Rozdział 20

21 2 0
                                    

1 października 1939 roku

Minęło parę tygodni, odkąd należę do organizacji. Na razie trwają szkolenia i jeszcze nie uczestniczyliśmy w żadnej akcji. Pierwsza ma się odbyć za niedługo.
Wujek czuje się już dobrze i wrócił wczoraj do pracy na gospodarstwie.
- Ula, obierz proszę ziemniaki! - Krzykneła mama, wyrywając mnie z zamyślenia. Wypaliłam do końca papierosa, schowałam zapalniczkę i moją ostatnią paczkę do szafy oraz otwarłam okno, aby wywietrzyć mój pokój. Kiedyś paliłam sporadycznie, jednak od jakiegoś czasu coraz częściej sięgam aby zapalić.
- Muszę z tym skończyć. - Powiedziałam w czasie obierania łupiny tak cienko, jak tylko potrafiłam.
W pewnym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Już otwieram! - krzyknęłam szybko odkładając nożyk przecinając sobie lekko kciuk.
Nie zwróciłam na to zbytnio uwagi, tylko podeszłam do wejścia.
- Słucham? - Zapytałam.
- To ja, Marysia. - Odparła przyjaciółka.
- Serwus, wejdź! - Oznajmiłam, zapraszając Rysę do kuchni.
- Mam wiadomości odnośnie akcji. Dzisiaj o godzinie dziesiątek spotykamy się w herbaciarni niedaleko rynku, omówimy plan, a potem przystąpimy do działania do działania. - Powiedziała Marynia.
- No nareszcie! A co będziemy robić? - Zapytałam, wycierając palec białą szmatką.
- Przyklejać na słupy jakieś plakaty. - Odparła.
- Ale dlaczego w sklepie z herbatami, a nie u sióstr zakonnych? - Spytałam zdziwiona.
- Musimy wstrzymać się ze spotkaniami w tamtym miejscu. Podobno Niemcy tam byli i od niedawna często tam zaglądają. Herbaciarnia to lokal rodziny jednego chłopaka od nas. Ustalono tajne zdanie - musisz je powiedzieć, ponieważ inaczej sprzedawca nas nie wpuści do piwnicy. - Powiedziała.
- Widzę, że wszystko jest dość doracowane. Co muszę powiedzieć? - Spytałam z uśmiechem na twarzy.
- Powiedz, że masz do odebrania herbatę na nazwisko Górska. - Oznajmiła Marysia.
Tak więc zrobiłam. Po tym, jak Rysa opuściła naszą kamienicę, przygotowałam się i wyszłam z domu. Czułam się bardzo swobodnie, ponieważ miałam na sobie szersze spodnie. Na codzień ubierałam sukienki lub spódniczki. Dotarłam na rynek, gdzie znowu zobaczyłam te przeklęte, czerwone flagi. Gdy weszłam do lokalu, nikogo tam nie było. Po chwili wyłonił się starszy pan w okularach, który. Wydawał się być nawet sympatyczny.
- Dzień dobry, co podać? - Zapytałam poprawiając swoje małe, okrągłe binokle.
- Dzień dobry, poproszę herbatę zamówioną na nazwisko Górska. - Powiedziałam uśmiechając się.
Mężczyzna rozglądnął się po małym sklepie, jakby szukał kogoś, kto mógłby nas obserwować.
- Proszę wchodzić. - Powiedział i odsłonił przejście, na zaplecze, które było zakryte dużą płachtą materiału.
- Dzień dobry dowódco. - powiedziałam do naszego wodza siedzącego na taborecie, który zajmował się sprawdzaniem obecnośći i kierowaniem przybyłych do piwnicy.
- Serwus, serwus. - odparł.
- Melduję gotowość do wzięcia udziału w spotkaniu i w akcji. - Powiedziałam z powagą na twarzy.
- Yhm, dobrze Iskra, tak? - Zapytał mężczyzna, chwilę zastanawiając się.
- Tak. - Odpowiedziałam.
- Ciężko by było Cię zapomnieć. - Zaśmiał się dowódca.
- Dołączyć do reszty grupy, idź w prawo do samego końca korytarzu. Drzwi są zakryte kładką z drewna. - Powiedział wskazując mi drogę.
Gdy weszłam, w pomieszczeniu znajdowało się zaledwie kilka osób, w tym Benia, która rozmawiała z nowo poznanymi niedawno dziewczynami.
- Serwus! - Rzuciłam.
- Serwus! - Odparły dziewczyny.
- Rysia już jest? - Spytałam.
- Jeszcze nie, ale na pewno przyjdzie. - Oznajmiła Benia.
Do rozmowy dołączyli się jeszcze inni chłopacy oraz Grzegorz z Czarkiem, którzy niedawno do nas dołączyli. Pomimo tego, że nie znamy się długo, atmosfera była bardzo swobodna. Myślę, że cała grupa bardzo się polubiła, tylko Broszka i Łukasz od pierwszego spotkania nie mogą się dogadać.
- No dobrze, zaczynajmy. Dzisiaj odbędzie się Wasza pierwsza akcja. Będziecie mieli bardzo proste zadanie - porozwieszać plakaty i nalepki z flagą Polski. Mają one na celu uświadomić Polakom, że mamy duże szanse na wolność i nie możemy się poddawać! - Krzyknął Pestka. Na początku nasz przywódca nie miał pseudonimu, ale przez to, że na szkoleniach w czasie przerw zajadał się czereśniami i wypluwał pestki, został tak nazwany.
- Za chwilę podzielę Was na grupy, w każdej po cztery osoby i rozdam plakaty. - Oznajmił mężczyzna.
Zostałam przydzielona z Czarkiem, Andzią i Nilem. Powstało w sumie pięć grup. Każda z nich otrzymała swoją część miasta.
Pierwsza grupa ruszyła po około minutach dziesięciu, a my mieliśmy zacząć dwadzieścia minut po nich.
- Mucha! - Powiedział podniosłym głosem Pestka.
- Tak? - Zapytał Czarek, stając przed dowodzącym.
- Jesteś głową i kapitanem tej drużyny. Nie znam Was jeszcze dokładnie i nie wiem dokładnie, komu mogę dać broń. Na razie postanawiam, że każda grupa otrzyma po jednym pistolecie. - Powiedział, podając mu spluwę.
- Dzisiaj na Ciebie spada obowiązek ochrony Ciebie, Nila i dziewczyn. Użyj jej w sytuacji zagrożenia życia. - Powiedział kapitan.
- Dobrze, dziękuję za zaufanie. - Odparł Mucha, przyjmując broń.
- Za chwilę zaczynacie, czy każdy ma dobre fałszywki? - Spytał Pestka.
- Tak jest! - Odpowiedzialiśmy chórem.
- W takim razie powodzenia! - Krzyknął mężczyzna, kiedy wychodziliśmy.
Jak gdyby nigdy nic podziękowaliśmy sprzedawcy i wyszliśmy z herbaciarnii. Szliśmy ulicami tłocznego, szarego miasta. Nie wiedziałam wtedy jeszcze co się wydarzy i jakie emocje będą mi towarzyszyły.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 21, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Wojna, czyli pierwsze skrzypce 1939 roku. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz