Rozdział 12

17 3 0
                                    

7 października 1939 roku

Cztery dni temu miał do nas przyjechać Michał na małe wakacje, a Michasia miała wrócić do domu. Niestety plany się skomplikowały.
Tamtego dnia zasiedliśmy z rodzicami do obiadu. Nagle zadzownił telefon i mama podeszła, aby go odebrać.
Po chwili wróciła cała zapłakana. Razem z tatą, wiedzieliśmy, że stało się coś bardzo niedobrego.
- Mamo, co się stało? - Zapytałam. Matka nie odpowiedziała. Usiadła i ukryła twarz w dloniach.
- Ula, idź do swojego pokoju. - Poprosił tata, a ja posłusznie spełniłam jego prośbę.
Minęło ponad godzinę i nie wytrzymałam już. Poszłam do kuchni, aby się dowiedzieć, co się stało.
- Gdzie mama? - Zapytałam, widząc tatę, który siedział sam przy stole.
- Poszła się położyć. Dzisiaj rano aresztowano wujka Romana. Mama jutro pojedzie na wieś i zostanie tam na parę dni i mam do Ciebie prośbę. Czy w czasie nieobecności Twojej matki, zastąpisz ją w kwiaciarni? - Zapytał ojciec.
- Tak, oczywiście. Jak to się stało, że zabrali wujka Romka? - Spytałam zaniepokojona.
- Około godziny dwudziestej trzeciej szkopy przyszły i tak po prostu zaaresztowali go. Nie wiemy, co się z nim dzieje, czy jest przesłuchiwany, czy został wywiezioy do jakiegoś obozu. - Powiedział ojciec. Był tak samo jak ja bardzo zdenerwowany.
- Tato, nie wiem co powiedzieć. To jest po prostu straszne... Jak można aresztować niewinnego człowieka, który jest niewinny!? - Zapytałam przez łzy, który zaczęła spływać po moich policzkach.
- Ula, nic nie zrobimy. To nie jest od nas zależne. Ja też nie rozumiem jak człowiek może takie coś zrobić drugiemu człowiekowi, ale takie jest życie w dzisiejszych czasach. Musimy próbować teraz normalnie żyć i pogodzić się z tym, że możemy już go nigdy nie zobaczyć. - Powiedział tata, patrząc w podłogę.
- Ja... Muszę Ci coś powiedzieć. Wiem, że to nie jest odpowiedni moment, ale po tym, jak się zgodziliście, abym należała do organizacji, wraz z dziewczynami złożyłyśmy list, z prośbą o dołączenie. Grzesiu i Czarek pomogli nam załatwić formalności i teraz czekamy na rozpatrzenie wniosku. - Oznajmiłam i czekałam na odpowiedź.
- Dobrze, wytłumaczę to jakoś mamie. Jestem dumny, że mam taką córkę, ale Ula masz mi obiecać jedno - swoje zdrowie i życie będziesz stawiać na pierwszym miejscu. Bardzo Cię o to proszę! - Powiedział ojciec.
- Dobrze tato. - Odparłam i przytuliłam się do ojca.
Po długiej rozmowie udałam się do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i wzięłam do rąk korale, które kupił mi Cezary. Były takie piękne - przepełnione wspomnieniami i chwilami spędzonymi z nim i resztą przyjaciół. Rozmyślałam o tym, jak w ostatnim czasie wszyscy razem się do siebie zbliżyliśmy.
Usiadłam na fotelu przy oknie i patrzyłam na ludzi, którzy szli ulicą naprzeciw mojego okna. Nikt na nikogo nie zwracał uwag. Każdy miał jakiś cel. Jedni pragnęli szybko wrócić do domu, bez żadnych nieprzyjemności. Drudzy spacerowali i myśleli o dzisiejszej sytuacji i sensie życia w dzisiejszych czasach. Jeszcze inni to były dzieci, które radośnie biegały ze swoimi rowniesnikami. Nie zdawali sobie sprawy z tego, co się dzieje  w Polsce. Niemieccy oficerowie dumnie kroczyli po chodnikach. Zakochane pary chodziły za rękę. Moją uwagę przykłuł Szkop, którego już chyba widziałam. Szedł z jakąś kobietą.
- Jakie te Niemki są naiwne... W głowie im tylko elegancki oficerek z dużą ilością pieniędzy. Ale muszę przyznać, że ta jest akurat dość ładna, w porównaniu do innych
- Powiedziałam sama do siebie.
- Holera! Przecież to Benia! Jak ona może spacerować pod rękę z mordercą! Już ja sobie z nią pogadam! - Krzyknęłam i zasłoniłam okno. Nie chciałam ich obserwować, więc położyłam się na łóżko, które była daleko od okna. Jednak moja ciekawość była ode mnie silniejsza i ponownie przybliżyłam się do szyby. Niestety już ich nie było.

Wojna, czyli pierwsze skrzypce 1939 roku. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz