Iwo
Chyba się przesłyszałem. Jak kurna niewidoma? Co oni mi tu za farmazony opowiadają.
- Że co? - zapytałem z niedowierzaniem
- Jestem niewidoma – Julia powtórzyła – więc nie mogę patrzeć pod nogi
- I nie raczyliście nam wcześniej o tym powiedzieć?! - zapytałem nieźle wkurwiony
- Ja myślałem...
- To przestań myśleć, bo kiepsko ci idzie! - wrzasnąłem na faceta – To nie jest brak małego palca u nogi żeby o tym zapomnieć!
- Przestań krzyczeć – wtrąciła Julia – przecież to żadna wiedza tajemna, wszędzie pisali o naszym wypadku.
- Posłuchaj mnie, raz, a dobrze. Nigdy nie waż się odzywać do mnie w ten sposób. To mój dom i moje zasady, a ja do jasnej cholery nie mam obowiązku czytać każdego szmatławca!
Nim skończyłem mówić, a właściwie krzyczeć do domu wszedł Artur. Jak zawsze wyglądał bardzo profesjonalnie. Elegancki garnitur, wypastowane buty, ułożone włosy, a w ręku teczka zapewne z pieniędzmi.
- Co się tutaj dzieje? – zapytał nad wyraz spokojnie, ale ja znałem go na tyle, by wiedzieć, że to tylko pozory.
- Nasz klient przywiózł córkę, tylko wyobraź sobie, że zapomniał wspomnieć, że jest niewidoma
- Hmm... Możemy porozmawiać w cztery oczy?
- Bardzo. Kurwa. Chętnie – odparłem i wskazałem mu drzwi do jednego z pokoi
- Niech państwo tu zaczekają – odezwał się do Julii i jej ojca, którego imię z nerwów zapomniałem
Weszliśmy do gabinetu, Artur umościł się w moim fotelu, a ja zamknąłem drzwi i patrzyłem na niego wyczekująco.
- A teraz wyjaśnij mi, co ty odpierdalasz? - powiedział przechylając głowę na bok
- Co ja odpierdalam? - zapytałem zaskoczony – Nie dość, że zwalasz mi na głowę jakąś babę, to jeszcze okazuje się być ślepa!
Zacisnąłem mocno pięści i modliłem się żebym zaraz nie przywalił Arturowi, bo to mogłoby się bardzo źle skończyć. Ciśnienie jakie miałem w tym momencie musiało dochodzić chyba do trzystu, bo czułem jak para idzie mi uszami. Dość miałem problemów z Frankiem, nie potrzeba mi dodatkowo damulki, którą trzeba będzie niańczyć na każdym kroku.
- Nie zapominaj do kogo mówisz – popatrzył na mnie znacząco i uniósł brew – lubię cię, ale to nie znaczy, że wszystko ujdzie ci płazem.
- Artur – warknąłem – Nie chcę jej w moim domu. Nie mam czasu zajmować się i nią i Frankiem. Ona jest ślepa, czy ty to rozumiesz? Mam ją odprowadzać do kibla i sadzać na muszli? A może kąpać wieczorami?
- Umowa to umowa. Dziewczyna zostaje, a ty siedzisz cicho
- Zwariowałeś? - zapytałem z niedowierzaniem
- Nic podobnego, ona jest nam potrzebna więc zostanie
- Nie! To jakiś obłęd – chwyciłem się za głowę i zacząłem krążyć po całym pomieszczeniu.
Artura pojebało, to było pewne. Jak niby miałem dalej pracować, pilnować Franka, bo mimo swoich szesnastu lat wymagał ciągłego nadzoru i jeszcze niańczyć tę Julię? To było nierealne.
- Weź ją do siebie – powiedziałem nie widząc innej opcji
- Już o tym rozmawialiśmy. Dobrze wiesz jak wygląda sytuacja i więcej nie będę się w tej sprawie powtarzał, a jak coś ci nie pasuje to droga wolna – zatoczył ręką koło – na siłę nikt cię nie trzyma.
- Zacisnąłem szczęki żeby nie powiedzieć czegoś głupiego, ale...Miałem cholerną ochotę obić Arturowi tę piękną buźkę.
- Skoro wszystko mamy ustalone to weź teraz piękną Julię do jej pokoju, pokaż co i jak czy co tam chcesz, a ja zajmę się jej tatusiem.
- Jasne – wycedziłem przez zęby.
Wróciłem do salonu, gdzie tak jak ich zostawiliśmy stali i Julia i jej ojciec.
- Pana zapraszam do gabinetu, a Julia tymczasem pójdzie ze mną.
Ojciec spojrzał na córkę z żalem w oczach, ale posłusznie wszedł do pokoju, a po chwili zamknął za sobą drzwi.
- Więc mam cię chwycić za rękę?
- Tak, albo podać mi ramię, tak będzie nawet lepiej. Za dwa czy trzy dni kiedy poznam już rozkład domu będę sobie radzić sama.
- To dobrze
- I nie musisz mnie odprowadzać do łazienki, a z siadaniem na toalecie jakoś sobie radzę – dodała
- Więc słyszałaś...
- Myślę, że pół ulicy słyszało. Nie starałeś się być cicho.
- No cóż, jak widzisz jesteśmy na siebie skazani.
Podałem Julii ramię tak, jak zasugerowała i poprowadziłem schodami na piętro. Kiedy otworzyłem drzwi do jej pokoju puściła mnie i stąpając powoli i ostrożnie przemierzała pomieszczenie wzdłuż i wszerz, dotykając dłońmi wszystkiego po kolei.
- Jest tu balkon? - zapytała po chwili
- Nie, na dole jest taras
- Okej
Dotarła nogami do łóżka, a kiedy obiła się o nie kolanami najpierw sprawdziła dłonią, a następnie usiadła.
- Bardzo wygodne. Czyj to był pokój?
- W zasadzie niczyj, od lat stał pusty
Skłamałem, bo tak naprawdę kiedyś, jeszcze jak ojciec żył to był mój pokój, ale już od paru lat zajmowałem główną sypialnię. Przez jakiś czas myślałem, że Franek będzie chciał go zająć, bo jest większy, ale on stwierdził, że woli swoją klitkę na końcu korytarza, więc nie namawiałem go na siłę.
- Rozgość się – powiedziałem – Franek za chwilę przyniesie twoje bagaże, a ja muszę pozałatwiać kilka spraw.
- Iwo? - wyszeptała
- Tak?
- Przepraszam za to nieporozumienie. Nie przypuszczałam, że możecie nie wiedzieć
- Jak widać nie wiedzieliśmy, ale... Jest jak jest. Jeśli nie będziesz sprawiała problemów, to jakoś to ogarniemy.
Wróciłem na dół, kazałem młodemu wynieść walizki na górę, co zrobił wyjątkowo niechętnie, a sam wyszedłem na taras i odpaliłem papierosa. Artur wiedział, że się mu nie sprzeciwię i wykorzystał to dziś w najgorszy możliwy sposób. Mógł zrezygnować z tego popieprzonego zastawu i odesłać ją do domu, albo powiedzieć temu pajacowi, że skoro zataił przed nami taką informację to z umowy nici. Klientów mieliśmy na pęczki, jeden w tą jeden w tamtą nie zrobiłoby większej różnicy. Artur musiał albo wiedzieć więcej ode mnie, albo mieć jakieś konkretne plany. Wiedziałem, że jeśli nie dowiem się, o co tutaj naprawdę chodzi mogę zostać wmanewrowany w coś, z czego później się nie wygrzebię.
CZYTASZ
Lichwiarz
RomanceZapamiętaj to sobie kochanie, nie ma okrutniejszego kłamstwa niż półprawda.