Rozdział 16

90 14 2
                                    

Julia


Nie powinnam była schodzić, ale coś mi mówiło, że Iwo nie powinien być sam. Najwyraźniej w tym domu moja intuicja nie działała jak trzeba, bo ani nie potrzebował, ani tym bardziej nie chciał mojej pomocy. Skończyło się na tym, że przez kilka najbliższych dni będę utykać, bo stopa pulsowała mi tak bardzo jakbym co najmniej przebiła ją na wylot. Głupia ja – pomyślałam. Skąd mi w ogóle przyszło do głowy, że mógłby chcieć mi się zwierzać? Jak zawsze wybiegłam przed szereg i skończyło się to jak widać. No cóż, następnym razem po prostu będę udawała, że nic nie słyszę i tyle. Przynajmniej na tym nie ucierpię, a swoje problemy niech załatwiają sobie sami, ja tu jestem tylko przelotnie.

Kiedy wstałam rano nikogo w domu już nie było. Zrobiłam sobie lekkie śniadanie i miałam w planach posłuchać jakiegoś audiobooka, ale zaskoczył mnie telefon od taty. Nie brzmiał za dobrze, był zdenerwowany i koniecznie chciał mnie odwiedzić. Powiedziałam, zgodnie z prawdą, że muszę zapytać Iwa czy nie ma nic przeciwko i wrócę do niego z odpowiedzią. Wystraszyłam się nie na żarty, dlatego szybko wybrałam w telefonie numer który Iwo mi wpisał. Odebrał już po pierwszym sygnale.

- Co jest? - zapytał

- Jedno pytanie. Czy mógłby mnie dziś odwiedzić tata?

- Tak – odpowiedział i rozłączył się

Pewnie mu w czymś przeszkodziłam, ale ponieważ uzyskałam odpowiedź, nie miałam zamiaru zastanawiać się dlaczego nie był zbyt rozmowny. Oddzwoniłam do taty, a kiedy oznajmił, że pojawi się maksymalnie do godziny moje złe przeczucia tylko się spotęgowały. Próbowałam wypytać go o co chodzi, ale nic nie chciał mi powiedzieć, a na koniec dodał, że nie jest to rozmowa na telefon i wszystko mi wyjaśni jak się spotkamy. Siedziałam zatem jak na szpilkach i nasłuchiwałam zbliżającego się samochodu. Miałam wrażenie, że czas płynie jakoś w zwolnionym tempie, a ja nigdy się nie doczekam na jego przyjazd. Nim skończyłam tę myśl głośne zawodzenie silnika dało mi znać, że ktoś jest na podjeździe. Podeszłam do drzwi i uchyliłam je lekko.

- Tata? - zapytałam z nadzieją w głosie

- Juleczko kochana – odezwał się i mocno mnie przytulił

- Chodź do środka, strasznie dziś zimno.

- Jesteś sama? - zapytał

- Tak, Franek jest w szkole, a Iwo... w sumie nie wiem gdzie, ale wyszedł z samego rana zanim jeszcze wstałam

- To dobrze – westchnął

- Tato powiedz mi proszę co się dzieje? Strasznie mnie zmartwiłeś tym telefonem

- Dziecko... ja... Eh... bank nie da mi kredytu – wydusił wreszcie

Przez chwilę milczałam, bo takie podejrzenia miałam już od dawna, ale nie chciałam wprawiać ojca w zakłopotanie.

- Jedyną opcją żeby cię stąd zabrać jest zapożyczyć się u innych, no wiesz, lichwiarzy

- Ani mi się warz! - uniosłam głos

- Julka, nie mogę pozwolić żebyś tu została

- Tato im już i tak musisz zapłacić ogromne odsetki, a kiedy weźmiesz kolejny kredyt, to wszystko jeszcze wzrośnie

- Zdaję sobie z tego sprawę jednak...

- Nie dzieje mi się krzywda. Widzisz, siedzimy sobie w salonie, dom nie jest twierdzą, a mi niczego nie brakuje. Wytrzymam tu, nie martw się – starałam się go uspokoić

- Jak mam się nie martwić, mam tylko ciebie

Zamiast odpowiadać przytuliłam go mocno. Oboje mieliśmy jedynie siebie, ale co się stało to się nie odstanie. Zamiast pomnażać ryzyko trzeba było wziąć się w garść i stawić czoło temu, co było tu i teraz. Razem jakoś damy radę.  

LichwiarzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz