24

429 46 24
                                    

Pov Montanha

Stałem przed recepcją w szpitalu czekając na swoje leki. Widziałem jak co chwile ktoś wychodził i wchodził za drzwi, dziś było dość ruchliwie.

Zauważyłem, że nagle przez drzwi wyjściowe wchodzi Carbo, David i Kui.

Od razu pomyślałem czemu nie ma z nimi Erwina? Pewnie jest zajęty.

Nie powinienem, ale trochę podsłuchałem ich rozmowę.

-Jak myślicie to był wypadek czy była jakaś przyczyna?-Spytał Carbo zestresowany.

-Mi się wydaje, że jest coś na rzeczy, od jakiegoś czasu zachowuje się inaczej, ignoruje nas, siedzi w tym mieszkaniu i z niego nie wychodzi.-Powiedział spokojnym tonem Kui.

-Myślałem, że tylko ja to widzę.-Oparł się o ściane białowłosy.

-Racja nie zachowuje się normalnie.-Powiedział po chwilowej ciszy David.

Więcej już nie słyszałem po weszli w głąb szpitala.

Chwile zastanawiałem się o kim mówili. Przez myśl przeszedł mi Erwin, ale czy wyglądał na takiego, żeby spowodował wypadek z przyczyny? Sam nie wiem.

Zacząłem trochę się martwić, chciałem zadzwonić Upewnić się, ale zrezygnowałem.

-To pana leki.-Obudziła mnie z transu lekarka posyłając mi lekki uśmiech. Odwzajemniłem.

-Dziękuje dowidzenia.

Szybkim krokiem opuściłem szpital po czym wsiadłem do auta i odjechałem.

Pov Erwin

Otworzyłem ciężko oczy, miałem rozmazane pole widzenia. Jasne światło draźnilo mi oczy.

Zastanawiałem się gdzie jestem?

Z tego co pamietam wjechałem w jakieś drzewo i słyszałem odgłos karetki potem już nic.

Zacząłem otwierać i zamykać oczy aby rozszerzyć pole widzenia.

Zacząłem się rozglądać, byłem w szpitalu.

Wstałem lekko obolały z łóżka. Dopiero teraz poczułem, że boli mnie noga i głowa.

Szybko przeleciałem wzrokiem po moim ciele. Zauważyłem zabandażowaną nogę. Klatki piersiowej nie widziałem bo miałem ją zakrytą.

Usłyszałem otwieranie się drzwi.

-Erwin kurwa oszalałeś.

Od razu rozpoznałem ten głos był to Carbo.

Poczułem jak chłopak lekko popycha mnie na łóżko abym znów leżał.

-Odpocznij Erwinku.-Powiedział zatroskany Kui.

-Nie róbcie ze mnie kaleki, dam radę.-Fuknąłem wkurzony.

-Nie robimy z ciebie żadnej kaleki po prostu odpocznij.-Powiedział Kui.

-Niech wam będzie.

Nie miałem ochoty się z nimi kłócić. Mam nadzieje, że nie będą mi zadawać zbędnych pytać, a co się stało? Albo tym podobne.

Nawet nie zauważyłem jak lekarz wszedł do pomieszczenia.

-Muszą państwo wyjść, będę chciał porozmawiać z Panem Erwinem na osobności.-Powiedział lekarz posyłając wszystkim uśmiech.

-Jestemy rodzina nie ma pan prawa na...-Przerwałem dla Carbo.

-Dajcie spokój to nie potrwa długo.

Zawsze taki byłem. MorwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz