-21-

1.6K 127 12
                                    

Maszerowałem powoli, bez stresu w stronę głównej części ośrodka.
Po drodze, za pomocą telekinezy, rzucałem różnymi mniejszymi i większymi przedmiotami w różne kierunki, aby zdezorientować wroga.

Doszedłem do miejsca, w którym Shigaraki wraz z Kurogirim walczyli z silniejszymi uczniami. Słysząc dźwięki walki wywnioskowałem, że uczniowie stawiają spory opór.

Zakradłem się do krzaka stojącego nieopodal i schowałem się za nim, obserwując sytuację.
Kurogiri walczył z jakimś chłopakiem w szarej zbroi, którego quirkiem było chyba jakieś przyspieszenie w nogach.
Natomiast Tomura walczył z dwoma blondynami.

Jednego nie rozpoznałem. Miał niebieskie okulary na nosie i czarny pasek we włosach, ale drugi chłopak wydawał mi się bardzo znajomy. Ubrany w ciekawy strój z pomarańczowymi pasami- Katsuki Bakugo.

Inni z Ligii walczyli z innymi uczniami. Była wśród nich niska brunetka w różowo-niebieskim stroju. Z tego, co widziałem, wywnioskowałem, że jej indywidualnością jest zero grawitacji.
Był tam również wyższy ode mnie czerwonowłosy chłopak. Za każdym razem, gdy ktoś ze złoczyńców go atakował ten utwardzał skórę i blokował atak.
Coraz więcej osób atakowało tego chłopaka. Banda idiotów nie umiejąca sobie poradzić nawet z jednym nastolatkiem.

Westchnąłem i, jakby od niechcenia, wyszedłem z ukrycia, powoli kierując się w stronę wspomnianego wcześniej chłopaka i walczących z nim istotami.
Obszedłem pole bitwy dookoła i podszedłem od tyłu do walczącego czerwonowłosego.
Wyciągnąłem nóż i gdy ten bronił się rękami przyłożyłem ostrze do jego szyi. Był wyraźnie zaskoczony.

-No co? Zdziwiony? Następnym razem zabezpieczaj tyły. -Szepnąłem mu do ucha, dalej trzymając sztylet przy jego krtani.

Ten spróbował się wyrwać i mnie uderzyć, jednak ja tylko bardziej przycisnąłem ostrze do szyi chłopaka, robiąc na niej małe wcięcie.

-Nie wyrywaj się, bo źle się to dla ciebie skończy. -Powiedziałem ze spokojem i jakby na potwierdzenie moich słów jeszcze trochę przycisnąłem ostrze do jego szyi.

Usłyszałem za sobą szybkie kroki.
Zręcznie wyminąłem wybuch wymierzony w moją stronę. Odskoczyłem, nadal pilnując czerwonowłosego chłopaka.
Odsunąłem nóż od gardła nastolatka i szybko wbiłem go w jego ramię, zanim ten się zorientował i zdążył utwardzić skórę na rękach. Wydał z siebie krzyk bólu i upadł, na ziemię trzymając się za ramię.

Ja w tym czasie unikałem wybuchów wymierzanych we mnie z coraz większą siłą. Wiedziałem, kto nimi we mnie miotał.

Gdy kolejny, największy wybuch został wymierzony w moją stronę skoczyłem wysoko i kopnąłem chłopaka mierzącego we mnie kolejnym wybuchem. Ten upadł na plecy i przez chwilę patrzył na mnie zdezorientowany, gdy ja lądowałem na nogi.
Kacchan patrzył na mnie uważnie, widząc to zdjąłem czarny kaptur z głowy.

Katsuki

Złoczyńca stojący przede mną zdjął czarny kaptur, który miał na głowie. Patrzyły teraz na mnie zielone oczka chłopaka z zielonymi włosami.
To nie może być Deku. On nigdy by... Przeszło mi przez myśl, ale zdałem sobie sprawę, że to trochę, jak ja.

-D-Deku? -Wyszeptałem, nie spuszczając z niego wzroku i otworzyłem szerzej oczy.

-Witaj, stary "przyjacielu". -Zrobił cudzysłów w powietrzu, przewracając oczami z pogardą, co jeszcze bardziej mnie zdezorientowało.

Nie spodziewałem się go tutaj. Nie spodziewałem się złoczyńców na pierwszym treningu w USJ, lecz jego tym bardziej. Miałem mieszane uczucia co do tego.

-Powiedz, że cię do tego zmuszają.

-Otóż nie.

-Ale jak ty...

-Ależ normalnie. -Przerwał mi. -Po tym, jak ty z moją matką mnie porzuciliście znalazłem sobie nową rodzinę.

-Nie możesz tak ich nazywać, to złoczyńcy! -Krzyknąłem, widząc, że chłopak mówi całkiem poważnie.

-Mogę.

-Nie!

-Tak. -Mówił do mnie bardzo spokojnie z powagą, co mnie zdenerwowało.

-Nie.

-Oni przynajmniej mnie szanują i nie traktują jak nic nie wartego bachora! -Wkurzył się Izuku w końcu Izuku.

Dawno go nie widziałem, tym bardziej zdenerwowanego.
To nie może być ten sam Izuku, którego znam, myślałem.
Na pewno go szantażują. On nigdy z własnej woli nie zgodziłby się, by dołączyć do złoczyńców.

-Deku, powiedz, że to żart. Proszę. -Szepnąłem, patrząc mu w oczy.

Ponownie nie dostrzegłem w nich tej zielonej radosnej iskierki. Patrzył na mnie chłodno i z bólem.
Mój widok musiał mu sprawiać ogromne cierpienie, nie dziwiłem się.
Zdawałem sobie sprawę z tego, co mu robiłem. Na prawdę bardzo żałowałem i wiedziałem, że mi tego nie wybaczy.
Ale miałem nadzieję, że stary Izuku jeszcze tam jest. Zagubiony, skrzywdzony, samotny. Nie wiedzący, co robić.
Robiący wszystko, aby przeżyć. Trzeba tylko mu pomóc i pokazać, że jest ważny.

Bardziej niż nad jego oczami i ich wyrazem zastanawiałem się, czemu nagle wezbrał we mnie żal i współczucie?

-To nie żart, ja już nie żartuję. -Powiedział to z takim wyrazem, iż miałem wrażenie, że zaraz się na mnie rzuci.

A ten tylko stał jak stał i patrzył na mnie wzrokiem wyrażającym smutek i niechęć do życia.
Zwłaszcza to drugie mnie cholernie zmartwiło.

Coś się zaraz wydarzy, ja to wiem...


.poprawiony.

Zniszczony  (Villain Deku) ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz