Pov Erwin
Nie wiem ile czasu minęło, ale mogłem stać tu już wieczność.
Nie chciałem go puszczać, tak dobrze mi było.
-Erwin prawda, że pójdziesz na operacje?-Spytał po chwili szatyn.
Po tym pytaniu od razu się cały Spiąłem. Myślałem, że nie będę musiał odpowiadać na te pytanie, ale jeśli już powiedziałem to muszę mu powiedzieć resztę i tak to już nie ma znaczenia.
Pokręciłem głową na nie, nie mogłem wydusić z siebie żadnego słowa.
Chłopak gwałtowanie się ode mnie oderwał i na mnie po patrzył. Ja niepewnie na niego zwróciłem wzrok.
-Erwin żartujesz?-Spytał niedowierzając.
-Nie żartuje.-Spuściłem od razu wzrok na swoje buty.
Nikt z nas się nie odzywał już słowem, wiedziałem, że policjant musi to sobie wszystko przetworzyć w głowie.
-Erwin pogłupiałeś? Masz zrobić tą operacje, czy twoja rodzina w ogóle wie, że podioleś taką decyzje?-Mówił szybko.
-Jest jeden problem.-Powiedziałem cicho.
-Jaki?
Popatrzyłem na niego niepewnie.
-Chodzi o to, że nikt nie wie, tylko ci powiedziałem.
Nie mogłem dłużej patrzeć na niego, od początku tej rozmowy tak cholernie się boje.
Poczułem jak szatyn podnosi powoli mój podbródek.
Znowu widziałem te czekoladowe oczy, były one tak bardzo zmartwione.
-Erwin powiec im oni też liczą na prawdę i ci wybiją ten głupi pomysł z głowy.-Powiedział zatroskany.
-Grzesiu, ale ty nic nie rozumiesz.
-To daj mi zrozumieć.
Chwile się zastanawiałem czy napewno mu mówić, pewnie niektóre szczegóły ominę.
-Eh po prostu nie chce dalej być na tym świecie, będzie tak lepiej.-Mówiłem co raz ciszej.
-Dla kogo lepiej?
-Dla wszystkich.-Szepnąłem.
-A pomyślałeś o swojej rodzinie czy o mnie, ja nie uważam, że tak będzie lepiej i napewno twoja rodzina tak samo uważa jak ja.
-Nie okłamujmy się, jestem nie znośny, toksyczny, myśle tylko o sobie, mam w dupie innych uczucia, jestem pieprzonym egoistą. Policji będzie lżej, wrogowie tym bardziej, rodzina nie będzie musiała patrzyć już na mnie i i nie będzie musiała przejmować się moimi pojebanymi humorkami a ty będziesz miał święty spokój i nie będę musiał cię ranić na każdym kroku.
-Erwin, ale nikomu nie będzie lżej jeśli ciebie nie będzie, tym bardziej mi, nie chce mieć od ciebie cholernego świetego spokoju, możesz mnie ranić tyle ile chcesz i tak wiesz o tym, że będę.-Powiedział przy tym smutno się uśmiechając.
Czy tylko mi się wydaje, że to wszystko co on mówi to jest ściema? Czy po prostu nie chce dopuścić do siebie myśli tego, że komuś naprawdę zależy.
-Nie przestań pieprzyć, mówisz tak bo ci żal tego, że umieram, ale tak naprawdę pewnie jak zniknę, każdy będzie się cieszył. Wiec nie wmawiaj mi kłamstw bo nie chce tego słuchać. A po drugie już postanowiłem.-Powiedziałem na jednym wdechu.
-O czym ty mówisz? Nie skłamałem ani razu do cholery, ja..-Zaciął się na chwile-Mi zależy na tobie...
Zignorowałem to co powiedział.
CZYTASZ
Zawsze taki byłem. Morwin
Storie d'amoreOpowiada to o dwóch osobach które spotkały się przypadkiem, a co dalej to czas pokaże...