Rozdział 15

18 4 0
                                    

11 października 1939 roku

Byłam właśnie u Benii i czekałyśmy na pozostałych przyjaciół.
- Napijesz się herbaty? - Zapytała Benia.
- O ile to można nazwać herbatą. - Odparłam oschle.
- O co Ci teraz chodzi? - Spytała dziewczyna ze złością.
- O nic! Po prostu myślę nad życiem. Teraz wszystko wygląda inaczej. W sklepach jest o wiele mniej rzeczy dostępne niż wcześniej, a nawet jeśli są, to to nie jest to samo. A ta herbata nie jest taka jak dawniej. - Powiedziałam i oparłam się o blat stołu.
- Masz rację. - Odparła Beńka, kładąc dwie filiżanki na stole.

Po jakiś piętnastu minutach minutach usłyszałyśmy jakieś na korytarzu kamienicy, ale nie były to odgłosy SS-manów, których chód można było usłyszeć z daleka, tylko znajome nad bezpieczne głosy - jeden męski, a drugi damski. Spojrzałyśmy na siebie i uśmiechnęłyśmy się do siebie. To była Marysia z Grzegorzem. Czekałyśmy aż zapukają do drzwi, jednak to nie nastąpiło.
- Pójdę otworzyć! - Zawołałam.
- Nie, poczekaj chwilę! - Krzyknęła Benia, po czym chwyciła mnie za nadgarstek i podeszła do drzwi. Odsłoniła klapką małą dziurkę w drzwiach, przez co mogłyśmy widzieć, co robią nasi przyjaciele.
- Wiesz, że to nie ładnie tak podglądać? - Spytałam
- Cicho! Ciekawie się robi! - Oznajmiła Bernadeta.
- Moja kolej. - Pwoedziałam i popchnęłam Beńkę na bok.
Zobaczyłam Marynię, która była wpatrzona w Grzesia jak w obrazek. Stali obok siebie i patrzyli sobie w oczy. Nie słyszałam, o czym dokładnie rozmawiali. W pewnym momencie Marysia pocałowała Grzegorza w policzek, a on chwycił ją za ręce. Cieszyłam się ich szczęściem i miałam nadzieję, że za niedługo oficjalnie zostaną parą.
- No to teraz ja! - Krzyknęła Bernatka i tym wypychając mnie. W tym momencie usłyszałyśmy pukanie.
- Holera! Nic nie zobaczyłam! - Powiedziała przyjaciółka.
Uśmiechnęłam się na to cwanie, a Benia zaprosiła Rysie i Grzesia do środka.

                           ***

- Czyli podsumowując - spotykasz się z nim przed wejściem do parku, następnie idziecie na obiad do polskiej restauracji, a gdyby zaproponował niemiecką, postaraj go przekonać do tej naszej wybranej. Potem wejdziecie do lokalu,w którym my będziemy już czekać. Zajmiecie miejsce przy sroliku, który będzie stał niedaleko nas. Spędzicie razem miło wieczór, a pod koniec zapytasz, kiedy wujka Uli wypuszczą z aresztu. - Powiedział Grzesiu.
- Dobrze, a co z bronią? - Zapytała Marynia.
- Każdy z nas dostanie po jednej sztuce - Ty, ja, Benia, Ula i Czarek. - Oznajmił chłopak.
-Właśnie! Gdzie jest Cezary i czy on bierze udział w akcji? - Spytałam.
- Poszedł pomóc babci, ale za chwilę wróci. Będziemy mu musieli o tym powiedzieć. - Odparła Bernadeta.
Po niecałych dziesięciu minutach w mieszkaniu pojawił się chłopak, o który była mowa.
- Serwus! - Rzucił Czarek, wchodząc do mieszkania.
- Cześć! - Odparliśmy razem.
Cezary dosiadł się do stołu, po czym wysłuchał nas uważnie. Jak skończyliśmy omawiać plan, Czarek wstał i poszedł zdenerwowany do swojego pokoju.
- Ja pójdę z nim porozmawiać. - Oznajmił Grzegorz i wyszedł z kuchni.
Zostałyśmy z dziewczynami same w kuchni.
- Wątpię żeby go przekonał. - Powiedziała Benia.
- Zobaczymy, czy uda mu się coś zdziałać. - Odparła Renia.
Tylko ja się nie odzywałam. Myślałam, że Czarek zrobi to dla mnie, ale jednak się myliłam. Po około minutach piętnastu w progu wejścia do pomieszczenia, w którym byłyśmy pojawił się Grzesiu.
- I jak? - Zapytała Marynia.
- Tak samo, jak wcześniej. - Odpowiedział chłopak.
- Dobra, teraz moja kolej. - Oznajmiłam i wstałam od stołu.
Nagle poczułam lekki ból w nadgarsktu.
- Ula, jeżeli mi się nie udało, to Ty go raczej też nie przekonasz. - Powiedział Grzegorz.
Wyrwałam się z jego uścisku i zapukałam do pokoju Cezarego. Nie usłyszałam odpowiedzi, więc lekko otworzyłam drzwi.
-Można? - Zapytałam cicho.
- Wejdź. - Odparłam chłopak, który siedział na łóżko. Zajęłam miejsce obok niego i nie odzywałam się, ponieważ nie wiedziałam, co powiedzieć.
- Co cię dręczy? - Wydusiłam z siebie.
- Pamiętasz tego chłopaka, który zastrzelił trzech Niemców, którzy mieli mnie zabić? - Zapytał, patrząc w podłogę.
- Tak. - Odparłam
- Kiedy wracałem do domu, to w uliczce obok odbywała się łapanka i rozstrzelano około dwadzieścia osób, z jego kaimienicy - w tym też jego. Czuję się do niego nie w porządku, ponieważ on mnie uratował, a ja nie mogłem jemu pomóc - nie miałem przy sobie broni. - Powiedział chłopak i spojrzał na mnie.
- Tak mi przykro. - Odpowiedziałam i chwyciłam chłopaka za rękę.
Kosmyk włosów opadł na moją twarz, więc włożyłam go za ucho, po czym on ponownie znalazł się na moim policzku.
- A wracając do planu z tą kolacją. - Zaczęłam mówić.
- Tak? - Odparl chłopak. Jednak nie kontynuowałam tego tematu, ponieważ nasze usta złączyły się na dłuższą chwilę, tak magicznie, jak miało się odbyć na ulicy parę dni temu. Jednak teraz, to było jeszcze piękniejsze - tylko on i ja - sam na sam.
Nie wiem nawet jak, ale kiedy zorientowałam się, co się stało, to leżeliśmy oboje na jego łóżku. Głowę miałam opartą na jego klatce piersiowej, a on bawił się moimi włosam.
- Zrobisz to dla mnie? - Zapytałam patrząc na niego.
- No dobrze. - Odparł chłopak.
Usłyszeliśmy nagle pukanie, na co oboje szybko usiedliśmy obok siebie, tak jak na początku.
- Skończyliście już? Ponad pół godziny już tu siedzicie. - Oznajmiła Bernadeta.
Wrocilimśy do kuchni, po czym jeszcze raz omówiliśmy dokładnie cały plan.
Miałam już wychodzić z Grzesiem i Rysią, ale usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Był to listonosz, który przyniósł list, zaadresowany do Cezarego.
- To od naszego dowódcy! - Oznajmił chłopak, machając kartką.
- Przyjmuje całą naszą piątkę! Mamy się stawić na oficjalną przysięgę 13 października. - Oznajmił chłopak.
-To wspaniałe! - Odparła Rysia.
Po kwadransie mieliśmy już wychodzić, jednak musiałam skorzystać jeszcze z toalety. Kiedy wyszłam z łazienki, Cezary chwycił mnie za nadgarstek i wciągnął do swojego pokoju, po czym zamknąłem drzwi. Staliśmy naprzeciw siebie, patrząc sobie w oczy.
- Dziękuję za wszystko. - Powiedział chłopak i przytulił mnie do siebie. W jego ramionach czułam się bardzo bezpieczna. Wszystkie problemy życia codziennego nie istniały, ponieważ w tym momencie istniał dla mnie tylko Czarek.

Wojna, czyli pierwsze skrzypce 1939 roku. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz