28 sierpnia 1939 roku
Zjadliwszy śniadanie usiadłam w dużym pokoju na kanapę i zaczęłam rozmyślać o zajęciach muzycznych i bracie Bernatki. Był na prawdę bardzo miły. Znaliśmy się już wcześniej, ale nigdy nie miałam okazji, aby zamienić z nim więcej, niż dwa, trzy zdania. Z mojego zamyślenia wyrwała mnie Michasia.
- Ula, pobaw się ze mną, proszę! - Powiedziała młodsza siostra łapiąc mnie za rękę i ciągnąć w stronę małego domku dla lalek. Był on na prawdę piękny. Jako mała dziewczynka marzyłam o takim, jednak moich rodziców nie było stać na kupno takiej zabawki. Michalina dostała go na swoje 6 urodziny od młodszego brata mamy i jego narzeczonej. Wujek często wyjeżdżał do pracy poza granicami Polski, więc miał możliwość zakupu jego z niższej cenie. Od początku wakacji rozpoczął pracę niedaleko wsi moich dziadków. Jutro miał się odbyć ich ślub. Rodzice od rana pojechali na wieś do babci i dziadka, aby pomóc w przygotowaniach, ponieważ impreza miała się odbyć u nich w domu. Wujek chciał zamieszkać wraz z Ewą na pierwszym piętrze rodzinnego domu. Babcia od początku wakacji promieniała z radości. Przez długi czas czekała na to wydarzenie.
- No Ula! - zawołała Michasia ciągnąc dalej moją rękę.
- No dobrze dobrze, już idę. - odparłam wstając z kanapy.
Po dwugodzinnej zabawie zadzwonił telefon.
- Zaczekaj chwilę, zaraz wracam. - Powiedziałam siostrze, kierując się w stronę korytarza. Dzwonek telefonu był bardzo głośny i nie lubiłam tego dźwięku.
- Tak, słucham? - Zapytałam przykładając słuchawkę do ucha.
- Ula? Marysia z tej strony. Chciałabyś może przyjść do mnie za pół godziny? Benia też będzie. - Powiedziała ze śmiechem w głosie.
- Wiesz chętnie, tylko rodzice są u babci, a ja zostałam z Michasią i nie zostawię jej samej. - Odparłam spoglądając na siostrę bawiącą się w pokoju obok.
- Możesz ją zabrać do mnie. Dam jej kredki i kartki. Będzie mogła rysować, a jeżeli się jej to znudzi, to dam jej moje stare lalki. Jestem pewna, że je pamiętasz. Jeszcze niedawno byłyśmy w jej wieku i bawiłyśmy się razem. - Powiedziała Maryńka.
- Tak, jak ten czas szybko leci... To o której mamy być? - Zapytałam opierając się o komódkę.
- Możecie przyjść o 13:30, do zobaczenia! - Powiedziała przyjaciółka.
- No papa! - odpowiedziałam krotko i odłożyłam słuchawkę.
Weszłam do pokoju i zobaczyłam siostrę sprzątającą swoje zabawki.
- Już koniec zabawy? - Zapytałam nachylając się do niej.
- Możemy się pobawić teraz wózkiem dla lalek? - Odparła nie odpowiadając na moje pytanie.
- Idziemy do Marysi za chwilę, ale jak chcesz możesz zabrać wózeczek. - Powiedziałam siadając na fotelu.
- No dobrze. - Odpowiedziała biegnąc po lalkę.
W czasie, w którym moja siostra szykowała swoje zabawki , postanowiłam zająć się sobą - rozczesałam moje gęste, trochę rudawe włosy, nałożyłam tusz do rzęs i lekko przypudrowałam twarz. Spojrzałam ostatni raz w lustro. Miałam na sobie brązową spódnice w kratkę i białą, zdobioną koszulę. Wyszłam z mojego pokoju, i zawołałam siostrę. Wyszłyśmy na korytarz mieszkalny i zamknęłam drzwi na klucz. Sprawdziłam jeszcze z dwa trzy razy, czy mieszkanie na pewno jest zamknięte.Po minutach piętnastu byłyśmy już u Maryśki. Michasia grzecznie zajęła się rysowaniem, a my w tym czasie rozmawiałyśmy na różne tematy.
- No to jak tam było z moim braciszkiem? - Zapytała Benia.
- Słucham? Jak to z twoim bratem? - Odparła Maryńka, zasypując nas dużą liczbą pytań.
- To ty nic nie wiesz nic? Mają zajęcia w tej samej grupie muzycznej i parę dni temu szli razem na spotkanie. - Powiedziała podekscytowana Bernatka.
- Na prawdę? A co z Adamem? - Zapytała kładąc na stole ciastka.
- Właśnie, z tego co pamiętam jedziesz jutro na wesele i dostałaś zaproszeniem z osobą towarzyszącą. - Powiedziała Bernatka z cwanym uśmiechem na twarzy.
- Dajcie mi dojść do słowa dziewczyny! - Krzyknęłam i wstałam z krzesła.
- Na weselu będę z Adamem, ale tylko jako kolega i koleżanka. - odparłam opierając się o szafkę kuchenną.
- Jak to? To nie jesteście już razem? - Zapytała zdziwiona Maryńka patrząc na mnie zaniepokojonym wzrokiem.
- Nie, nie jesteśmy - rozstaliśmy się w tym miesiącu. - Powiedziałam siadając na krześle.
- Przepraszam, nie wiedzialam, nie musimy o tym rozmawiać. - powiedziała Maryńka patrząc w swój kubek herbaty.
Nasze dalsze rozmowy nie dotyczyły już tematu mojego byłego chłopaka. Głównie skupiłyśmy się na sprawie zakupu podręczników do następnej klasy i innych obowiązkach, związanych z powrotem do nauki.
- Będę się już zbierać. Rodzice pewnie za chwilę wrócą i chciałabym przygotować dla nich jakiś ciepły posiłek. - Powiedziałam wstając.
- Ja też. - Oznajmiła Bernatka wychodząc na korytarz.
Po chwili byłyśmy gotowe do wyjścia. Pożegnałyśmy się z Maryńką i w połowie drogi rozdzieliłyśmy się. Po piętnastu minutach byłyśmy już w domu, gdzie przygotowałam szybki posiłek dla rodziców, którzy wrócili po chwili.
CZYTASZ
Wojna, czyli pierwsze skrzypce 1939 roku.
Historyczne" Zobaczyłam zielony samolot, który wypuszczał najprawdopodobniej bomby, spadające na pobliską kamienicę. Ściany zaczęły się burzyć, a szyby pękać. Cały budynek był w plomieniach. - Ula, co się dzieje? - Zapytała Michasia zasłaniając twarz rękoma. ...