23

18 2 0
                                    

Tego dnia był mój drugi mecz. Po sporym śniadaniu poszłam do PW poczytać książkę o technikach szukających by powtórzyć to co było omawiane na treningach. Miałam zaznaczone kilka kartek i zapisane kilka notatek (oczywiście na karteczce samo przylepnej a potem na książkę przylejonej, nie pisałabym po książce). Zastanawiałam się kto przyjdzie obejrzeć mecz Ravenclaw vs Hufflepuff. Albo czy Ann będzie za swoim domem czy weźmie taktykę Luny Lovegood i będzie kibicowała obu domom.
- Ej, Kan! Chodź już, za pół godziny gramy a chcę jeszcze wam przypomnieć plan- zawołał do mnie Ryan Kev-kapitan i ścigający krukonów. Pobiegłam do dormitorium odłożyć książkę i wziąć szatę do quidditcha. Wzięłam jeszcze losową gumkę do włosów i zaczęłam biec by dogonić resztę drużyny.

W szatni gdy już wszyscy byli przebrani a ja wiązałam włosy Ryan tłumaczył wszystko w skrócie. Zaczęłam słuchać dopiero pod koniec gdy to zaczęło dotyczyć mnie.
- Lara, ty jako szukająca bądź w ciągłym ruchu i się rozglądaj. Nie tylko za zniczem ale też pamiętaj by uważać na tłuczki. Staraj się nie być w miejscu, bo jeśli zauważysz złotego znicza, drugi szukający szybciej na to zwróci uwage. Dobra drużyno, wszystko jasne?
- Tak- odpowiedzieliśmy chórem ale niezbyt entuzjastycznie. Nie jesteśmy już małymi dziećmi.

Wlecieliśmy na boisko. W tą chwilę gdzie kapitanowie podawali sobie ręce a pani Hooch mówiła ostatnie słowa przed meczem ja rozglądałam się po widowni za znajomymi twarzami. Z tej odległości nie dałam rady nikogo zauważyć, a moje przypatrywanie się przerwał gwizdek rozpoczynający mecz. Wzbiłam się w powietrze i tak jak mi polecono miałam oczy dookoła głowy i latałam wokół boiska. Przez chwilę mi się wydawało że zobaczyłam znicza, ale gdy podleciałam trochę bliżej zobaczyłam że to Clinton trzyma wysoko specjalnie złoty papierek. "Bardzo śmieszne" pomyślałam i skupiłam się znowu na grze.

Wynik był 60 do 50 dla nas czyli nieduża przewaga. Jeśli szukający puchonów złapie znicz to przegramy. Wyszukałam wzrokiem tego zawodnika. Wisi w miejscu i tylko się rozgląda. Chwila... nagle szybko ruszył. Poleciałam najszybciej jak mogłam za nim i też dostrzegłam złotą kuleczkę trzepoczącą skrzydełkami. Złoty znicz zrobił manewr bardzo dla mnie korzystny. Już prawie miałam go w ręce gdy nagle znowu zmienił kierunek. Tym razem to szukający Hufflepuffu prawie złapał znicza. W ostatniej chwili puchona trafił tłuczek.
- Celne odbicie tłuczka przez McAllistera- usłyszałam komentatora.
Miałam szczęście więc nie mogłam go zmarnować. Przyspieszyłam lot i wreszcie złapałam złoty znicz.
- Kan złapała znicz! Ravenclaw wygrywa 220 do 60!- krzyknął komentator.

Wylądowałam razem z resztą graczy. Widziałam jak idą w naszą stronę Ann, Albus i Scorpius. Odłączyłam się od już świętującej drużyny.
- Czyli co? Zostaje wam tylko przegrać ze Slytherinem?- powiedział żartobliwie Al.
- Chciałbyś. Z waszą drużyną wygramy bez problemu i wtedy Puchar Quidditcha będzie nasz- odgryzłam się ale z uśmiechem na twarzy.
- Świetnie latasz- usłyszałam Ann.
- Dzięki, ale to głównie dzięki treningom.
- A według mnie masz latanie we krwi. Widziałem jak lata Rose, kuzynka Albusa i Lily. Jest najlepsza ale ty jej dorównujesz. A jesteś 2 lata młodsza od niej!- bardzo miło mi się zrobiło na słowa Scorpiusa. Bardzo nie lubię porażek i cieszę się gdy mi coś wychodzi i jestem w czymś dobra. To chyba jest fragment mojej ślizgońskiej strony, którą widziała Tiara Przydziału. Czasami też mam wrażenie że nie spełniam wymagań innych. Że nie jestem dość dobra. Dlatego bardzo lubię słyszeć komplementy. Nie przez próżność, a dlatego, że wtedy wiem, że jestem wystarczająco dobra.
- Hej, a może pójdziemy odwiedzić Lily?- zaproponowała Ann.
- Ogólnie chętnie, ale ja i Lara chyba mamy już tam zakaz wstępu- odpowiedział Albus, a ja zaczęłam się śmiać.
- Ale jak chcecie to możecie iść sami- podsunęłam.
- W sumie można by było- zgodził się Scorpius.

Gdy ślizgon i puchonka poszli do Skrzydła Szpitalnego, ja się kierowałam do wieży Ravenclaw.
- Co teraz będziesz robić?- zapytał mnie Albus zanim się rozdzieliliśmy.
- Mam do zrobienia wypracowanie na eliksiry i astronomię i muszę poćwiczyć zaklęcie na transmutacje.
- Też mam trochę do roboty więc może się spotkamy w bibliotece i sobie popomagamy nawzajem?

Nie trzeba mi było powtarzać 2 razy. Od razu się zgodziłam. Tak więc gdy wzięłam potrzebne rzeczy skierowałam się do biblioteki.
- Hej- przywitałam się szeptem ze ślizgonem i przysiadłam się do stolika.
- Hej, mogłabyś sprawdzić czy umiesz coś z tego co ja nie umiem? Ja sprawdzę czy pamiętam coś z tego co ty masz do zrobienia.
Przewróciłam oczami i z uśmiechem pokręciłam głową
- Tak się składa że ja sobie świetnie poradzę ze swoimi wypracowaniami, ale dobrze, zobaczę czy coś umiem. To czego nie potrafisz?- ledwo skończyłam mówić i dostałam przed sobą 3 pergaminy z tytułami pracy.- Co w tym jest takiego trudnego? Lub w tym? A to to jest w ogóle banalne, zobacz- i zaczęłam mu wszystko tłumaczyć. Tak, drugoklasistka zna zakres materiału z 4 roku. Szybko się uczę, a lubię już coś umieć przed lekcjami. Wtedy nie słuchanie jest bezpieczniejsze+można zdobyć dużo punktów.

Nie wiem która była godzina, ale ja już miałam wszystko zrobione i pomagałam Albusowi w ostatnim wypracowaniu. Moje ćwiczenie zaklęcia w zasadzie wyglądało tak, że raz je rzuciłam i uznałam że umiem, ale już na lekcji mi się udawało za każdym razem więc nie miałam wątpliwości.
- Skończyłem!- krzyknął Albus po postawieniu ostatniej kropki.
- Ćśśś- zrobiłam na raz z bibliotekarką. Różnica była taka, że ja chciałam go uciszyć zanim pani Pince go wygoni, a ona go uciszała dając ostatnią szansę przed wyrzuceniem z biblioteki.

Przy schodach do lochów pożegnałam się z Albusem i poszłam do sowiarni. Chciałam zdać rodzicom relacje z tego co się działo od świąt. Weszłam do środka i poczułam chłód. W końcu tu okna były zawsze otwarte a był luty. W sowiarni zawsze odkąd chodzę do Hogwartu była długa rolka z pergaminem i było tak też tym razem. Wyjęłam z torby pióro i atrament, urwałam fragment pergaminu i zaczęłam pisać.
- Minnie, gdzie jesteś?- po napisaniu listu zaczęłam szukać mojej sówki.- Lumos- wyczarowałam światło i wtedy od razu znalazłam zgubę po lśniących, srebrno-błękitnych piórach.
- Minnie, daj ten list rodzicom- powiedziałam do sówki i przywiązałam list do jej nóżki.

Zadowolona z dnia położyłam się spać, znowu marząc i rozmyślając o różnych historyjkach, które nigdy się nie zdarzą.

Lara Kan| Tajemnica założycieli HogwartuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz