Rozdział XII

250 18 14
                                    

Piątek. Dzień przed wielką domówką u niejakiego Monomy Neito. Katsuki zdążył już trochę powęszyć i dowiedzieć się kim owy osobnik jest. Średniej wysokości blondyn o niebieskich oczach i szaleńczym spojrzeniu. Wybitny uczeń trzeciego roku, przewodniczący szkoły i kapitan klubu matematycznego, który on utworzył. Z opowieści Izuku dowiedział się jeszcze o jego dość sporej obsesji na punkcie klasy 2A, czyli tej do której uczęszczał właśnie on. Dlaczego?

Tego nie wie nikt, podobno nawet i sam Neito.

Katsuki sam nie wiedział co o tym myśleć. Doskonale wiedział przecież, że ta impreza będzie dobrym podłożem na podryw w wykonaniu pewnego wysokiego i w cholerę przystojnego rekina, który poluje na niego już od dłuższego czasu. Blondyn był oczywiście bardzo przeciwny temu i nawet próbował wybłagać swoją matkę, by ta nie pozwoliła mu iść. Niestety, gdy tylko Mitsuki usłyszała o imprezie kategorycznie nakazała mu na nią iść, grożąc mu wyciekiem jego zdjęć z dzieciństwa na jej Instagramie. Bakugou najbardziej w świecie nie lubił, gdy ktoś bez jego zgody robi mu zdjęcia, a jego rodzice byli ich ogromnymi fanami. W ich domu na pułkach stało co najmniej dziesięć albumów z rodzinnymi fotografiami, a raczej z jego wizerunkiem.

Tak więc pod naporem dosłownie każdego naokoło postanowił łaskawie się tam zjawić wraz z natarczywym czerwono-włosym, który od poinformowania go o owej zabawie, stręczył go bez konkretnego powodu. Codziennie podchodził do niego i pytał go o byle błahostkę.

Jaki alkohol pije? Żaden, brzydzi się wódką.

A co ubierzesz? Skąd on ma to wiedzieć? Ciuchy to na pewno.

Co lubisz jeść? Pizzę hawajską, jak prawdziwi psychole.

Pytań tego typu nie było końca. Katsuki czasami patrzył na Kirishimę, czy ten nie zapisuje wszystkich jego odpowiedzi. Czasami bał się, kiedy ten wypytywał go o różne rzeczy. Zastanawiał się tylko, kiedy ten zapyta go o stan zdrowotny jego nerek. Tylko tego brakowało, by koleś który nieustanie uprzykrza mu życie, był przemytnikiem i sprzedawał nielegalnie organy na czarnym rynku.

Blondyn chował właśnie książkę do japońskiego w swojej szafce. Sam już nie wiedział co ma myśleć. Był zmęczony ostatnimi wydarzeniami i tym okropnym faktem, jak bardzo polubił Eijiro, wiedząc, że jemu przecież nie zależy na trwałej relacji. Znają się niecały miesiąc, więc nie mógł oczekiwać tego, że od tak wyższy chłopak się zmieni i jakieś tam trybiki w głowie mu się przestawią. Zresztą, dlaczego on ma w ogóle takie myśli? Przecież Kirishima jest tylko i wyłącznie głąbem, któremu ten pomaga z matmą i od czasu do czasu z innymi przedmiotami. Nikim więcej, nikim ważnym.

-Hej-blondyn podskoczył słysząc głośny irytujący dźwięk. Ewidentnie nie był to głos kogoś kogo ten znał. Odwrócił się widząc przed sobą (jeśli się nie mylił) Monomę- Pewnie wiesz kim jestem, więc się nie będę przedstawiał, jednak postanowiłem cię osobiście zaprosić na moją domówkę, czuj się zaszczycony, rzadko kiedy zapraszam kogoś ja.

-Ta dzięki -odparł zmieszany wypowiedzią chłopaka. No cóż najwyraźniej ktoś tu cierpi na kompleks wyższości. -A teraz nara.

-Poczekaj! -krzyknął za nim Neito- Mówię to z ogromnym żalem, jednak bardzo bym nie chciał byś poczuł się z tym źle i nie zrozum tak też mnie. Jednak tak trudno mi to tobie przekazać, nie chciał bym zranić twojego serduszka, ale...

-Po prostu powiedz, bo zaraz sobie stąd pójdę! -zdenerwował się Bakugou, widząc, że Monoma specjalnie przedłuża tą chwilę, by go zdenerwować. No cóż, udało mu się.

-No dobra, faktycznie niecierpliwy, tak jak mówił mi Kirishima –Katsuki otworzył oczy ze zdziwienia. Eijiro coś o nim mówił? -Założyłem się z nim, nie ma co ukrywać tego, bo i tak byś się dowiedział, ale...-Monoma rozejrzał się dokoła przypatrując się czy nie podsłuchuje go ktoś znajomy. -Założył się ze mną, że cię przeleci na tej imprezie. Ja w sumie powiedziałem to w żartach, a on wziął to na poważnie.

Katsuki usłyszał dźwięk tłuczonego szkła. Sam nie wiedział skąd się wydobył, jednak był pewny, że nie było to nic w świecie zewnętrznym, a raczek gdzieś w nim. Nie wiedział, czy to było pęknięcie jego serca, czy może świat mu się zawalił. Naprawdę polubił Kirishimę i sądził, że ten również lubi jego. A jednak przez ten cały czas chodziło tylko i wyłącznie o jedno. No bo czego on mógł się spodziewać? Wielkiej przyjaźni?

-Dzięki za info, ale muszę spadać -odparł chłopak omijając zadowolonego z siebie Neito. Zakład to zakład, nie było mowy o nieczystej grze.

Bakugou udał się na dach. Nie miał ochoty iść na lekcje, gdzie będzie zmuszony na towarzystwo tego dupka. Miał dość. Czy naprawdę na świecie nie ma nikogo, kto mógłby być dla niego oparciem? Przez całe życie ma iść sam? Od czasu do czasu wdając się w krótki romans z losowymi osobami poznawanymi w barach i na dyskotekach? Ostatnią rzeczą jakiej pragnął, to skończyć jak jego matka. Sam. Mitsuki miała o tyle szczęście, że zawsze mogła liczyć na swojego syna, ale przecież jej kiedyś zabraknie, a chłopak zostanie sam. Jak zwykle zresztą. Nie potrafił tworzyć dłuższych relacji, a jego związki opierały się głównie na niewielkiej czułości, jaką przekazywał swoim partnerom.

Usiadł na skraju dachu, spuszczając nogi w dół. Patrzył w dół na innych uczniów, którzy jak on byli albo na wagarach, albo mieli okienko. Chciał żyć bez problemów albo chciał się chociaż nimi nie przejmować. Katsuki wierzył w reinkarnację, więc zawsze też marzył, aby po śmierci narodzić się jako jakieś wolne zwierzę, które nie ma problemów. Które pozwoli mu być jak najdalej od tego okropnego świata.

-Nie powinieneś być na lekcji? -blondyn usłyszał za sobą rozbawiony głos. Odwrócił się w kierunku jego właściciela choć wiedział kim on jest. Nie odpowiedział mu. -Obraziłeś się czy co? No już maleńki! Gdzie ten twój uroczy sarkastyczny uśmieszek? Gdzie cięta riposta?

-Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć? -zapytał cicho, chowając twarz między kolanami. Tak bardzo nie chciał się teraz rozpłakać. Nie mógł przecież wyjść na kogoś żałosnego w jego oczach.

-Powiedzieć? O czym? - Kirishima wyglądał na zdziwionego. O czym mógł mówić Bakugou?

-O zakładzie palancie! -Chłopak spojrzał gniewnie na Eijiro, który nie wiedział co powiedzieć. -Co zabrakło nagle śliny w gębie? Chciałeś mi o tym powiedzieć przed faktem czy po? A może w ogóle nie mówić i po prostu zostawić mnie jak inne swoje dziwki?!

-Może tak, może nie -odparł starając się zbyć blondyna. -Co ci miałem powiedzieć? "Założyłem się z Monomą, że cię przelecę na imprezie, kup gumki"?

-Jesteś takim dupkiem –powiedział mu Katsuki patrząc czerwono-włosemu prosto w oczy –Ja za to jestem idiotą, naprawdę cię polubiłem i szczerze chciałem cię wspierać w twoich marzeniach o przyszłości, ale już nigdy się do ciebie nie odezwę.

-Maleńki proszę...

-Zamilcz! -przerwał wypowiedź Kirishimy, Bakugou –Nie dzwoń do mnie, nie pisz i nie odzywaj. Zapomnij, że ja istnieję, zapomnij po prostu i tak zamierzałeś to zrobić, więc co ci szkodzi?!

Katsuki nie mogąc dłużej powstrzymać łez w oczach, uciekł z dachu, kierując się w tylko sobie znaną stronę. A Kirishima?

Stał tam dobre parędziesiąt minut, próbując zrozumieć to nagłe poczucie winy, które zalało cały jego umysł. 


--------------

Dobra staje pod ścianą i możecie mnie rozstrzelać. Ostatnio nie miałam kompletnej fazy na Kiribaku, ale staram się jak mogę do niej wrócić i pisać to dalej. Skończę te książkę choćbym miała przy tym i umrzeć czy coś. Po prostu ostatnio mam tak wiele spraw na głowię, że chyba po prostu kupię linę i się na niej szyją pohuśtam. Szkoła odbiera mi jakiekolwiek chęci do kreatywności, więc zamiast się skupiać na tym co lubię, robię to co mi się nigdy nie przyda.

Jeszcze raz bardzo was przepraszam i postaram się jak mogę regularnie coś wrzucać na świętach.

In love? Not this time...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz