LXV

535 56 33
                                    


– Jaemin, zaraz się przewrócę!

– No chodź!

Jeno próbował utrzymać równowagę, kiedy jego chłopak ciągnął go za sobą w nieznanym mu kierunku. Grudzień naprawdę dawał o sobie znać, przez co chodniki były całkowicie oblodzone. Wydawało się, jakby młodszy w ogóle nie zwracał na to uwagi i gdyby tylko mógł, zacząłby biec.

– Gdzie my w ogóle idziemy? – rzucił.

– Gofry!

Faktycznie, w niewielkiej odległości od nich znajdowała się niewielka budka, przy której stała tylko jedna osoba. Lee zaśmiał się pod nosem, zatrzymując swojego chłopaka, który zachwiał się na nogach.

– Możemy pójść tam powoli, mamy dużo czasu – powiedział, patrząc na niego – Hmm, może tak być? Zaraz oboje będziemy leżeć na chodniku, jeśli będziesz tak biegał.

Jaemin poczuł się, jakby właśnie dostawał wykład od rodzica, ale i tak uśmiechnął się i przytaknął. Tak jak sobie obiecali, spotkali się w niedzielę, tuż przed południem. Zjedli razem obiad w uroczej i przytulnej knajpie, a później wybrali się na koło widokowe. Musieli dojechać tam autobusem podmiejskim, ale warto było stracić na to trochę czasu, bo widok, jaki zastali już na górze zapierał dech w piersi.

Byli tam razem w wakacje i widok Seulu w lipcową noc też był piękny, ale ten zimą był nawet odrobinę lepszy. Jeno żartował, że tym razem młodszy nie zasnął, a tamten w odwecie podłożył mu nogę, kiedy już wysiedli. Z satysfakcją patrzył na swojego chłopaka, który leżał na zaśnieżonej ziemi i fukał na niego pod nosem. Później i tak pomógł mu wstać i dał buziaka na zgodę.

Po powrocie do centrum spacerowali po mieście, trzymając się ciasno za ręce. Ich splecione palce Jeno włożył do kieszeni swojej kurtki, natomiast na wolnych dłoniach oboje mieli rękawiczki.

Nie czekali długo i po chwili mieli już swoje gofry, których Jaemin tak bardzo pragnął. Teraz szli, jedząc je, a starszy nie mógł powstrzymać się od umazania bitą śmietaną jego nosa.

– Hej, nie rób tak! – pisnął, odsuwając się krok od niego – Bo znowu się przypadkiem przewrócisz.

Jeno zaśmiał się głośno, komentując to krótko tym, żeby on też uważał na wcale-nie-celowe przeszkody na oblodzonym chodniku.

– Wiesz – westchnął młodszy – Właśnie za tym tęskniłem.

– Za znęcaniem się nade mną?

– Proszę cię – obrzucił go oceniającym spojrzeniem, na co znowu się zaśmiał – Po prostu... brakowało mi takiego spędzania czasu. W wakacje mieszkaliśmy w pokoju obok siebie, po czym nagle zmieniło się to w kilometry. Tęskniłem za spacerami, rozmowami twarzą w twarz i robieniem czegoś razem. Czegokolwiek.

– Minnie – westchnął cicho.

– Tak, miało być dzisiaj bez smutków – bąknął pod nosem.

– Czułem się dokładnie tak samo, jak ty, brakowało mi ciebie każdego dnia. Jutro oboje wracamy do domu, ale mam nadzieję, że spotkamy się szybciej – uśmiechnął się pocieszająco.

– Też mam taką nadzieję – skinął głową – Jak będę miał wolne, to pojadę nawet do tego głupiego Gwangju i cię znajdę.

– Brzmi odrobinę groźnie – parsknął.

– Tak miało brzmieć – zacmokał – Mam pytanie.

– Jakie?

– Co z Renjunem i Yangyangiem?

O.T.H SYMPHONY| nominOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz