1

656 34 0
                                    

Pov Erwin

Minęło kilka dni od tamtego wieczoru.

Dużo myśle o tamtym dniu i o mężczyźnie z mostu. Był inny.. wydawał się taki niewinny nie wiedział jaki świat może być zły..

Dobrze, że przynajmniej on nie wiedział jacy naprawdę mogą być ludzie.

-Erwin?! słuchasz nas!?-Krzyknął Dia przy tym potrząsając moim ramieniem.

-Em przepraszam, zamyśliłem się możecie powtórzyć?-Popatrzyłem na nich.

-Erwin jesteś jakiś dziś nie obecny ogarnij się trochę.-Powiedział Carbo, był zły na mnie.

Wszystko jak zwykle robię źle, kurwa!

Nie odezwałem się i po prostu słuchałem planu.

-Ucieczka jest zaplanowana. Erwin wysiadasz na jakieś uliczce z łupem i uciekasz. Dasz radę?-Spytał Carbo.

-Ja nie dam rady.-Uśmiechnąłem się.

-Dobra to wysiadamy, ale najpierw fota.-Krzyknął David.

Ja odmówiłem, chłopcy mnie namawiali, ale po prostu nie miałem ochoty. Żeby nic nie podejrzewali powiedziałem, że dziś okropnie wyglądam i następnym razem.

Celowałem do zakładników i wprowadziłem ich do banku.

Czekałem na chłopaków.

Po chwili weszli na bank i zaczęli celować do zakładników więc ja szybko podeszłem pod sejf, wyciągnąłem sprzęt i zacząłem hakować.

Zebrałem pieniądze i skrytkę w skrytce była karta do kasyna.

Wróciłem do nich po chwalić się łupem.

-Dobra wszyscy gotowi? Każdy wie jaki plan jest?-Krzyknął Dia.

Wszyscy machnęli głowami potwierdzająco.

Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy.

Chłopacy się śmieli z policjantów jak się wypierdalają a ja podziwiałem świat z okna.

Był wieczór, piękny lśniący księżyc mój spokój jedynie co zagłuszało to syreny policyjne.

Ja byłem serio dzisiaj jakiś nieobecny.

Nagle poczułem szturchnięcie z lewej strony.

-Wysiadaj.-Krzyknął David.

Szybko wysiadłem z samochodu razem z łupem i zacząłem biec przed siebie.

Nagle usłyszałem syreny policyjne które się zbliżają. Moje ciało momentalnie się spięło zacząłem szybciej biec.

Po chwili poczułem jak mnie odrzuca i przelatuje nad ziemią.

Odczułem, że już leżę na ziemi. Chyba nie zginąłem a może i szkoda?

-Ja pierdole!.-Krzyknąłem łapiąc się za kostkę. Chyba ją skręciłem.

Radiowóz gwałtownie się zatrzymał. Usłyszałem trzaskanie drzwiami i kroki które były co raz głośniejsze.

-Wszystko dobrze?-Ukucnął przede mną policjant był to Wieczorek.

-Jest super kurwa..-Powiedziałem wkurwiony.

-Przepraszam. Nie widziałem cię.

Próbowałem wstać, ale tylko jak chciałem to moja noga mi nie pozwalała od razu upadałem na ziemie.

-Usiądź na razie, przeszukam cię.

Posłuchałem go i usiadłem zaczął mnie przeszukiwać.

Zabrał mi broń.

Zawsze taki byłem. MorwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz