LXXXIX

441 53 40
                                    


Na zapleczu klubu, na którym zespół przygotowywał się to występu, panowało niemałe zamieszanie. Wszyscy kręcili się po pomieszczeniu, szukając swoich rzeczy, a do tego dochodziła ekscytacja gościem ich dzisiejszego koncertu.

Jeno na pierwszej próbie po wymianie wiadomości z Jaeminem poinformował o dobrych wieściach resztę. Wszyscy nie mogli przestać trząść się z ekscytacji, a Chenle zaczął nawet skakać ze szczęścia. Wiedzieli wszyscy, oprócz Jisunga, ponieważ chcieli zrobić mu niespodziankę. Mieli świadomość, jak mocno przywiązany był do Na i woleli, aby dowiedział się prosto od niego.

Dlatego też do ekscytacji i zamieszania dochodziło silne powstrzymywanie się przed wypaplaniem czegoś niechcianego.

– Hyuck, gdzie moje kostki!? – najstarszy krzyknął, wchodząc w każdy możliwy kąt.

– Skąd mogę wiedzieć!? – fuknął jego chłopak – Weź moje.

– Nie, moje przynoszą mi szczęście!

Jeno siedział pod ścianą, przygotowany w stu procentach i tylko śmiał się cicho ze swoich przyjaciół. Podobnie było z Renjunem, który tylko spokojnie opierał się o ścianę, popijając wodę. Najmłodsi siedzieli na kanapie, znowu kłócąc się o nieistotną drobnostkę.

W pokoju rozległo się pukanie do drzwi, przez które każdy spojrzał na siebie znacząco. Po chwili uchyliły się, a zza nich wyskoczyła głowa Jaemina.

– Jaemin hyung!

Chłopak wszedł do pomieszczenia, od razu spotykając się z przywitaniem od Chenle. Przytulił każdego po kolei, a z Lee przywitał się krótkim całusem, na który każdy wydał z siebie teatralny dźwięk obrzydzenia.

– Przyszedłeś na nasz występ, hyung? – rzucił Jisung, uśmiechając się szeroko – Ale świetnie, spędzimy Sylwestra razem.

Jaemin odwzajemnił uśmiech, doskonale wiedząc o nieświadomości najmłodszego. Stanął naprzeciwko niego, układając dłonie na jego ramionach i westchnął cicho.

– Mam dla ciebie przykre wieści Sung.

– Hmm, jakie? – zmarszczył brwi.

– Będziesz musiał przerzucić się na gitarę.

Zdezorientowane spojrzenie Parka sprawiło, że uśmiechnął się tylko szerzej, a reszta zespołu spoglądała na nich z rosnącym oczekiwaniem.

– Czemu? Czekaj, czy-

– Będę z wami grał Jisung.

Jego usta uchyliły się szeroko w zaskoczeniu, a Na miał wrażenie, że zaraz szczęka wyleci mu z zawiasów. Nie zdążył zareagować, kiedy młodszy przytulił go mocno, wydając z siebie cichy dźwięk podekscytowania. Jaemin zaśmiał się głośno, oddając uścisk równie ciasno, poklepując go delikatnie po plecach. Po chwili poczuł, jak ramiona Parka trzęsą się delikatnie i od razu wiedział, co się dzieje.

– Jisung-ah, czy ty płaczesz? – zapytał cicho.

– Przepraszam – wydukał.

– Nie masz za co kochanie.

– Woah, Jaemin naprawdę zachowuje się jak jego mama – parsknął Mark.

– Bo on jest moim dzieckiem – oburzył się, obracając się w ich stronę – Adoptowałbym go, gdybym mógł – zaśmiał się.

– Chyba powinieneś zapytać o zdanie Jeno.

– Co myślisz? – spojrzał na niego, podstawiając dłoń pod podbródek Jisunga, jakby go prezentował – Zgódź się.

O.T.H SYMPHONY| nominOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz