8

553 49 2
                                    

Pov Erwin

Minęło dwa dni od tamtej rozmowy z szatynem przez ten czas naprawdę dobrze się dogadujemy. Żartujemy, dogryzamy sobie nawzajem, są pomiędzy nami lekkie kłótnie, ale szybko one mija jął.

Wracaliśmy z Carbo od Kuia musieliśmy do niego podjechać, ponieważ szykujemy jakiś większy napad, czyli na Pacyfika.

Wymyśliliśmy spoko plan mam nadzieje, że się uda.

Odwiozłem Carbo pod aparty bo musi coś po załatwiać. Szybko się pożegnaliśmy po tym białowłosy wyszedł z auta i odprowadziłem go wzrokiem.

Nie miałem co robić więc pomyślałem, że sobie trochę pojeżdżę.

Pojechałem w miasto.

Tego dnia Los Satnos było promienne przez słońce, na sam widok pięknej pogody się uśmiechnąłem.

Lubiłem jak jest cicho i spokojnie nikt mi nie przeszkadzał.

Myślałem często o szatynie.

Nadal nie wiem dlaczego?

Postanowiłem to sobie wybić z głowy i rozkoszować się ciepłym i spokojnym dniem.

Niestety nie za długo to trwało bo usłyszałem za sobą syreny policyjne, pewnie to dlatego, że przejechałem na czerwonym świetle. Nie miałem ochoty uciekać a po drugie nie jestem za dobrym kierowcą jeszcze gorzej mogło by to się skończyć.

Zatrzymałem się.

-Proszę zjechać na pobocze.-Powiedział poważnie policjant.

Od razu rozpoznałem ten głoś aż mój kącik ust podniósł się do góry.

Popatrzyłem na lusterko czy jest sam na szczęście był sam.

-Pewnie.-Powiedziałem po chwili.

Zjechałem na pobocze a on tuż za mną.

-Proszę zgasić pojazd i rączki na kierownicy.

-Z wielką przyjemnością.-Powiedziałem.

Szatyn wyszedł z auta spojrzałem na niego przez lusterko.

Dlaczego on jest taki przystojny?

-Dzień dobry Gregory Montanha odznaka 05, wie dlaczego pan został zatrzymany?-Wybudził mnie policjant z namysłu.

-Em a tak cześć.-Powiedziałem zakłopotanie.

Szatyn na moje zachowanie się zaśmiał i oparł się łokciami o otwarte okno.

-Co pana bawi?-Spytałem.

-Ty.

Spojrzałem na niego pod irytowany.

-Dobra nie ważne, zacznijmy więc przejechał pan na czerwonym świetle i to dość szybko więc..

Nie dałem mu dokończyć.

-Więc tylko upomnienie.-Popatrzyłem na niego uśmiechając się.

-Nie mogę tego zrobić.-Powiedział stanowczo.

-Dla mnie nie odpuścisz?-Szepnąłem i popatrzyłem mu głęboko w oczy.

Pomyślałem, że go na mówię, ale w inny sposób.

-Czy pan mnie podrywa?-Podniósł jedną brew do góry pytająco.

-Może, przeszkadza ci to?-Zbliżyłem się do niego i przegryzłem wargę.

Szatyn od razu odwrócił wzrok zauważyłem kontem oka, ale chyba się zarumienił?

-Jeśli pan nie odpowiada to znaczy, że mogę kontynuować.

Zawsze taki byłem. MorwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz