#2

92 4 0
                                    

Usłyszałem auto podjeżdżające na podjazd. Trochę mnie to zestresowało. Popatrzyłem się na Syriusza.

-Musze na chwilę wyjść zaraz wracam.- Powiedziałem i zszedłem na dół.

-Dlaczego obrazy nie są wyczyszczone?- Zapytał z zirytowaniem wuj. Mógłbym przysiąc, że wychodząc nie kazał mi ich czyścić.

-Przpraszam wuju.- Stwierdziłem z pokorą. Mimo iz to nie była moja wina, wolałem nie go nie irytować.

Wuj wywodził się jeszcze nad kilkoma innymi rzeczami. Trochę pokrzyczał. To wszystko doprowadziło do bardzo niekorzystnej dla mnie sytuacji. Usłyszałem kroki dochodzące z góry. Świetnie.

-Dzień dobry państwu!- Powiedział entuzjastycznie Łapa. Wujek poczerwieniał ze złości, a ciotka Petunia o mało nie zeszła na zawał.

-Kim jest i co robi ten człowiek w moim domu!- Krzyknął przerażony wuj a ciotka zemndlała.

- Harry uwielbiam cię szczeniaku, i nie wyobrażam sobie żeby cię tak traktowano.- Powiedział spokojnie. Dłużej natomiast nie trzeba było oczekiwać na "wybuch" z jego strony.-Jak można tak dziecko traktować? Mam was nauczyć czy może sami sobie grzecznie pójdziecie? Natychmiast przeproś Harrego.- Zrobiło mi się tak ciepło na sercu gdy wstawił się za mną.

- Proszę, odezwał się wielce obecny w życiu tego "wybryku".- Odpowiedział mu wuj. Syriusz przymknął powieki biorąc głębszy oddech.

-Jedynym wybrykiem tutaj jesteś ty.- Odpowiedział oschle, po czym odwrócił się do mnie mówiąc.- Wiem Harry, że to nie dużo ale na te kilka dni przed wyjazdem do Hogwartu możesz się u nas zatrzymać, a potem jeśli będziesz chciał załatwię pozwolenie na opiekę nad tobą.- Łzy szczęścia napłynęły mi do oczu. Przytuliłem starszego.

-Łapo to naprawdę dużo, dziękuję. Nawet nie wiesz jak się cieszę. Wiele to dla mnie znaczy.- Co noc marzyłem o tym dniu. Marzyłem aż w końcu przyjdzie do mnie i powie mi "zabieram cię ze sobą".

-Kocham cię mój szczeniaku. Przykro mi że nie było mnie tyle czasu.- Powiedział z łamiącym się głosem.

-Ważne że jesteś teraz łapo. Kocham cię nic innego się nie liczy poprostu już teraz bądź.- Syriusz to jedyna osoba na której mi aktualnie zależało. No i jeszcze był profesor Lupin.

-Idź zabrać swoje rzeczy. Będę tu czekać.- Kiwnąłem mu głową i pobiegłem na górę się spakować. Jednak dużo do pakowania nie miałem, z racji że większość to zniszczone ciuchy po kuzynie.

Zszedłem na dół z kufrem gdzie były moje ciuchy a raczej ich resztki oraz parę rzeczy potrzebnych do Hogwartu.

-No to co Harry idziemy, do mam nadzieję nie zobaczenia.- Drugą część zdania skierował do mojego wuja.

-Z wzajemnością! I obym was tu więcej nie zobaczył!- Krzyknął.

-O to się jej musisz martwić.- Syknał Syriusz i wyszedł.

- Właśnie Łapo czemu miałeś te głębokie rany w sumie nadal je masz, nie miałem za wiele eliksiru leczącego po za tym tu i tak nie ma dobrych warunków do sporządzania eliksirów.- Te rany mnie bardzo zastanawiały, nie wygladały na rany po walce jednak mimo wsystko lepiej dmuchać na zimno.

Wszedliśmy w masę roślin, ten gąszcz nie miał końca! Gdy minęliśmy roślinna pułapkę, szliśmy dalej lasem.

-Czekaj to ty tu mieszkasz lub gdzieś w pobliżu?- Zapytałem bardzo zdziwiony i ziemszany.

-Nie, ale jedynie tam możemy spokojnie się aportować do mojego domu.- Uśmiechłem się jedynie do niego. Coś czuję że to będzie niezapomniany rok.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
530-słów

Hejka kolejny poprawiony rozdział! Mam nadzieję że bardziej wam się podoba do zobaczenia!!

Korekta!

Wszystko od początku// drarry ale magiczne (Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz