Sobotnie popołudnie niosło ze sobą mecz quidditcha- i to nie byle jaki- starcie dotyczyło dwóch najbardziej wrogich sobie drużyn Hogwartu, czyli oczywiście Slytherin kontra Gryffindor. Pomimo że byli już na siódmym roku i powinni się skupiać raczej na nauce, a dodatkowo powinni wyrosnąć z tej bezsensownej nienawiści, nie zapowiadało się na zmiany. Tego rodzaju rozgrywki zawsze budziły w nich ducha rywalizacji i dwa zainteresowane domy ekscytowały się już wcześniej, wzajemnie próbując sobie udowodnić, że któryś z nich jest lepszy. Oczywiście jak na prawdziwą Gryfonkę przystało, Hermiona już od rana chodziła po szkole w barwach Gryffindoru. Nawet do biblioteki poszła z czerwono-żółtym szalikiem. Takie mecze nie zdarzały się w końcu często, a kto wiedział ile razy będzie miała jeszcze okazję w życiu w ogóle obejrzeć mecz quidditcha? Nie sądziła, żeby nagle stało się to jej zainteresowaniem, ale mimo wszystko na pewno po części będzie jej brakowało tej atmosfery, jaka panowała na trybunach wypełnionych kibicami.
Po kilku godzinach spędzonych w bibliotece i napisaniu kilkunastostronicowego eseju na eliksiry na temat "Użyteczność wywaru żywej śmierci" spełniona pobiegła do swoich przyjaciół, żeby podbudować ich morale, a przy okazji odpocząć nareszcie od nauki i problemów.
- Ostatnio czuję się dziwnie- zaczął Harry, kiedy szli we trójkę przez błonia.- Jakby... Jakby Voldemort nie żył. Tak, wiem jak to brzmi. Po prostu w żaden sposób nie wyczuwam jego obecności, nawet nie boli mnie znak. Nie wiem czy powinienem się z tego cieszyć, czy raczej martwić.
Co ona mówiła o odpoczynku od problemów? Ach tak, odpocznie od osobistych problemów i zajmie się problemami świata.
- Nie chcę być pesymistką, ale wydaje mi się, że to trochę niepokojące- westchnęła.- W końcu on na pewno żyje. Pytanie- dlaczego dał ci spokój.
- Nie wiem, Hermiono- odparł, wzruszając ramionami.- Nawet koszmarów już nie mam. Oczywiście myślę, że spory wpływ mają na to lekcje legilimencji, które mam ze Snapem...
- Chwila, w jakich porach właściwie je masz?- przerwała.
- Eee... No późnym wieczorem- odparł zaskoczony.- A jakie to ma znaczenie?
Hermiona zdała sobie sprawę jak dziwnie musiało zabrzmieć jej pytanie, więc tylko wzruszyła ramionami i powiedziała:
- A nie, nic, tak z ciekawości.
Teraz przynajmniej już rozumiała dlaczego Blaise nie mógł znaleźć nauczyciela, kiedy potrzebował jego pomocy. Wydawało się, że Severus ma całkiem sporo obowiązków poza byciem 24h/7 niańką dla Malfoy'a. Aż zrobiło jej się go szkoda, kiedy pomyślała, że na samo sprawdzanie jej eseju zmarnuje sporo czasu. Potrząsnęła jednak głową- bez przesady, to tylko Snape, ten sam, który gnębił ją od pierwszej klasy.
- Mówiłeś Dumbledore'owi?- przerwała ciszę.
- Tak, Dumbledore twierdzi, że to właśnie dzięki legilimencji- odparł, przewracając oczami.- Ale mi tu coś nie pasuje, tak po prostu. Boję się, że Voldemort ma jakiś plan.
- Oczywiście, że ma- prychnął Ron.- W końcu... No wiecie. To najpotężniejszy czarownik na ziemi, nie zdobył potęgi głupotą.
- Myślę, że Ron ma rację- stwierdziła.- Nie lekceważ go, Harry. Staraj się uważać jeszcze bardziej, o ile to możliwe.
- Staram się- mruknął.- Ale ciężko mi pogodzić Voldemorta, naukę, was, Ginny... To znaczy mam na myśli waszą trójkę jako przyjaciół- dodał szybko, chyba uświadamiając sobie, że nie powinien był tego powiedzieć.
- Jak to: Ginny?- zapytał mimo wszystko rudowłosy z głupkowatą miną.- Przecież praktycznie się z nią nie widujemy.
- Tak, no bo... Bo chodziło mi o to...
![](https://img.wattpad.com/cover/293708213-288-k98187.jpg)
CZYTASZ
Tu i teraz ~ Dramione
FanficTurniej Trójmagiczny to nie lada wyzwanie w pojedynkę. Ale staje się jeszcze gorszy, jeśli dwójka największych wrogów musi współpracować, żeby wygrać. Ona- miła, mądra, inteligentna, nieczystej krwi czarownica. On- zimny, arogancki, nieczuły Śmierci...