Rozdział 3

42 4 0
                                    

26 sierpnia 1939 roku

Szlam do teatru jak najszybciej potrafiłam. Spojrzałam na zegarek. Była godzina 14:20, a miejsce spotkania znajdowało się tuż za rogiem. Postanowiłam wejść na chwilę do kwiaciarni, aby dopytać się mamy, co kupić w sklepie. Kiedy wyszłam, to prawie wpadłam na mężczyznę, wyższego ode mnie i dobrze zbudowanego.
- Oh, bardzo Pana przepraszam - powiedziałam, nie patrząc na twarz nieznajomego.
- Nic się nie stało, tylko co tak oficjalnie! - Zapytał mężczyzna, że śmiechem w głosie.
- Cezary to ty, przepraszam, nie poznałam Cię. - Powiedziałam, chwytając się za czoło.
- Zostawiłaś u nas torebkę, proszę. - powiedział i podał mi ją do rąk.
- Ojej, faktycznie, ale ze mnie gapa, przepraszam, że musiałeś specjalnie za mną iść. - Powiedziałam i chyba lekko się zarumieniłam.
- Nic się nie stało przecież, ja również zmierzam do teatru na zajęcia. - Oznajmił z dumą.
- Naprawdę? - Odpowiedziałam z zaskoczeniem.
- Tak i z tego, co zdarzyłem się zorientować, to jesteśmy w tej samej grupie muzycznej. - Powiedział Czarek, spoglądając się na moją twarz.
- Naprawdę? To cieszę się, że będę tam znała chociaż jedną osobę. - Oznajmiłam, uśmiechając się do mojego towarzysza.
- Nie masz się czego bać, wszyscy muzycy są bardzo w porządku, ale pamiętaj, że będąc tam ze mną, nie będziesz czuła się samotna i odepchnięta. - Powiedział Czarek i posłał mi swój uśmiech.... Szczerzy uśmiech, ostatnio taki widziałam u mojego dziadka w moim śnie. Rzadko u kogo taki widywałam. Uśmiech Czarka był inny... Jego uśmiech wydawał mi się uczciwy, szczerzy i rozsiewający pozytywną energię. Mój stres nagle zmalał i poczułam się bardzo swobodnie w jego towarzystwie. Do końca drogi dyskutowaliśmy o tematach związanych z naszym wspólnym zainteresowaniem.

Wojna, czyli pierwsze skrzypce 1939 roku. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz