CVI

394 51 24
                                    


– Woah, tym razem cała rodzina? Z każdym razem idzie wam coraz lepiej – parsknął Na.

Po otworzeniu drzwi swojego gabinetu dostrzegł każdego członka rodziny Lee, na czele z Deomi, którą mógł usłyszeć już z recepcji. Szybko nakazał im wejść do środka, bo skoro miał tutaj wygodną kanapę, dlaczego mieliby siedzieć na twardych i niewygodnych krzesełkach w poczekalni? Do tego chciał z nimi porozmawiać, ponieważ z rodzicami swojego chłopaka ostatni raz widział się w święta Bożego Narodzenia.

– Tata przyjechał na tydzień, więc stwierdziliśmy, że po rehabilitacji gdzieś razem pójdziemy – wyjaśnił Jeno, uprzednio skradając młodszemu krótkiego całusa.

Jaemin przez chwilę zastanowił się, skąd miałby wracać pan Lee, ale przypomniało mu się, że przecież na co dzień pracował za granicą. Uśmiechnął się na słowa starszego, komentując je słowami:

– Rodzinny wypad, jak słodko!

– Chciałbyś pójść z nami?

Spojrzał na kobietę, której uśmiech nie znikał z twarzy. Automatycznie zrobiło mu się ciepło na sercu i nie potrafił tak po prostu jej odmówić.

– Powinienem? – zapytał niepewnie.

– Oczywiście.

– Więc bardzo chętnie – przytaknął – Na szczęście Deomi jest moją ostatnią pacjentką. Dlatego nie możemy zwlekać! Usiądźcie, a my zaczniemy.

Cała trójka wykonała jego polecenie, a on kucnął przy wózku Deomi i pogładził jej kolana.

– Od czego zaczynamy? Ćwiczenia czy spróbujesz pochodzić?

Od ich pierwszego spróbowania stawiania kroków dziewczynka zawsze wybierała ćwiczenia. Dopiero później przechodzili do konkretów, ponieważ jeśli chcieli jakichkolwiek efektów, musieli to robić. Za każdym razem jednak pozwalał jej zdecydować.

– Chodzimy – odparła.

Och, miłe zaskoczenie.

– Naprawdę? To świetnie – uśmiechnął się.

– Jeno oppa robi ze mną ćwiczenia w domu, więc już ich nie potrzebuje – pokręciła głową.

Jaemin spojrzał na chłopaka, który tylko wzruszył ramieniem, uśmiechając się delikatnie. Pamiętał, że wspominał o ćwiczeniach w domu, ale nie spodziewał się, że Jeno się nimi zajmie.

– Jeno oppa nie jest zmęczony po próbach? – zapytał.

– Nie – odparła – On nigdy nie jest zmęczony.

Chłopak zaśmiał się krótki i przytaknął, zabierając się do pracy. Po założeniu pasów pomógł jej wstać, a ona od razu ciasno złapała za wspomagające uchwyty. Ułożył dłonie na jej ramionach, chcąc dodać trochę otuchy i bez pośpiechu stąpał za nią, gdy stawiała kolejne kroki. Szło jej zdecydowanie lepiej niż wcześniej, co sprawiało, że jego serce wręcz rosło z dumy.

– Brawo słońce – uśmiechnął się, kiedy dotarła do końca uchwytu – Naprawdę pięknie Ci poszło.

– Widzicie? Poszło dobrze! – spojrzała podekscytowana na swoich rodziców, którzy nie ukrywali swoich uśmiechów.

– Pięknie, tak jak powiedział Jaemin – przytaknął jej tata – Robisz postępy.

Kiedy usiadła na wózku, a Jaemin ściągnął pasy z jej nóg i bioder, w pomieszczeniu zapanowała przyjemna cisza. W jego głowie pojawiła się jednak kolejna myśl.

– Deomi – zaczął – Chciałabyś spróbować stanąć bez pasów?

To było trudniejsze, doskonale o tym wiedział, ale próbowanie nigdy nie było złe. Deomi była jeszcze dzieckiem, do tego nie chodziła od porządnych czterech lat, a co dopiero zbliżały się jej dziesiąte urodziny. Straciła władze w nogach w bardzo młodym wieku, co tylko utrudniało jej powrót do zdrowia. Pasy były ogromną ulgą, ponieważ pomagały jej utrzymać równowagę oraz wagę ciała.

Bez nich, musiałaby samodzielnie utrzymać ciężar swojego ciała, co było wystarczająco trudne. Dochodziła do tego też operacja, która, mimo że odbyła się miesiąc wcześniej, nadal dawała o sobie znać.

– Tylko stanąć – dodał, widząc zawahanie na jej twarzy – Nic więcej.

– Będzie bolało? – wymamrotała.

– Odrobinę na początku – westchnął cicho – Ale poradzisz sobie, jestem pewien.

Po chwili zastanowienia energicznie pokiwała głową, podrywając się do góry.

– Powoli – uśmiechnął się delikatnie – Złap mnie mocno za ręce, okej?

Chwiala się delikatnie na nogach, a kiedy przeniosła dłonie z tych jego na uchwyt, odsunął się od niej kawałek. Nadal był blisko, w razie nagłego wypadku, jednak dał jej trochę miejsca na oddech. Jej nogi przypominały odrobinę galaretki, były giętkie i drżały, a wraz z nimi reszta jej ciała.

– Bardzo dobrze – uśmiechnął się – Oddychaj głęboko, nie stresuj się.

Spojrzał zadowolony na Jeno i jego rodziców. Pan Lee wyglądał na bardziej niż szczęśliwego, natomiast jego żona spoglądała na dziewczynkę z łzami w oczach. Zupełnie się jej nie dziwił, bo chociaż stanięcie na nogach mogło wydawać się niczym, było dużym wyczynem.

Wrócił wzrokiem do Deomi, która uśmiechnęła się do niego niemrawo, a on pokazał jej kciuka w górę, odwzajemniając gest. Naprawdę nie potrafił opisać słowami tego, jak podziwiał ją za stawianie czoła problemom, które nawet nie powinny jej dotyczyć. Nie powinna cierpieć w takim wieku, właściwie nikt nie powinien nigdy doznać czegoś tak strasznego.

Nagle puściła uchwyt i gdy Jaemin był gotowy ją łapać, ta zrobiła kilka kroków w jego stronę, wpadając mu w ramionach jak bobas, który co dopiero uczy się chodzić.

Zrobiła kilka kroków sama.

Może wydawało się to niczym, bo był tylko kawałek od niej, a Deomi zrobiła cztery, może pięć kroków. Jednak na ilość ćwiczeń, jaką zrobili w pasach, to było jak cud. To, że w ogóle podniosła nogę w górę bez ich pomocy. Mocno ją przytulił, kiedy mocno zacisnęła w dłoniach jego koszulkę, czując pchające się do oczu łzy.

Te cztery czy pięć kroków były szansą na odzyskanie władzy w nogach i iskrą nadziei na poprawę.

Zauważył, że ktoś kuca tuż obok niego i okazało się, że to nikt inny, jak pani Lee.

– Niech pani nie płacze – uśmiechnął się pocieszająco, gładząc jej plecy.

Nie odezwała się, ale pokręciła przecząco głową, jakby chciała przekazać, że nie może tak po prostu nie płakać.

Deomi odsunęła się od niego kawałek i od razu została porwana w ciasny uścisk swojego taty, który stale powtarzał, że jest z niej bardziej niż dumny oraz że jest najsilniejszą dziewczynką, jaką zna. Uśmiechnął się na te słowa, bo jak najbardziej na nie zasłużyła.

– Dziękujemy Jaemin, tak bardzo Ci dziękujemy – kobieta pociągnęła nosem i mocno go objęła.

– Nie ma mi za co pani dziękować. To zasługa operacji i silnej woli pani córki.

– Mówiłam Ci, żebyś nie mówił do mnie pani – odparła tylko, a on zachichotał cicho.

– Dobrze mamo.

Odczuwał szczęście, jakiego jeszcze nigdy wcześniej nie udało mu się zdobyć. Kiedy spoglądał na wzruszone twarze Jeno, jego rodziców, a szczególnie Deomi, którą trzymał w ramionach jej brat, czuł niewyobrażalną dumę.

Zrozumiał, że właśnie czegoś takiego potrzebuje. Starał się spoglądać na świat optymistycznie, ale musiał przyznać, że nigdy nie wiedział nic piękniejszego niż to. Łzy wzruszenia oraz wdzięczne uśmiechy osób, którym mógł pomóc i otworzyć furtkę na przyszłość przepełnioną wiarą i nadzieją.

Wiedział, jaką decyzję będzie musiał podjąć.

¬¬¬¬

także ten 👀

p.s. wpadajcie do nowego fanfika – chanlix pt. “6960 MAGIC” <3

O.T.H SYMPHONY| nominOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz