-14-

1.9K 142 23
                                    

Oparłem się plecami o drzwi i zjechałem na podłogę.
Myślałem nad tym wszystkim.
A przede wszystkim nad jedną rzeczą.

Dlaczego było mi tak okropnie smutno, gdy w moim koszmarze, Bakugo został zabity?
Przecież sam chciałem to zrobić, tak?
Chciałem go zabić.
Nienawidzę go, prawda? Co mam czuć po tych wszystkich latach? Tylko nienawiść, a ja poprostu nie potrafię go znienawidzić.
Wspomnienia z dzieciństwa, gdy byliśmy przyjaciółmi ciągle wracają. Czy to dlatego jest tak, a nie inaczej? Dlatego nie potrafiłem się cieszyć z jego cierpienia? Dlatego?

Po moich policzkach ponownie spływały łzy. Bardzo dużo łez.
Na początku mój płacz był cichy, lecz po chwili zmienił się w głośny szloch, którego nie mogłem opanować. Wiedziałem, że oni to wszystko słyszą, przez co byłem wściekły na siebie.

-Izuku! Otwórz drzwi! -Usłyszałem głos, któregoś z mężczyzn.

Nie odpowiedziałem na polecenie i osunąłem się na ziemię. Leżałem skulony na podłodze.

Dlaczego, gdy nie ma przy mnie Kacchana odczuwam taką pustkę? Dlaczego czuję, jakbym stracił część siebie? Czemu tak mi na nim zależy? Za te wszystkie krzywdy, które mi wyrządził powinienem z przyjemnością patrzeć, jak umiera. Ale ja poprostu nie mogłem.
Może to przez marzenie zostanie bohaterem? Bo bohater nie zabija człowieka tak poprostu.
Dalej chcę być jak All Might?
Nie. Nie chcę.
Moje miejsce jest tu, gdzie mnie doceniają.
Nienawidzę was, profesjonaliści.
Nienawidzę cię, All Might. Nienawidzę z całego serca.
Myśląc to, czułem, że to prawda, za to gdy myślałem, że nienawidzę Katsukiego, coś w głowie mi mówiło, krzyczało: Nie kłam!

Ale dlaczego potrafię nienawidzić kogoś, kogo podziwiałem przez tyle lat, a kogoś, kto wyrządził mi największe krzywdy już nie? To jest normalne?
Nie, Izuku. To nie jest normalne, odpowiedziałem sam sobie.
Powinienem siedzieć w tym psychiatryku, a nie bawić się w złoczyńcę.

Z takimi chaotycznymi myślami oraz miesznymi uczuciami wstałem w końcu chwiejnie z podłogi i otworzyłem drzwi.
Przepchnąłem się między ludźmi stojącym przed drzwiami i podszedłem do szafy.

-Co robisz? -Pytała Himiko, podchodząc do mnie.

-Pakuję się. -Odparłem cicho, wyjmując torbę z głębi szafy.

-Czemu?!

-Jestem bezwartościowym śmieciem, co to nawet nie potrafi patrzeć na czyjeś cierpienie, nie mam indywidualności. Moje miejsce jest w psychiatryku. Nie uda mi się zostać złoczyńcą, tylko wam przeszkadzam.

-Nie! Zostań! -Krzycząc to dziewczyna, wręcz rzuciła mi się na szyję.

Tomura podszedł do mnie wolno.

-Nie jesteś bezwartościowy. Jesteś niezwykłą osobą, Izuku. Wierzę, że uda ci się zostać idealnym złoczyńcą, musisz tylko jeszcze trochę poćwiczyć. Nie poddawaj się. Tak nic nie osiągniesz. A teraz, odłóż ten plecak i wszyscy do łóżek. Rano idziemy do szefa. -Zarządził na koniec.

Stałem niezdecydowany.
Te słowa mogły być mówione z litości, a ja nie chciałem litości.

- Najpierw udowodnij, że mówisz szczerze. -Powiedziałem w nagłym napływie odwagi.

-Jak? -Shigaraki popatrzył na mnie.

-Nie wiem. -Zzruszyłem ramionami, wyganiając ich z pokoju i rzucając szybkie ,,dobranoc", oraz zamykając drzwi.

Podszedłem do lustra znajdującego się na ścianie i popatrzyłem na swoje odbicie. Oczy zapuchnięte i czerwone od płaczu. Górna część piżamy z brudnym śladem dłoni od krwi. Twarz była bardzo blada, prawie biała. Podwinięte rękawy pokazywały pocięte ręce i wiele blizn.
Dłonie wciąż były brudne od czerwonej cieczy. Moje zielone oczy dawniej świecące radością i iskierką nadziei, wyblakły i w niektórych miejscach były prawie czarne, choć może mi się wydawało przez półmrok panujący w pomieszczeniu.
Przypatrywałem się jeszcze przez chwilę swojemu odbiciu, gdy zobaczyłem w swoich oczach odbicie jakiejś białej postaci.

Odwróciłem się od lustra, aby spojrzeć, czy aby na pewno nie ma nikogo za mną. Nie było.

Ponownie spojrzałem na swoje odbicie.
Oczy zrobiły się czarne, przez co sylwetka postaci była bardziej widoczna.

Usłyszałem głos.

-Nie poddawaj się Izuku. Kocham cię.

To był głos babci, ale całkiem inny niż wcześniej. jakby kobieta była schorowana i zmęczona.

Może to był mój głos?

Moje tęczówki ponownie zmieniły kolor na swój naturalny. Nie odpowiedziałem i bez żadnych odczuć położyłem się do łóżka.

Niestety do rana nie mogłem zasnąć.
O 6:00 wstałem i ubrałem się, tak jak ostatnim razem, gdy wybierałem się do All for One, po czym zszedłem po schodach na parter.

Na dole nikogo jeszcze nie było, więc postanowiłem sam się obsłużyć. Chciałem zjeść coś przed pójściem do gabinetu szefa, więc zabrałem się za robienie jajecznicy, chociaż nie byłem specjalnie głodny.
____________________________________________

W następnym rozdziale Deku otrzyma quirk. Postaram się, aby od tamtego momentu był bardziej... Chory?
Wiecie o co chodzi.

Mam nadzieję, że ten jakże nudny rozdział, który nic nie dodał do fabuły się spodobał :')

Do następnego!

.poprawiony.

Zniszczony  (Villain Deku) ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz