Rozdział 9

180 65 8
                                    

Julia

W nocy mało co spałam. Wdepnęłam w bagno i musiałam wymyślić coś, co pozwoli mi i Frankowi jakoś z tego wybrnąć i przy okazji zrobić to tak, żeby Iwo o niczym się nie dowiedział. Nie to żebym się go bała, ale wiedziałam, że się wkurzy choćby o to, że podałam się za jego narzeczoną i nie proszona mieszam się w ich sprawy. Właściwie dalej nie mogłam zrozumieć po co to zrobiłam, być może szkoda mi było chłopaka. Siedział w tym wielkim domu sam jak palec, a Iwo jedyne co potrafił zrobić to dać mu kasę na to żeby sam o siebie zadbał. Bogu dzięki ja miałam zawsze kogoś na kogo mogłam liczyć i z kim pogadać w każdej sprawie. Franek był sam sobie i z tego co zdążyłam wywnioskować nie miał za wielu znajomych. Ani raz odkąd tu jestem nie odwiedził go żaden kolega, nie usłyszałam też żeby rozmawiał z kimś znajomym przez telefon, a już o dziewczynie nie było w ogóle mowy. Nie dawał tego po sobie poznać, ale byłam pewna, że musiało mu być ciężko.

Koło dziewiątej rano zeszłam do kuchni, zrobiłam sobie kawę i już miałam siadać przy stole jak do kuchni wszedł Iwo. Poznawałam go już po krokach, chodź te dzisiejsze należało raczej określić mianem powłóczenia nogami.

- Iwo?

- Czego? – mruknął niezadowolony

- Tobie też dzień dobry

- Nie mam ochoty na przymilania. Potrzebujesz czegoś?

- Tak

- No to mów

- Muszę dziś wyjść na trochę. Mam umówioną wizytę u lekarza i nie chcę żeby termin mi przepadł

- Źle się czujesz? - zapytał jakby z odrobiną troski w głosie czym lekko mnie zaskoczył

- Nie, to wizyta kontrolna

- I mówisz mi o tym bo...?

- Bo nie chcę żebyś sądził, że zwiałam. Jest jeszcze druga sprawa. Od jakiegoś czasu karmię ciebie i Franka, a renta osoby niewidomej nie jest zbyt wysoka i przydałoby się żebyś dorzucił się do zakupów

- Kupowałaś wszystko z własnej kieszeni?

- A z czyjej miałam kupować? Z tego co miałeś w lodówce raczej obiadu bym nie zrobiła.

- Myślałem, że Franek... nieważne. Ile jestem ci winny?

- Nie chodzi o to czy jesteś mi coś winny czy nie. Robiłam zakupy, bo chciałam, ale obecnie moje fundusze na ten miesiąc mają się już bardzo mizernie.

Słyszałam jak chwilę się krząta po czym wsadził mi w dłoń plik banknotów.

- Tyle wystarczy?

- Nie mam pojęcia ile mi dałeś

Przesunęłam delikatnie palcami po nominałach i policzyłam w myślach.

- Iwo, tu jest ponad dwa tysiące!

- Tak? Wziąłem ile mi się złapało

- To zdecydowanie za dużo – odliczyłam pięćset złotych, a resztę położyłam na ladzie – tyle mi wystarczy

Iwo milczał, nie wiedziałam czy jest zły czy zaskoczony, ale przez dłuższą chwilę cisza, aż dzwoniła w uszach.

- A i jeszcze jedno- dodałam po chwili - nie mam klucza

- A po co ci klucz?

- No jak będę wychodziła to chyba muszę zamknąć jakoś drzwi?

- Nie ma takiej potrzeby. Nikt tu nie wejdzie

- W ogóle nie zamykacie domu? - no tego to się nie spodziewałam

Iwo głośno westchnął

- Uwierz mi, że wszyscy w całym mieście wiedzą do kogo należy ten dom i nie ma takiego śmiałka, który odważyłby się wejść tu nieproszony

- Jesteś bardzo pewny siebie

- W pewnych kwestiach, ale to nie jest twój kłopot. Chcesz wyjść to po prostu wychodzisz i tyle, ale dzięki, że dałaś znać. O której planujesz powrót?

- Z kolejkami u lekarzy bywa różnie, ale pewnie przed szesnastą powinnam już być.

- Okej, masz telefon?

- No... mam a co?

- To daj

Wysunęłam z kieszeni komórkę i podałam ją mężczyźnie.

- Wklepałem ci mój numer i zapisałem jako Iwo. To moja prywatna komórka, którą ma tylko kilka osób i którą zawsze odbieram lub oddzwaniam jeśli nie mogę gadać. Dzwonisz tylko wtedy jeśli dzieje się coś naprawdę ważnego jasne?

- Okej, ale wątpię żeby było mi to potrzebne

- To tak na wszelki wypadek, a teraz sorki, ale muszę spadać

- Jasne – mruknęłam, a Iwo wyszedł z kuchni

LichwiarzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz