Chwilę później usłyszałam znany mi głos wołający o pomoc. Był to głos nowo poznanego mi chłopaka- Marka. Musiałam coś zrobić. Najpierw musiałam pomóc sobie. Przypomniałam sobie parę chwytów z karate. Szybko je zastosowałam i wyłożyłam przeciwników. Następnie zdjęłam im kominiarki z twarzy. Nie uwierzyłam gdy zobaczyłam te twarze. Przydupasy Lucasa...Lucas był moim pierwszym chłopakiem...Nie wspominam go miło.Bił mnie, wyzywał, wykorzystywał. Często jak policja go złapała za 420 zwalał winę na mnie. Za pierwszym razem mi nie uwierzyli... Pewnie zapytacie dlaczego.
Otóż Lucas przekupił mojego prawnika żeby zwalił winę na mnie... Siedziałam miesiąc w więzieniu. Gdy wyszłam Tata załatwił mi prawnika. Był on zaufanym przyjacielem naszej rodziny...
Zostawiłam ludzi Lucasa i pobiegłam w stronę z której dochodziły krzyki. Zauważyłam jak jakiś trzech zamaskowanych facetów bije Marka. Zapewne Lucas i jego przydupasy. Wlazłam na drzewo i zaczęłam w nich rzucać kamieniami, które wcześniej nazbierałam i schowałam w kieszeni bluzy. Gdy dwóch typów podeszło do drzewa na którym siedziałam szybko ułożyłam plan.
L: No co lamusie? Złaź tu!- krzyknął Lucas.
PL1: No właśnie tchórzu!- krzyknął jeden z przydupasów i skierował głowę do góry.
Zeskoczyłam z drzwa i zobaczyłam zdziwione miny.
Y/n: Mamusie szacunku nie nauczyły?- zapytałam i od razu ułożyłam bokserską gardę.
Lucas zaczął do mnie podchodzić. Szybko powaliłam go a zaraz za nim jego przydupasa. W trakcie ich obijania podeszł trzeci. Akurat ten najsłabszy. Po chwili cała trójka leżała a z nosa leciała każdemu krew. Dość mocno im przywaliłam.
Y/n: Chodź, uciekamy- powiedziałam i złapałam Marka z rękę.
M: A wiedzą gdzie mieszkasz?- zapytał wycierając krew z jego twarzy
Y/n: Nie, ale im dłużej tu będziemy stać to się szybciej dowiedzą. Chodź do mnie opatrzę ci to- powiedziałam i pociągnęłam chłopaka
Gdy dotarliśmy pod mój blok Mark niechętnie wszedł do środka.
M: Oo witaj moja sąsiadko- powiedział gdy byliśmy pod moim mieszkaniem.
Y/n: Mieszkasz tu?- zapytałam zdziwona
M: Piętro niżej.
Otworzyłam drzwi i zaprosiłam chłopaka do środka. Mieszkałam sama więc nie musiałam się przejmować jakimiś docinkami ze strony rodzeństwa.
Starłam krew z twarzy chłopaka i przykleiłam mu plaster w miejsce roztarcia.
Y/n: Napijesz się kawy?- zapytałam
M: Chętnie, jestem ci naprawdę wdzięczny że mi pomogłaś- powiedział odkładając telefon na stół.
Zalałam kawę i przyniosłam kubki. Wróciłam do kuchni po jakieś ciasteczka. Ja to osoba, która musi mieć wszystko na zapas. Wzięłam i nałożyłam na talerz i zaniosłam na stół. Rozmawialiśmy dość długa chwilę i nagle zaczęłam przyglądać się chłopakowi. Wyglądał... Dość znajomo...
M: Coś nie tak że tak na mnie patrzysz?- zapytał zdziwiony
Y/n: Nie, ale 𝕨𝕪𝕘𝕝𝕒𝕕𝕒𝕤𝕫 𝕫𝕟𝕒𝕛𝕠𝕞𝕠...- powiedziałam i zauważyłam lekko zakłopotaną minę chłopaka.
M: Możesz mnie kojarzyć bo jestem streamerem
Y/n: Czekaj, czekaj...-zaczełam się bardziej przyglądać. Ranboo?- zapytałam
M: We własnej osobie- powiedział i się zaśmiał. A skąd wiedziałaś?- dodał.
Y/n: Też streamuje- powiedziałam i wzięłam łyka kawy.
Wspominałam że nie lubię poznawać nowych ludzi? Z Markiem było inaczej... On był taki łagodny, spokojny i opanowany... Potrafił zasiać porządek.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jak się podoba już drugi rozdział? :3
~499 słów
~_ptasiemleczko_
CZYTASZ
~You Are The Stupidest Human~ RanbooxReader
FanfictionNie ma spojleru, uciekł do lasu 💀 ~ 🥈w #ranbooxreader ~ 🥉 w #ranbooxreader