jego propozycji i kiedy tylko założył jej specjalne pasy, dobrze umocowane na biodrach i kolanach, zaczęli. Z jego pomocą stanęła i chwyciła się ciasno barierki, utrzymując równowagę. Wszystko wydawało się iść po jego myśli dopóki nie trzeba było zrobić pierwszego kroku.

– Boli – mruknęła.

Spodziewał się, że chodzenie po tak długim czasie na wózku i po poważnej operacji nie będzie najprzyjemniejsze. Był nastawiony na problemy, ale wszystko komplikowało się, gdy wiedział łzy w oczach młodszej.

– Deomi, dasz radę – pokiwał głową zachęcająco – Jeszcze jeden krok w moją stronę, okej?

Przytaknęła, zaciskając usta w wąską linię. Jej nogi drżały, kiedy próbowała podnieść jedną z nich. Szło jej to bardzo opornie i wolno, ale Jaemin jeszcze nigdy nie miał w sobie tyle cierpliwości, co teraz.

– Bardzo ładnie, nie śpiesz się – powiedział spokojnie – Damy radę.

Wierzył, że będzie dobrze, jednak kiedy łzy, które stały w oczach Deomi spłynęły jej po policzkach, cała jego podświadomość runęła w gruzach. Nie potrafił patrzeć na ból innych, a szczególnie na ten jej. Zasługiwała na wszystko, co najlepsze, a musiała męczyć z czymś takim jak chodzenie, czyli podstawowa funkcja człowieka.

– Boli – powtórzyła – N-nie chcę już.

– Deomi...

– Wolę nie chodzić – pokręciła głową, a emocje przejęły nad nią kontrolę – Nie chcę, żeby bolało.

Chłopak automatycznie objął ją i posadził z powrotem na wózku, powoli zdejmując pasy. Nie mógł patrzeć na to, jak płacze i prosi go, żeby skończyli. Wiedział, że nie może tak szybko się poddać, ale chciał spróbować w inny sposób.

– Już dobrze mała, tak? – przetarł jej policzki kciukami i podał chusteczkę – Odpocznij i spróbujemy jeszcze raz.

– Nie – spojrzała na niego błagalnie.

– Na początku będzie bolało, ale szybko przestanie, obiecuję. Jesteś dzielna, tak jak mówiłaś – uśmiechnął się pocieszająco.

Dziewczynka westchnęła cicho, ale przytaknęła. Jaemin mruknął, że za chwilę wróci i wyszedł z gabinetu, poszukując wzrokiem swojego chłopaka.

– Jeno – mruknął, siadając obok niego – Wejdź do nas.

– Hmm? Dlaczego?

– Jest... ciężko. Próbujemy stawiać kroki – westchnął – Na początku to dość bolesne, Deomi się rozpłakała i chciała przestać. Pomyślałem, że może twoja obecność dodaj jej trochę wsparcia.

Jeno opadł na duchu, słysząc te słowa. Ból to ostatnia rzecz, jakiej chciałby dla swojej siostry.

– Więc... chodźmy.

Kiedy Lee wszedł do pomieszczenia, Deomi jakby się rozbudziła i uśmiechnęła się szeroko, przecierając swoje policzki. Wydawało się, jakby usilnie starała ukryć fakt, że płakała, choć jej zaczerwienione oczy mówiły inaczej.

Po przekonaniu jej, aby spróbować jeszcze raz, Jaemin założył pasy z powrotem, pomagając jej wstać. Jeno stanął za nią i położył dłonie na jej ramionach, pocierając je lekko, aby dodać otuchy.

– Spróbujesz? Dla mnie? – zapytał cicho.

– Tak – rzuciła niepewnie.

Jaemin widział grymas bólu rosnący na twarzy młodszej, ale tym razem nic nie powiedziała. Zagryzła wargi i mocno trzymając się barierki, robiła małe kroki do przodu. Co jakiś czas spoglądał na Jeno, który patrzył na siostrę z zadowoleniem, przez co mimowolnie się uśmiechnął.

Będzie opornie i ciężko, ale z czasem im się uda. Nie widział nawet innej opcji.

¬¬¬¬

miłego dnia  ◜‿◝

O.T.H SYMPHONY| nominOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz