-29-

1.3K 109 32
                                    

Katsuki

Od zaginięcia All Mighta minęło parę dni, nikt nie wiedział, gdzie jest ani czy nadal żyje.
Dyskutowaliśmy o tym całą klasą, oglądając wiadomości, gdy nagle ekran telewizora zrobił się czarny, zgasł, następnie ponownie się włączył, lecz teraz nie oglądaliśmy już wiadomości.

Na ekranie siedział chuderlawy mężczyzna z żółtymi włosami z przodu opadającymi na twarz oraz dziwnymi oczami. Był przywiązany do krzesła, a usta miał związane. Patrzył w ekran z wyraźnym przerażeniem.

-Już widać? -Usłyszeli nieznany dotąd głos.

-Widać, idź już.

Przed ekranem pojawiła się dość niska postać w czarnej bluzie z kapturem na głowie oraz czarnej masce tlenowej.

-Dzień dobry. -Odezwała się zniekształconym przez maskę na twarzy głosem. -Pewnie nie wiecie, co się aktualnie dzieje.

-No nie wiemy. -Prychnąłem do siebie.

-Csi. -Uciszyła mnie któraś z dziewczyn, na co tylko przewróciłem oczami.

-Zaraz się jednak dowiecie. Widzicie tego tutaj mężczyznę? -Wskazała dłonią na człowieka na krześle. -Oto wasz symbol pokoju, słynny All Might. -W pokoju nagle zapanowała cisza, do tej pory każdy coś między sobą szeptał, a teraz zapadła cisza jak makiem zasiał. -Zdziwieni? Tak, też mi było trudno w to uwierzyć. -Postać zdjęła maskę, prawdopodobnie po to, aby łatwiej się jej mówiło. Otworzyłem szerzej oczy, żeby przyjrzeć się jej twarzy, lecz była zasłonięta kapturem. -Prawdopodobnie każdy już słyszał, że All Might został porwany przez, podobno, łatwą do pokonania grupę złoczyńców. Jeśli naprawdę jesteśmy taką łatwą grupą to dlaczego on znajduje się teraz w naszej bazie i siedzi tu związany oraz bezsilny? -Postać nareszcie zdjęła kaptur.

Przez długą chwilę nikt nic nie mówił, wpatrywałem się tylko w ekran szeroko otwartymi oczami, nie mogąc uwierzyć w to, co widzę.

-Deku... -Szepnąłem do siebie, tym samym zwracając na siebie uwagę osób z klasy.

-Znasz go?

Pokazałem im, że mają siedzieć cicho i na nowo skupiłem się na tym, co chłopak mówił. Obracał właśnie nóż w ręce.

-Podejrzewam, że mnie nie kojarzycie, jestem nowy w tej branży. A oto mój debiut. Mówcie mi Deku, miło mi. -Uśmiechnął się do kamery. -Niecierpliwicie się? No tak, nudno i dużo gadam. Pewna osoba mi kiedyś powiedziała, że mam się wreszcie zamknąć i zabić...

Nie słuchałem, co mówił dalej. Wpatrywałem się w niego, jak w obrazek. Wydawał mi się tak dobrze znany, a jednak tak obcy. Dopiero, co się z nim widziałem, już wtedy miał to zaplanowane?
Tą "pewną osobą" byłem ja i w tym momencie naprawdę żałowałem, że powiedziałem coś takiego.
Klasa zauważyła moja dziwne zachowanie i chciała coś powiedzieć, lecz ja nadal kazałem im milczeć.
Izuku wykonał nagle gest ręką, którego z początku nie zrozumiałem i wbił nóż w ramię człowieka, który jęknął wypluwając z ust krew, która jednak zabrudziła tylko szmatę na ustach.

-Co się stanie, gdy nasz symbol pokoju zginie? Do tego z rąk nowicjusza? -Zadawał pytania zielonowłosy.

To nie może być on, myślałem. Nigdy by czegoś takiego nie zrobił. A jednak w tych zielonych, teraz już wyblakłych oczach nie widziałem żadnej iskierki dobra czy zawahania. Tylko nienawiść i coś, czego nie potrafiłem nazwać. Samotność?

Chłopak wyjął z kieszeni pistolet, odbezpieczył go i przyłożył do skroni bohatera. Zdjął mu opaskę z twarzy i odwrócił wzrok od kamery, aby spojrzeć na niego.

-Jakieś ostatnie życzenie?

-Niech z klasy 1A wyrosną wielcy bohaterowie... -Zdołał wykrztusić nim chłopak nacisnął spust.

Rozległ się głuchy dźwięk wystrzału i przed oczami każdy miał teraz widok martwego już ciała byłego bohatera numer 1., symbolu pokoju, lecz ja zwróciłem uwagę głównie na wyraz twarzy nastolatka. Psychopatyczny uśmiech zagościł na jego ustach, był wyraźnie zadowolony z tego, co właśnie zrobił.

Naprawdę to zrobił, zabił kogoś kogo przez tyle lat podziwiał, całe swoje życie. Mimo że All Might wyrządził mu najmniej krzywd. W takim razie, co zrobi ze mną?

-Umarł... -Wyszeptałem do siebie, nie odwracając wzroku od telewizora.

Myślałem o Deku, nie o All Mighcie. Nie dotarła jeszcze do mnie informacja, że on naprawdę nie żyje. Zginął z ręki Izuku Midoriyi, jego największego fana, który analizował wszystko, co ten robił.
Tyłu złoczyńców starało się go zabić, a zginął z rąk amatora, piętnastolatka.

Nie mogłem zrozumieć, czemu to zrobił. Widziałem jednak na twarzy nastolatka coś, czego prawdopodobnie nikt inny nie zobaczył. W tych oczach oprócz nienawiści była także samotność.
Izuku spędził parę tygodni w psychiatryku, w którym gówno zrobili, widać to po nim było.
Nie był zwykłym nastolatkiem, który dopiero co skończył gimnazjum. On miał to "coś", co sprawiło, że nie tylko uciekł z szpitala psychiatrycznego, a również został złoczyńcą, SAM zabił właśnie profesjonalnego bohatera numer 1, i nie wyglądał na smutnego z tego powodu. Wręcz przeciwnie, wydawało się, jakby właśnie pozbył się jednego ze swoich problemów.

-Deku... -Ponownie szepnąłem i gwałtownie wstałem, żeby wyjść z pomieszczenia, gdyż w oczach zgromadziły mi się łzy.

-Bakugo. -Stanął przede mną Gównowłosy z dziwnym wyrazem twarzy i położył ręce na moich ramionach. -Znasz go?

-Spierdalaj, zejdź mi z drogi. -Warknąłem, wycierając szybko ręką łzy.

-Płaczesz? -Usłyszałem głos Momo.

-Nie, kurna, śmieję się. -Przewróciłem oczami, prychając i przepchnąłem się między nimi, kierując się do wyjścia z budynku.

Zniszczony  (Villain Deku) ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz