Kirishima był w połowie malowania swojego obrazka, kiedy usłyszał wiązankę barwnych słów dochodzącą z dystansu. Zerknął na zewnątrz i w oddali dostrzegł postać, która w przeciwieństwie do Ojca nie miała czarnych włosów. Kirishima nabrał gwałtownie powietrza i cofnął się od okna.
-T-to muszą być ci straszni ludzie, o których zawsze mówił mi Tata! No nie, no nie, no nie! Co mam zrobić, Izuku? - wymamrotał Kirishima.
Izuku wskazał ogonem na przedmiot w kuchni - noża.
-Nie! Nie mogę kogoś zabić!
Izuku westchnął i wskazał zaraz obok noża - patelnię.
-N-no dobra, to powinno zadziałać.
Usłyszeli z dołu pomruki i upadające kamienie, a serce Kirishimy przyspieszyło. Podszedł do krawędzi okna i czekał. Miał wrażenie, że to trwa wieczność, ale po coraz głośniejszych krokach na ścianie, wiedział że nieznajomy się zbliża. Pomyślał, że dłużej już tego nie wytrzyma, zobaczył jak dłoń sięga do ramy okna i wspina się na nie.
-Kurwa, wreszcie sam. - dobiegł go szorstki głos.
Właśnie wtedy Kirishima zacisnął powieki i wziął zamach z całej siły ogłuszając go. Ostrożnie podszedł do ciała i zlustrował je. Wyglądał na jego rówieśnika, miał grymas na twarzy, spiczaste blond włosy i całkiem przyzwoitą budowę ciała.
-On wcale nie wygląda na takiego strasznego... - mruknął Kirishima. - Cóż, chyba wygląd może zmylić.
Kirishima zaczął ciągnąć jego ciało po podłodze szukając odpowiedniego miejsca, gdzie go ułożyć. Stwierdził, że szafa będzie idealną kryjówką. Po upchnięciu nieznajomego do szafy, Kirishima cofnął się by spojrzeć na swoje działo śmiejąc się z niedowierzaniem.
-Wow, m-mam człowieka w szafie. Prawdziwego człowieka! Za słaby żeby ze mną wygrać! - zawołał Kirishima próbując wykonać fajny ruch patelnią, ale przypadkowo uderzył się nią w głowę. - Ow... - jęknął pocierając czoło.
Nagle coś przykuło jego uwagę. Kątem oka dostrzegł coś błyszczącego w torbie nieznajomego. Ostrożnie wyjął przedmiot i zaczął go oglądać.
-Hmm, ciekawe co to jest... - powiedział sam do siebie Kirishima.
-Mój chłopcze! Spuść mi swoje włosy! - głos Dabiego dotarł do niego.
-Już idę Ojcze! - odkrzyknął Kirishima, szybko wpychając torbę i błyszczący przedmiot do pustego wazonu.
Kirishima w pośpiechu zrzucił włosy na dół i wciągnął Dabiego czując jak wszystkie nerwy wirują wokół niego.
-Przyniosłem trochę jagód, chcesz teraz trochę? - zapytał Dabi grzebiąc w swoich rzeczach
-Uh, jeszcze nie, Tato jest coś co chciałbym ci pokazać... - wyjaśnił Kirishima.
-Proszę, powiedz że to nie ma nic wspólnego z opuszczaniem wieży. - przerwał Dabi.
-Um, to jest z tym związane, ale obiecuję, że...
-Myślałem, że skończyliśmy już tą dyskusję.
-Cóż, tak, ale chciałbym ci pokazać, ze ja...
-Eijiro, przestań już.
-No weź, posłuchaj mnie proszę! Jestem pewien, ze zrozumiesz...
-Eijiro! Przestań mówić o tych cholernych światłach! Nigdy nie wyjdziesz z tej wieży! Przenigdy! - wrzeszczał Dabi, a w jego oczach wirowała wściekłość.
Kirishima zatrzymał się i z szeroko otwartymi oczy i wpatrywał się w Dabiego. Z trudem powstrzymywał się przed płaczem czując płyn zbierający się pod powiekami. Ugryzł się w język i zacisnął pięści.
-Świetnie, teraz to ja jestem tym złym. - powiedział Dabi siadając na krześle.
Kirishima poczuł jak wzbiera w nim poczucie winy, wziął głęboki wdech.
-Chciałem tylko powiedzieć, że... Już wiem co chciałbym na urodziny. - powiedział Kirishima z połowicznym uśmiechem.
-I co to takiego?
-Um, nowe farby? Jak ta biała którą mi zawsze przynosisz?
-To zajmie trzy dni!
-Tak, ale uh... Stwierdziłem, ze to lepszy pomysł niż... światła. - Kirishima wymamrotał ze wstydem.
Dabi westchnął i wstał podchodząc do Kirishimy.
-Jesteś pewien, że poradzisz sobie beze mnie? - zapytał.
-Tak, jestem pewien. - odpowiedział z nikłym uśmiechem.
-Dobrze więc. Pójdę już po te farby. Przedwczesne Wszystkiego Najlepszego, mój chłopcze. - odrzekł Dabi podchodząc do okna.
-Pa Tato! - odkrzyknął Kirishima czując ciężar w klatce piersiowej.
Kirishima stał przy oknie do momentu aż sylwetka Dabiego nie zniknęła mu z oczu, po czym podbiegł do szafy. Ostrożnie otworzył szafę, a nieznajomy wypadł z niej na twarz. Kirishima upewnił się zanim związał go włosami, że jest bezpieczny i stanął w kącie czekając aż się obudzi.
Izuku stanął na ramieniu mężczyzny i wbił mu język w ucho by się zbudził.
-Gah! Co do chuja! - krzyknął rzucając się na wszystkie strony.
Izuku błyskawicznie z niego zeskoczył i pobiegł w kąt.
-Kto tu do cholery jest! Pokaż się! Nie bądź jebanym mięczakiem! - ponownie wrzasnął. - Czy to... włosy?
-Wiem po co tu przeszedłeś, więc mnie nie przestraszysz! - pewnie odpowiedział Kirishima, maskował przerażenie.
-Hah? Co kurwa? Kim ty do diabła jesteś?
Kirishima ze zdeterminowaną miną i patelnią w dłoni wolno pojawił się w świetle.
-Nie, kim ty u diaska jesteś? - powiedział Kirishima.
---
W oryginale nie było mediów ale mój Pintetest dał mi znak i musiałam to dodać
CZYTASZ
Zaplątani (KiriBaku)-TŁUMACZENIE
FanfictionOD AUTORA: Tytuł jest oczywisty i tylko ostrzegam przed przekleństwami (ekhem, ekhem Bakugo) więc się nie zdziw :) w każdym razie mam nadzieję że spodoba Ci się ta historia!! NOTKA: Nie jestem właścicielem postaci ani fabuły, twórcy to Horikosh...