I choć minęło pół roku, czuję, że wciąż stoję w miejscu i myślę, ale im więcej myślę, tym bardziej nie wiem o co chodzi mi samej. Nie mam ochoty odpowiadać na pytania, ani by ktoś pytał co się stało. Cóż, wiele się zmieniło. Swoje zniszczone życie powoli układam w całość i jest ciężko. Jest bardzo ciężko, ale z każdym kolejnym dniem staram się, by nie rozpoczynać go od rozpamiętywania wczorajszych zmartwień.
Każdy z nas ma swoją drogę do celu, prawda? Ale ja nie wiem którędy iść...
Upadłam, wiem, ale wiem też, że jestem silna, bo potrafiłam się podnieść.
A nasza rozłąka, cóż... W prawdziwej przyjaźni nie chodzi o to, by być nierozłącznym, ale o to, by rozłąka nic nie zmieniła, a przecież najlepszym przyjacielem jest ten, kto nie pytając o powód smutku, potrafi sprawić, że znów wraca radość, prawda? On to potrafił. Potrafił sprawić, by radość wróciła, jak nikt inny. Przyjaźń to także nie transakcja na miesiąc, dwa lub póki jest pięknie. Przyjaźń to dziesiątki prześmianych godzin, a setki przepłakanych. Kilka kłótni, kilkadziesiąt czułych gestów i jedno uczucie szczęścia. Szkoda, że my swoim szczęściem, mogliśmy cieszyć się tak krótko.
Ktoś jednak kiedyś powiedział mi: ,,Przyjaciel jest jak gwiazdka: pomimo, że czasem jej nie widzisz, on zawsze jest przy Tobie" i tego właśnie zamierzam się trzymać. Od teraz. Od dziś.