-33-

1.1K 106 26
                                    

Katsuki

Zostałem wezwany przez Aizawę do pomieszczenia, w którym, jak się okazało, przetrzymywali Deku.

Jego widok w takim stanie był... Dziwny.
Zielonowłosy patrzył tępo w ścianę wyraźnie zamyślony, a ręce miał związane z tyłu krzesła. Związane sznurem i dodatkowo spięte metalowym, dużym czymś, co przypominało kajdany, którymi spięto mnie podczas festiwalu sportowego.

Podszedłem do stolika i usiadłem na drugim krześle naprzeciw Izuku, który odwrócił wzrok od sufitu i spojrzał na mnie.

Przeszedł mnie dreszcz. Ten wzrok był dziwny. Nie wyrażał kompletnie nic, a jednocześnie tak dużo.
Strach, złość, nienawiść. Zdenerwowanie, samotność.
To wszystko zakryte było pustką.

Izuku uśmiechnął się, przez co musiałem przestać wpatrywać się w jego oczy, aby nie nabrał jakichś podejrzeń.

-Hej, Kacchan. Jak miło mi cię widzieć.

Była to kolejna rzecz, która mnie zdziwiła. Deku zachowywał się tak, jakby miał dwie osobowości. Raz był dla mnie przerażająco, wręcz, miły, a za drugim niemiły.

-Nie przyszedłem tu, żeby z tobą plotkować.

-Tak, ja też. -Jego ton nagle diametralnie się zmienił. Był suchy i nie ostry. -Wiem, że to ty powiedziałeś im, gdzie znajduje się nasza baza.

Cholera.

-Skąd takie wnioski?

-Bo tylko z tobą się widywałem.

Cholera. Prawda.

Nauczyciele słuchali nas przez głośniczek wbudowany w ścianę, i wiedziałem, że usłyszeli to.
Widziałem, jak wymieniają ze sobą spojrzenia spod zmarszczonych brwi, i już wiedziałem, że mam przechlapane.

Mogą mnie uznać za zdrajcę.

-To nie znaczy, że to ja im powiedziałem. -Starałem się mówić spokojnie, chociaż w rzeczywistości byłem w cholerę zestresowany.

-Czy ty myślisz, że jestem debilem? -Podniósł trochę wzrok, wpatrując się we mnie wzrokiem, który teraz wyrażał tylko nienawiść do mojej osoby.

-Nie.

-Za takiego mnie miałeś przez całe moje życie.

-Tniesz się nadal? -Wypaliłem, nie chcąc słuchać, jak ten przypomina mi wszystko, co mu zrobiłem.

Jego wyraz twarzy natychmiast się zmienił i pojawił się na niej lekki uśmiech.

-Naprawdę chcesz wiedzieć? -Nic nie odpowiedziałem, gdyż ton, jakim to mówił był wyraźnie wyzywający. -Tak, tnę się, a tobie nic do tego.

-Deku... -Westchnąłem głośno, zaciskając dłonie na swojej bluzce. -Pogadajmy tak, jakbyśmy się nigdy wcześniej nie znali.

Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę z głupoty, jaką powiedziałem.
Jak ON miałby rozmawiać ZE MNĄ, jakbyśmy się wcale nie znali?

-Jak? Powiedz mi, jak? Jak, Katsuki, mam normalnie rozmawiać z kimś, kto zrobił mi tyle złych rzeczy? Bicie, być może, bym ci wybaczył, ale to, co zrobiłeś potem... -Urwał.

Słyszałem w jego głosie strach, nutkę niepewności. Głos mu się załamał, co znaczyło, że wspomnienia wracają.

Znaczyło też jednak, że on nadal tam jest. Zepsuty do cna, czego powodem byłem ja, ale był. I wiedziałem, że jest zagubiony.

Życie nie raz dało mu ogromnego kopa w dupę, a ja nie poprawiałem jego sytuacji.

Zjebałeś, Katsuki.

Aizawa Shota

-Może im przerwać? -Usłyszałem głos dyrektora, na co nie odpowiedziałem.

Przez szybę wpatrywałem się w obu nastolatków.
Między nimi wyraźnie panowała napięta atmosfera.

Chciałem się dowiedzieć, co Bakugo takiego zrobił mu później. Być może to by ułatwiło całe śledztwo w tej sprawie.

Być może uratowali byśmy tego chłopca.

Po zachowaniu Katsukiego wcześniej wywnioskowałem, że mu zależało na uratowaniu zielonowłosego.
Wyraźnie czuł się winny temu wszystkiemu.

Nie był zdrajcą.

Nawet przez chwilę tak nie pomyślałem mimo tego, co usłyszałem.
On się poprostu zgubił. Tak, jak tamten chłopak.

Stał się niebezpieczny, bardzo. Zabił sam symbol pokoju, ale coś musiało być tego powodem. Każdy złoczyńca ma powód, by nim być. Najczęściej jest to ciężka i przykra przeszłość, ale bohaterowie mają ją gdzieś. Wykonują swoją pracę, ratowania ludzi przed złem.
Dlatego Bakugo, ja i inni nauczyciele UA mamy obowiązek uratować to dziecko. Bo złoczyńców nikt nie ratuje, a powinniśmy zacząć robić to już dawno.

Izuku

Usłyszałem otwieranie drzwi, więc spojrzałem w ich stronę. Do pomieszczenia wszedł Eraserhead, na którego widok się uśmiechnąłem.

-Oh, mamy towarzystwo.

-Zostawimy was i waszą bazę w spokoju, jeśli odpowiesz po dobroci na parę pytań. -Usłyszałem i zaraz uśmiech zniknął z mojej twarzy.

Zmarszczyłem lekko brwi, zastanawiając się.
Nie chciałem, by znaleźli Shigarakiego, Himiko i resztę. To byli moi przyjaciele, rodzina. Zaopiekowali się mną.

Huh... Coś z bohatera mi zostało...

-Dobrze. -Powiedziałem, patrząc spokojnie na tamtą dwójkę.

Ciemnowłosy usiadł na trzecim krześle i przysunął bliżej blondyna. Ja nadal miałem związane ręce i zaczynałem czuć, jak mi drętwieją. Upierdliwe uczucie.

-Na pewno nie chcesz, żebyśmy coś zrobili twoim znajomym, prawda? -Zaczął bohater. Pokręciłem głową. -Więc daj sobie pomóc.

-Nie potrzebuję pomocy.

-Słyszałem, że uciekłeś ze szpitala psychiatrycznego. -Zawodowiec całkiem zignorował to, co powiedziałem.

Pokiwałem głową powoli. Nie pytałem Bakugo, po co mu to wszystko powiedział. I tak by nie odpowiedział.

-Jeśli naprawdę nie chcesz, by coś im się stało, wrócisz tam.

-Chyba cię pojebało. -Wypaliłem pod wpływem emocji.

Hej! Jest wreszcie rozdział, mam nadzieję, że się spodoba.
Być może napisany trochę inaczej niż zwykle. Mam też nadzieję, że nie przeszkadza wam ciągła zmiana perspektywy.

No i, miłych świąt.

Jeśli ci się spodobał to komentarze i gwiazdki mile widziane.

Zniszczony  (Villain Deku) ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz