-17-

1.7K 126 19
                                    

16:00. Stałem przed wejściem na schody do piwnicy, czekając na Tomurę. Zaraz mieliśmy zacząć pierwszy trening z moim darem.

-Chodź. -Powiedział i skierował się schodami na dół, a ja za nim.

Będąc już w piwnicy wyposażonej niczym siłownia, Tomura zaczął mówić.

-Z tego, co słyszałem otrzymałeś telekinezę, tak?

-Tak. -Odpowiedziałem krótko.

-Na początek musisz się nauczyć podnosić małe przedmioty. Na przykład to. -Postawił na stole stojącym w rogu pokoju szklankę.- Przenieś ją tam. -Wskazał palcem drugi koniec pomieszczenia.

Zignorowałem to, co powiedział do mnie mężczyzna i od razu zabrałem się za kanapę stojącą za nim.

-Ej, co ty robisz?! -Zdenerwował się, widząc, co próbuję zrobić.

Nie odpowiedziałem i dalej wykonywałem czynność.

Palec wskazujący skierowałem na starą trochę zakurzoną kanapę i skupiłem się na tym przedmiocie, zamknąłem oczy.

Po dłuższej chwili, gdy je otworzyłem i nie widziałem oczekiwanych rezultatów, trochę się wkurzyłem.
No dobra, trochę to mało powiedziane. Szczerze, to straciłem panowanie nad sobą.

Zamknąłem je jeszcze raz i skupiłem się jeszcze bardziej.
Byłem tak zły, że coś tak łatwego nie chce mi wyjść.
Napiąłem wszystkie mięśnie i podniosłem dłoń. Podnosiłem mebel coraz wyżej. Czułem to po ogromnym bólu dłoni.
Poczułem, że coś spływa po mojej twarzy.
Zapewne była to krew, gdyż poczułem okropny ból.

Otworzyłem oczy i spojrzałem na kanapę latającą pod sufitem. Byłem z siebie dumny, lecz wciąż mi czegoś brakowało.

Zaczęła mnie boleć ręka, jednak ja nie chciałem odpuścić. Oczy strasznie piekły.
Czułem furię. Byłem zły, że tylko na tyle mnie stać.
Jestem Izuku Midoriya i jestem złoczyńcą.
Będę najsilniejszym ze wszystkich z Ligii i z poza też, ale najpierw muszę się nauczyć podnosić jak największe przedmioty.

-Deku, przestań już. -Usłyszałem głos Shigarakiego stojącego kawałek ode mnie.

-Nie. -Zamknąłem ponownie, szczypiące mnie, oczy.

Głowa strasznie mnie rozbolała, a z oczu dalej płynęła krew.
Ręka opadała z sił, jednak coś mówiło mi, żebym nie przestawał, bo to pokaże moją słabość.

Słuchałem tego głosu. Nie słuchałem Tomury. Liczyło się teraz, żebym jak najszybciej opanował moc i stał się silny.
Otworzyłem oczy. Prawe oko bolało najbardziej.

Ręka sama zaczęła opadać, więc postanowiłem przestać.
Zanim to jednak zrobiłem wyobraziłem sobie Kacchana.
Wykonałem szybki ruch nadgarstka i sofa poleciała na ceglaną ścianę z ogromną siłą i zrobiła w niej sporych rozmiarów dziurę.

Tak, tak ma skończyć Katsuki, jak tylko się z nim spotkam. Nie będę się nad nim litował tak, jak on nie litował się nade mną.

Opuściłem rękę i się za nią złapałem.
Piekło okropnie. O oczach już nie wspomnę.

-Cholera. -Syknąłem, trzymając się za nadgarstek. Lekko się zgiąłem.

-Deku. Twoje oko. -Usłyszałem za sobą cichy głos Tomury, który wszystko widział.

-Co z nim? -Spytałem, nie odwracając się do niego.

-Jest czerwone.

Nie odpowiedziałem i tylko skierowałem się do wyjścia z piwnicy, przy okazji kopiąc wszystko, co napotkałem na swojej drodze.

Wyszedłem z pokoju i poszedłem do siebie.
Po drodze spotkałem blondynkę.

-Co ci jest, Izu? -Zapytała zaniepokojona.

Nic nie powiedziałem, wyminąłem ją i zamknąłem się w pokoju, trzaskając drzwiami.

Podszedłem do lustra.
Moje prawe oko było czerwone, jakby zalane krwią. Nie widać było źrenicy, tylko czerwień. W sumie do twarzy mi z nim było.

Odwróciłem się i podszedłem do komody. Wyjąłem żyletkę i zdjąłem bluzę. Przyglądałem się przez chwilę swojemu wyrzeźbionemu brzuchowi po czym przyłożyłem nóż do ramienia.

Zrobiłem długą i głęboką ranę, i tak już krwawiłem, więc to nie robiło mi dużej różnicy.

Przypatrywałem się w milczeniu, jak krew spływa po moim przedramieniu aż do dłoni po czym kapie na podłogę.
Ten widok mnie uspokajał.
Zrobiłem jeszcze parę ran na rękach po czym założyłem bandaże.
Przyłożyłem żyletkę do swojego brzucha.

-Nie zaszkodzi. -Mruknąłem sam do siebie.

Nożem zrobiłem kilka niedużych cięć na brzuchu, po czym założyłem koszulkę i przebrałem spodnie.

Schowałem nóż tak, aby nikt go nie znalazł i ponownie podszedłem do lustra.
Patrzyłem na swoje oko, w którym dostrzegłem białą sylwetkę. Tę samą, co ostatnim razem.
Usłyszałem głos mojej babci. Był zaniepokojony i smutny.

-Uważaj na siebie, skarbie.

Nie odpowiedziałem i z bandaża zrobiłem sobie przepaskę na oko, którą założyłem i spokojny i cichy wyszedłem z pokoju.
____________________________________________

Mam nadzieję, że rozdział się spodobał.

Do następnego!

.poprawiony.

Zniszczony  (Villain Deku) ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz