Ten poranek był chyba najchłodniejszym obecnej zimy. Udało jej się zebrać do kupy Harry'ego i Rona, którzy bardzo niechętnie zgodzili się pójść z nią na spacer. Mimo że opatuliła się ciepłym szalikiem i założyła puchową kurtkę, mroźny wiatr wprawiający jej włosy w ruch, sprawiał, że miała dreszcze. Sama nie była też do końca pewna czy z zimna, czy ze stresu. Co prawda chłopcy trochę poprawili jej humor, ale tak czy inaczej czuła wielkie obawy przed tym, co nadejdzie. Już jutro bal. Ron oczywiście przekonywał ją, że wszystko na pewno się uda, ale miała wrażenie, że z organizacji jej i blondyna wyjdzie jedna wielka katastrofa. Już samo ich połączenie było mieszanką wybuchową, szczególnie w takim stresie, kiedy Hermiona nie była w stanie zapanować nad swoją paniką, a Dracon zamiast jej pomóc, dawał się wyprowadzać z równowagi i jak można było się spodziewać- wszystko kończyło się awanturą. Nie pomagała jej też prześladująca myśl o Ginny, która wciąż nie chciała z nią rozmawiać ani fakt, że Matt jak zwykle będzie wyglądał idealnie, a ona pokaże się w jakimś starym łachu. Po prostu czuła się jak idiotka przy swoim aż zbyt idealnym ukochanym. Harry co prawda nie miał nawet partnerki na bal, co trochę ją pocieszało- jeśli Matt stwierdzi, że nie jest go warta, przynajmniej nie zostanie sama. Natychmiast skarciła się za to egoistyczne podejście i wyobraziła sobie Harry'ego, który zobaczy Blaise'a z Ginny razem, już oficjalnie jako parę. Poczuła ukłucie w sercu na samą myśl. No i Ronald w końcu się dowie...
Po porannym wyjściu udała się do biblioteki, żeby dokończyć ostatni esej przed świętami, a później spotkała się nawet na chwilę z Mattem, który zaoferował jej pomoc przy ozdabianiu sali. Zaśmiała się w duchu, słysząc tą propozycję. Ta, już widziała jak Malfoy i Todorov wesoło dekorują pomieszczenie, śpiewając przy tym kolędy. Co za absurd. Grzecznie mu odmówiła, przekonując, że poradzi sobie sama z blondynem przez tą chwilę. A w zasadzie nawet nie sama, bo Dracon zaprosił do pomocy Blaise'a, a ten oczywiście Ginny. Ciekawe czy się pojawią. Chyba nawet by wolała, żeby nie przyszli, kiedy tak myślała sobie jak bardzo to będzie niezręczne. Wystarczy jej już zmartwień na ten moment.
Profesor Flitwick jak co roku zadbał o pięknie przystrojoną choinkę i ozdoby na wszystkich korytarzach szkoły. Kiedy on miał na to wszystko czas? Wiele by oddała, żeby doba miała choć kilka godzin więcej, co pozwoliłoby jej na lepsze wypełnienie wszystkich swoich obowiązków. Z tego wszystkiego zapomniała nawet na moment o całym Turnieju i tylko przewijające się na korytarzach postacie z Durmstrangu i Beauxbatons przypominały jej, że faktycznie wielkimi krokami zbliżało się drugie zadanie, do którego- oczywiście- nie miała nawet pojęcia jak się przygotować.
"Nie zawsze to, co widzimy jest prawdą. Czasem jest snem, a czasem w ogóle tego nie ma. I pamiętajcie: uważajcie, komu ufacie."
Te trzy zdania nie dawały jej spokoju i o ile do niedawna ciągle odkładała na bok myśli o Turnieju, teraz on dobijał się drzwiami i oknami do jej umysłu, błagając o jej uwagę. "Jeszcze nie dziś, po balu"- powtórzyła sobie kolejny raz tego dnia. Jeden problem na raz już i tak stanowił dużą trudność.
Po kolacji została w Wielkiej Sali i poczekała aż wszyscy wyjdą. Odmówiła jeszcze raz propozycjom pomocy od Harry'ego, Rona i Matta, którzy w końcu po kilku minutach męczenia zgodzili się odpuścić. Obeszła pomieszczenie dookoła, rozplanowując dokładnie ułożenie wszystkich dekoracji, które zakupiła na tę okazję, a trochę tego było: gałązki po brzegi wypełnione igiełkami, łańcuchy świąteczne, specjalne bombki na stoły, i wiele, wiele innych. Udało jej się nawet zdobyć zamówione uprzednio herby trzech szkół, wykonane ze sporych wycinków materiału, które przyozdobione były sztucznym śniegiem. Wszystko pięknie, brakowało tylko jednego. Malfoy'a.
Westchnęła ciężko i zabrała się do pracy. Skoro on tego nie traktował poważnie to trudno, poradzi sobie sama. Przywołała drabinę i zabrała się za przywieszanie pierwszego herbu. Postanowiła umieścić symbol Beauxbatons przy lewej ścianie, swobodnie zwisający nad stołem, po stronie przeciwnej Durmstrang, a na środku oczywiście Hogwart. Co prawda drabina była dość wysoka, ale przymocowanie materiału z jej wzrostem pozostawało nie lada wyzwaniem. Przydałby się Dumbledore, który potrafił machnąć różdżką i załatwić to jednym ruchem.
CZYTASZ
Tu i teraz ~ Dramione
FanfictionTurniej Trójmagiczny to nie lada wyzwanie w pojedynkę. Ale staje się jeszcze gorszy, jeśli dwójka największych wrogów musi współpracować, żeby wygrać. Ona- miła, mądra, inteligentna, nieczystej krwi czarownica. On- zimny, arogancki, nieczuły Śmierci...