20

34 2 0
                                    

Pov Lily

Już jest połowa lutego. Dzisiaj idę popatrzeć na trening Ravenclaw bo oprócz jednego meczu to nie widziałam jeszcze jak lata Lara. Teoretycznie w przerwę świąteczną graliśmy ale nie było aż tak dużo miejsca i trzeba było być ostrożnym więc wiedziałam że to nie była pełnia jej umiejętności. Szkoda, że Ann nie może przyjść. Następny mecz krukonów jest przeciw puchonom więc kapitan drużyny Ravenclaw nie zgodził się by widziała ich trening. Trochę to głupie bo niby po co Ann miałaby przekazywać informacje. Nie trzyma się z nikim z drużyny za blisko a jedną z cech Hufflepuffu jest sprawiedliwość.

Wczoraj w piątkę siedzieliśmy w Pokoju Życzeń. "W piątkę" oczywiście oznacza mnie, Larę, Ann, Albusa i Scorpiusa. Wiadomo nie od dziś że razem z Ann shipujemy Larę i mojego brata więc i tym razem jak był odpowiedni moment to zaczęłyśmy swoje typowe "uuuu". Nie wiem w zasadzie czemu tak robimy. Chyba bardziej tak dla zasady. Ale Lare zaczęło to wkurzać więc tym razem się odezwała.
- Czy wy możecie przestać? To jest serio irytujące. Możecie się dziwnie uśmiechać i patrzeć ale to buczenie mi działa na nerwy- tego dnia była trochę nieobecna myślami więc możliwe że cokolwiek mogło ją wkurzyć bo już tak ma gdy się skupia na czymś innym niż rzeczywistości. Ciekawa jestem o czym tak rozmyślała ale wiem że i tak by mi nie powiedziała.

Po rozmyślaniu nad dzisiaj i wczoraj postanowiłam wreszcie się zebrać z łóżka. Ubrana zeszłam do pokoju wspólnego gdzie przywitałam się z kuzynostwem.
- Hugo, Rose, wiecie może ile zostało czasu do końca śniadania?- zapytałam, bo chciałam jeszcze trochę posiedzieć przed kominkiem.
- Chyba jest jeszcze trochę czasu, siadaj- odpowiedziała Rose klepiąc miejsce obok siebie i brata.- Dawno ze sobą w takim składzie nie rozmawialiśmy
- No wieeem, ostatnio dużo czasu spędzam z przyjaciółmi. A może któregoś dnia też przyjdziecie?- zaproponowałam.
- Ja chętnie- odpowiedział Hugo, a Rose zdawała się zastanawiać nad czymś. W końcu chyba zupełnie się wyłączyła, bo musieliśmy do niej krzyknąć by wróciła na ziemię.
- Hm?
- Nad czym się tak zamyśliłaś?- zapytałam.
- Po prostu ostatnio z Albusem mamy nienajlepszy kontakt jak wiesz. Dobra ostatnio to nieodpowiednie słowo. Przez ostatnie 4 lata.
- To może warto to naprawić poznając jeszcze kogoś nowego
- Może
- Chodźmy już na śniadanie bo głodny się robie- powiedział mój kuzyn więc wstaliśmy i skierowaliśmy się do Wielkiej Sali.

Usiadłam przy stole gryfonów mimo, że widziałam Albusa, Scorpiusa, Larę i Ann siedzących przy stole ślizgonów. Chciałam jeszcze trochę spędzić czasu z kuzynostwem i innymi gryfonami. Chociaż nie za bardzo polubiłam moje współlokatorki.

Kiedy już zjadłam zorientowałam się że zostało 10 minut do lekcji. Musiałam się bardzo pospieszyć jako iż w przeciwieństwie do Lary nie umiem jeszcze accio a i tak na korytarzach nie można używać różdżki (chociaż wiele osób ten zakaz łamie). Pobiegłam jak najszybciej do mojego dormitorium po książki i pergaminy na lekcje które mam przed obiadem i sprawdziłam jeszcze czas. No nie, 3 minuty. Spóźnię się na transmutację. Ruszyłam pędem do sali od transmutacji i miałam szczęście, bo jeszcze ostatnia osoba wchodziła i zdążyłam wbiec do sali przed zamknięciem drzwi. Usiadłam obok Lary, a ta gdy mnie zauważyła zaśmiała się lekko pod nosem.
- Co?- zapytałam cicho jeszcze dysząc.
- Nic, powinnaś już być przyzwyczajona że mnie śmieszy prawie wszystko- odpowiedziała nadal się uśmiechając. Potem jednak znów się zamyśliła. O czym ona tak ciągle myśli?

W czasie przerwy na obiad nasza 5 osobowa grupka szybko zjadła i resztę czasu spędziła w pokoju życzeń. Jak zwykle wszyscy się śmialiśmy i rozmawialiśmy ale oczywiście przerwa się skończyła i trzeba było iść na eliksiry. Boże święty, kto to wymyślił. Nie rozumiem jak Lara może lubić eliksiry. Są trudne, a pani profesor surowa. Chociaż z tego co od Lary słyszałam to ją akurat jakoś lubi. Przynajmniej w tym semestrze mamy z puchonami a nie jak rok temu, ze ślizgonami. Mathew Clinton doprowadza mnie do szału. To taki typ co jakoś nie lubi mnie i z tego co słyszałam też Lary i Ann a szczególnie współlokatorki Lary- Cornelii. Gada głupie rzeczy i robi z siebie klauna przed wszystkimi.

Eliksiry minęły mi jak zwykle. I Hufflepuff i Gryffindor tracił punkty przez rozmowy i różne dziwne powody. Przynajmniej z tego co wiem, znowu od Lary, u ślizgonów też to tak wygląda. Chociaż nie czepia się krukonów ale może to dlatego że są cicho i wszystkiego się szybko uczą?

Po ostatniej lekcji wreszcie mogłam chwilę wypocząć, ale wtedy mi się przypomniało że o 16:30 Lara ma trening i miałam przyjść zobaczyć a jest już 15:17. Tak bardzo dziś mi się nic nie chce ale pójdę bo jej to obiecałam.

O 16 zaczęłam ubierać buty, kurtkę i szalik i ubrana zaczęłam schodzić z wieży Gryffindoru do wyjścia z zamku. Nie jest na szczęście aż tak zimno to może nie zmarznę.

Usiadłam na trybunach na boisku i czekałam aż drużyna wyjdzie z szatni. Kiedy zobaczyłam przyjaciółkę, a ona mnie, pomachałyśmy do siebie. Chwilę potem został wypuszczony złoty znicz, tłuczki, a kafel był rzucany z rąk do rąk. Byłam pod wrażeniem że Lara tak dobrze lata będąc dopiero w 2 klasie. Nie mogła ćwiczyć w domu bo jest mugolaczką więc to wszystko wyniosła z lekcji latania i kilku treningów. Miała talent do tego. Szybko złapała znicz, bo w jakieś pomiędzy 5-10 minut. Klaskałam uśmiechnięta patrząc na przyjaciółkę i nie zauważyłam że coś leci z dużą prędkością w moją stronę. Lara coś krzyknęła do mnie z przerażoną miną ale była za daleko. Wtedy poczułam mocne uderzenie w żebra i nastała ciemność.

Oj ciężko mi będzie wrócić do regularności, ale teraz przynajmniej jest jeden z wątków, na który czekałam to może będę miała trochę weny. Natłok sprawdzianów niestety nie pomaga w pisaniu ale postaram się na to przeznaczyć wolny czas bo jednak sprawia mi to też przyjemność i od skocznię od prawdziwego świata. Jakbym na prawdę mogła być w Hogwarcie.

Lara Kan| Tajemnica założycieli HogwartuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz