XXVI

481 58 46
                                    


– Sungchan, przestań mnie kopać – burknął Jaemin, obrzucając młodszego oceniającym spojrzeniem.

Siedzieli w jednej ze zdecydowanie najpopularniejszych kawiarni w centrum Jeonju, która zazwyczaj była dość zatłoczona. Jednak przez to, że była przedpołudniowa pora, mogli cieszyć się chwilą spokoju.

Jung nie dawał mu wytchnienia, kopiąc go co jakiś czas pod stolikiem, zwyczajnie się drocząc. Jednak z każdym kolejnym razem coraz bardziej działo mu to na nerwy, więc zaczął po prostu mu oddawać.

– Ała, to bolało – bąknął Sungchan, krzywiąc się.

– To kara.

– No wiesz ty co – wywrócił oczami – Czemu Yeji nie wyszła z nami?

– Ktoś ma przyjechać w odwiedziny – mruknął – Pewnie dowiemy się po fakcie.

– Ach, jasne – przytaknął – Co u ciebie i Jeno?

Jaemin nie spodziewał się takiego pytania, ale uśmiechnął się delikatnie, co właściwie było odpowiedzią.

– W porządku. Dzwonimy i piszemy do siebie, chociaż dałbym wszystko, żeby się z nim zobaczyć.

– Co stoi na przeszkodzie?

– Zawsze się mijamy. Kiedy ja mam wolne, on jeździ na koncerty, a gdy on ma czas, ja muszę zakuwać lub mam praktyki – westchnął – Zacząłem rehabilitować jego siostrę.

– Naprawdę? – jego brwi wystrzeliły do góry – Złamała sobie coś?

– Jeździ na wózku.

– Och... współczuję. Ile ma lat?

– Dziewięć.

– Taki maluch? – jego ramiona opadły, a na twarzy pojawił się grymas – Mam nadzieję, że będzie jeszcze miała szansę chodzić.

– Zrobimy wszystko, co w naszej mocy – uśmiechnął się smutno – Byłeś ostatnio w Seulu, no nie?

– Byłem – odparł, biorąc łyka swojej kawy.

– Kiedy poznam twojego ukochanego? – zaśmiał się, a Sungchan wywrócił oczami.

– Nie jesteśmy w związku, ale... jesteśmy na dobrej drodze – parsknął – Jest naprawdę uroczy.

Jaemin ponownie się uśmiechnął, zadowolony z faktu, że Sungchan znalazł kogoś dla siebie. Mogło wydawać się to dziwne. Rozmawiał właśnie z chłopakiem, w którym był zauroczony po uszy w gimnazjum, z którym ponad pół roku był w związku. Ale dla niego było to zupełnie normalne, bo Jung nie był nikim więcej niż dobrym znajomym. Oboje mieli okazję pokochać kogoś innego i mieli się z tym dobrze.

– Ma na imię Shotaro – kontynuował – Jest w naszym wieku i pracuje w kawiarni niedaleko tego parku rozrywki-

– O Boże, to ten Shotaro!? – wydusił – Znam go!

– Poważnie? Jest waszym fanem.

Na zignorował przyjemne ciepło rozchodzące się w jego klatce piersiowej. Wraz z zakończeniem wakacji przestał być członkiem Ikigai, ale w internecie ludzie nadal go tak określali. Z szerokim uśmiechem na twarzy czytał wszystkie posty, w których fani pisali o zespole jako o siódemce.

– Byłem kiedyś z Jeno w parku rozrywki i poszliśmy do takiej knajpki niedaleko. Był naszym kelnerem, wziął od nas autograf – uśmiechnął się – Jeno dał mu bilet na koncert.

– No to się zgadza, to ten sam Shotaro – zaśmiał się.

– Następnym razem pozdrów go i mocno przytul ode mnie.

– Jasne szefie.

☆☆☆

Gdy w końcu zdecydowali się wracać do domów, oboje poszli w swoje strony. Jaemin nie spieszył się, korzystając z tego, że ten listopadowy dzień nie był aż tak chłodny. Pogoda naprawdę szalała i nie można było przewidzieć, jaka będzie kolejnego dnia, mimo wszelkich prognoz.

Po zauważeniu, z jakiego piętra zjeżdża winda, stwierdził, że woli dotrzeć do swojego mieszkania na nogach. Wiedział, że jego rodzice byli w pracy, dlatego wyciągnął z kieszeni klucze, ale zanim zdążył nimi cokolwiek zrobić, usłyszał otwieranie drzwi w mieszkaniu za nim.

– Jaemin!

– Cześć Yeji – uśmiechnął się i podszedł do niej – Co u ciebie?

– Chcesz się spotkać z moimi gośćmi?

– Co?

– Sam się przekonasz.

Chłopak spojrzał na starszą podejrzliwie, ale zrobił krok w głąb mieszkania. Ustawił buty pod ścianą i ruszył za sąsiadką do salonu, w którym siedziały dwie dobrze znane mu postacie.

– Jaemin! – pisnęła starsza.

– Ryujin! I Yuna! – wytrzeszczył oczy.

Po konkretnym przywitaniu wspólnie usiedli przy niewielkim stoliku, a Na został zasypany pytaniami o to, jak jego życie zmieniło się przez te kilka miesięcy. Opowiedział im ze szczegółami, jak wyglądają jego studia i praca, oczywiście nie pomijając faktu, że siostra Jeno jest teraz jego pacjentką.

– Kiedy wracasz na scenę? – rzuciła Yuna.

Jaemin zamilkł, spoglądając na nią z trudną do odczytania miną. Często myślał o tym, jak by to było znowu stanąć z resztą chłopaków pośród reflektorów. Chciałby zagrać na keyboardzie, rozdać kilka autografów czy machać do osób, które przyszły ich oglądać.

Jeszcze bardziej niż tego, chciał cofnięcia się w czasie do chwil spędzonych z Jeno. Przejażdżka kołem widokowym, wizyty w salonie gier, granie o pluszaki w parku rozrywki. Każdej nocy zasypiał z pluszowym królikiem i pingwinem wśród poduszek, z nadzieją, że w końcu oboje znajdą tę cenną rzecz.

Czas.

– Ach – westchnął, kręcąc głową – Nie wiem, czy kiedyś do tego wrócę...

– Jak to!? – Ryujin krzyknęła dramatycznie, co wyglądało dość śmiesznie, gdy miała policzki wypchane ciastem.

– Chłopacy grają w szóstkę, tak jak zawsze, a ja studiuje. Mamy inne życia – wzruszył ramieniem – Może kiedyś... zagram coś z nimi, taki specjalny występ, ale pewnie na tym się skończy.

– Nie mów tak – rzuciła młodsza Shin i Yeji w tym samym momencie – Jestem pewna, że przyjmą cię od razu z otwartymi ramionami – kontynuowała starsza.

– Może i tak, ale... nie jestem w stanie nic powiedzieć na ten temat.

Ryujin zaczęła energicznie machać rękoma, zwracając na siebie uwagę reszty. Kiedy tylko przełknęła jedzenie, wzięła głęboki oddech i dodała:

– Rozmawiałam ostatnio z Jisungiem. Był akurat z Markiem i Hyuckiem. Tak jakoś wyszło, że zapytałam o ciebie – uśmiechnęła się – Tęsknią za tobą.

– Ja za nimi też.

– Przemyśl to, o czym rozmawialiśmy. Oni będą na ciebie czekać.

¬¬¬¬

dobrej nocy gwiazdy ☆

O.T.H SYMPHONY| nominOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz