13

492 41 6
                                    

Pov Erwin

Obudziłem się kolejnego dnia byłem lekko obolały, ale co się dziwić nie najlepiej spać w pojedynczym łóżku z druga osobą.

Obróciłem się w stronę gdzie szatyn tamtej nocy spał obok mnie. Niestety nie było go.

Czemu on w ogóle mnie posłuchał i został? Czemu się położył obok mnie jak gdyby nic?

Wszystko było takie popierdolone, że głowa zaczęła mnie boleć.

Obolały podniosłem się z łóżka do siadu.

Słyszałem jak ktoś wchodzi do sali.

-Oszalałeś, masz tu leżeć.-Powiedział szatyn i szybkim krokiem podszedł do mnie.

Lekko pchnął mnie na łóżko, abym znów leżał.

-Nawet na chwile nie można cię samego zostawić.-Przewrócił oczami i usiadł na krzesło obok mojego łóżka.

Dręczyło mnie to pytanie musiałam spytać.

W końcu spojrzałem mu w oczy wyglądał na zmartwionego, był lekko zaspany i miał potargane włosy, które zawsze były idealne ułożone, w ręku trzymał coś do picia.

-Chcesz?-Zauważyl, że patrzę na picie w jego ręku.

Tak cholernie byłem spragniony.

-Jak byś mógł?-Spytałem.

Nic na to nie odpowiedział po prostu podał mi kubek.

Napiłem się łyka kawy poczułem jak gorąca ciecz rozprowadza się po moim gardle przez to przeszły mnie lekkie przyjemnie ciary, potrzebowałem tego.

Odłożyłem kubek na szafkę zauważyłem, że szatyn ciągle mi się przygląda.

-Czemu zostałeś?-Spytalem łapiąc z nim kontakt wzrokowy.

-Em No muszę cię przywieść na komendę jak już lepiej się będziesz czuł.-Powiedział nie utrzymując ze mną kontaktu wzrokowego.

-Tylko?-Postanowilem do pytać.

-Eh martwiłem się.-Odpowiedział drapiąc się po karku i patrząc na mnie.

Miło mi się zrobiło od razu się uśmiechnąłem głupio.

Chciałem coś powiedzieć, ale ktoś wtargnął do sali.

-No dobra koniec romansowania musisz go zabrać na komendę.-Powiedział Capela śmiejąc się cicho pod nosem.

Widziałem jak szatyn od razu odwraca ode mnie wzrok i staje na proste nogi,

-Capela przestań to nie jest śmieszne, to jest poważna sprawa.-Powiedział poważnie.

Nie odezwałem się tylko po prostu obserwowałem.

Muszę coś sprawdzić.

-A nawet jak jesteśmy to gówno powinno cię to obchodzić.-Uśmiechnąłem się cwanie.

Od razu popatrzyłem na niego widziałem jak na jego policzki wkradł się lekki rumieniec, za dużo nie widziałem bo od razu odwrócił w drugą stronę głowę aby na mnie nie patrzeć.

To było słodkie.

-Zabawne Erwin, dobra wstawaj muszę cię w końcu zawieść na komendę.-Powiedział nawet na mnie nie patrząc.

-No w końcu jeden z was się przyznał.-Zaśmiał się Capela i wyszedł z sali.

-Słodki jesteś jak się rumienisz, zawstydzam cię?-Spytałem niższym głosem.

Zawsze taki byłem. MorwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz