Rozdział 15

76 11 0
                                    

Iwo


Pieprznąłem przed siebie butelką nie zważając nawet na to, że to była jedna z najdroższych whisky jakie znajdowały się w moim barku. Zapach alkoholu od razu rozszedł się po całym parterze, ale miałem to aktualnie w dupie. Czy ten gówniarz zawsze musiał doprowadzić mnie to szewskiej pasji? Starałem się. Kurwa naprawdę się starałem, aby niczego mu nie brakowało. Nie pamiętał czasów kiedy ojca nie było, a my z matką wyjadaliśmy resztki z lodówki i szukaliśmy czego się dało po śmietnikach. Nie wie jak to jest chodzić boso albo w spodniach tak połatanych, że ciężko było znaleźć tam chociaż kawałek oryginalnego materiału. Ma wszystko czego dusza zapragnie, a i tak jest wiecznie naburmuszony i stroi fochy jak jakaś ĄĘ panienka.

Chwyciłem pierwszy lepszy alkohol, odkręciłem butelkę i pociągnąłem solidny łyk. Kiedy poczułem w brzuchu przyjemne ciepło od razu zrobiło mi się nieco lepiej. Usiadłem na kanapie i starając się nie myśleć o niczym powoli upijałem trunek. Ciche skrzypnięcie barierki usłyszałem jak przez mgłę, albo jakbym był dobre dziesięć metrów pod wodą. Odwróciłem głowę i zobaczyłem, że po schodach schodzi Julia. No tak, jeszcze ona, westchnąłem w duchu.

- Potrzebujesz czegoś?

- Nie, ja tylko... Usłyszałam huk szkła i chciałam zapytać czy wszystko w porządku?

- W porządku – mruknąłem – wracaj do siebie

- Może chciałbyś pogadać, albo coś?

- Czego nie zrozumiałaś?

- Wszystko zrozumiałam tylko... - nie pozwoliłem jej dokończyć

- To daj mi spokój i zbieraj dupę na górę! - podniosłem lekko głos

- Okej – wyszeptała i obróciła się w stronę schodów

Odetchnąłem z ulgą, bo zupełnie nie miałem ochoty na pogaduszki, a już zwłaszcza z nią. Niby mówiłem jej, że może swobodnie korzystać z całego domu, ale ostatnio strasznie się rozpanoszyła, a już wtrącanie się moje rodzinne sprawy było totalnym przegięciem.

- Cholera! - usłyszałem jej krzyk

- Co jest?

- Chyba sobie coś wbiłam

Wstałem i podszedłem do niej. Trzymała się za stopę z której wystawał solidny kawałek szkła. Pomogłem jej usiąść na schodku i obejrzałem dokładnie ranę. Nie była głęboka, więc na moje oko, nie było potrzeby szycia, ale koniecznie trzeba było pozbyć się odłamka i choć należał on do butelki pełnej mocnego alkoholu, zdezynfekować.

- Zaczekaj tu, przyniosę pęsetę i bandaż.

Z szafki wyjąłem apteczkę, usiadłem obok Juli po turecku, a jej stopę oparłem sobie o kolano.

- Czemu jesteś boso? - zapytałem

- W sumie nie wiem, jakoś tak po prostu nie założyłam kapci

- To na przyszłość zakładaj, zwłaszcza jak słyszysz, że coś się potłukło

- Jasne, ał!

- Już, już. Szkło wyjęte, a teraz może trochę szczypać – zanim skończyłem mówić polałem ranę obficie wodą utlenioną, a jej skapujący nadmiar zbierać wacikiem.

Ku mojemu zaskoczeniu Julia zaczęła się uśmiechać i lekko ruszać nogą.

- Przepraszam, mam straszne łaskotki na stopach

- Ja też – odpowiedziałem, sam nie wiedząc po co

Ranę zakleiłem plastrem, a dodatkowo owinąłem lekko bandażem

- Gotowe, dojdziesz sama do pokoju?

- Nie wiem

- Dobra, to nie testujmy twoich możliwość.

W pierwszej chwili chciałem żeby się na mnie wsparła, ale... coś, nie wiedziałem co, podkusiło mnie żeby wziąć ją na ręce. Od razu strasznie się spięła.

- Chwyć mnie za szyję

- Dasz radę? Śmierdzisz alkoholem

- Tych kilka łyków jakie zrobiłem? Przestań. Żeby zwalić mnie z nóg potrzeba znacznie więcej.

Julka się uśmiechnęła i objęła mnie dłońmi za szyję, była lekka jak piórko i w sumie, nawet gdybym wypił znacznie więcej niemiałbym problemów z dotransportowaniem jej na piętro. Przystanąłem pod jej drzwiami i lekko postawiłem na nogi.

- Teraz powinnaś sobie poradzić – uchyliłem drzwi i pchnąłem ją lekko do pokoju

- Tak, dziękuję

Pokuśtykała na łóżko, a ja zamknąłem za nią i mocno wciągnąłem powietrze, bo pachniała tak, że miałem ochotę zabrać ją prosto do siebie. 

Wróciłem jednak na kanapę.








LichwiarzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz