Już od godziny siedziałam na łóżku bujając się nerwowo jak niespełna rozumu. Powoli zaczęłam przyzwyczajać się do myśli, że Jayson znowu jest obok mnie, że jest ktoś kto mnie kocha i nie chciałam by to uczucie ot tak prysło jak bańka mydlana.
Po długim czasie oczekiwania dzwonek do drzwi w końcu zadzwonił.
— To do mnie! — usłyszałam radosny głos Bailey dobiegający z korytarza, co całkowicie zgasiło mój entuzjazm.
Po chwili wszystkie szelesty i hałasy ucichły. Wyszłam na korytarz, aby upewnić się, czy zostałam sama. Tak właśnie było. Blondyna znowu gdzieś wyszła, zapewne z Calebem. Udałam się do kuchni, by ugasić pragnienie chłodną kranówką. Mało brakowało, a zachłysnęłabym się wodą, słysząc głośne pukanie do drzwi, które całkowicie wytrąciło mnie z zamyślenia. Z trudem przełknęłam ostatni łyk wody i poszłam otworzyć dobijającemu się Jaysonowi. Nie myliłam się. Chłopak stał u progu z niewielką walizką z pięścią uniesioną w górę i zamiarem wymierzenia kolejnego ciosu w drzwi. Gdybym nie odskoczyła w ostatniej chwili, zapewne dostałabym prosto w twarz. Jays zbliżył się i delikatnie ucałował mój policzek. Jego usta przy mojej twarzy to zdecydowanie przyjemniejsze doświadczenie aniżeli pięść. Kąciki moich ust uniosły się lekko na ten gest, ale nie ma długo, bo po chwili przypomniałam sobie, że chłopak nie przyszedł tutaj w żadnej przyjemnej sprawie, jak sugerował jego ton w rozmowie telefonicznej.
— Chyba Cię nie wystraszyłem tym telefonem? — nie w ogóle! Tylko nie mogłam przestać o tym myśleć, a serce waliło mi jak młot w obawie, że wydarzyło się coś złego!
— Nie, skąd... — pokręciłam głową.
— To dobrze — mówił, wchodząc w głąb mieszkania. Usiadł na kanapie, po raz kolejny rozglądając się po wnętrzu domu.
— A ta walizka to po co? — zmarszczyłam brwi, kiwając głową w stronę torby, która stała obok jego nogi.
— Właśnie o tym chciałem rozmawiać — zwiesił głowę, pocierając dłonie. Ja z kolei usiadłam obok niego, czekając na te miażdżące wieści. Jedno było pewne- wiadomość o wygranej w toto lotka to nie była na pewno. — Właściwie to są dwie sprawy — teraz jego spojrzenie zmroziło mi krew w żyłach. — Muszę wrócić do Long Beach i załatwić parę spraw. Teraz — to pierwsza wiadomość i wcale nie taka straszna jak się spodziewałam.
— Ale przecież niedługo wrócisz, tak? — mój głos był nieco bardziej entuzjastyczny, ale on wciąż milczał, tępo wpatrując się w swoje dłonie. — Wrócisz? — ponowiłam pytanie.
— Wrócę Natt, ale... — nabrał chyba więcej powietrza do płuc, niż kiedykolwiek. — Dostałem półroczny staż w jednym z najlepszych studio tatuażu na świecie — nie rozumiałam problemu.
— To świetnie! Gratuluję — uśmiechnęłam się szeroko.
— W Londynie — dopowiedział po chwili. To co właśnie usłyszałam było jak policzek wymierzony prosto w moją twarz. Wiem jednak, ze to było jego wielkim marzeniem i szansą życiową, więc nie miałam prawa się złościć.
— To daleko — westchnęłam jedynie, wiercąc wzrokiem dziurę w podłodze.
— I cholernie długo! — jęknął, zbliżając się do mnie. Nie wiem nawet kiedy moje oczy zaszły łzami. Jak widać to już stała reakcja mojego organizmu na tego typu przeżycia.
— Cholernie... — potwierdziłam, pociągając nosem.
— Nie pojadę — powiedział stanowczo, zaciskając szczękę. Chwycił obie moje dłonie. To piękne, że był w stanie zrezygnować dla mnie ze swojej życiowej szansy, ale właśnie dlatego nie mogłam się na to zgodzić.
— Przestań gadać głupoty — jęknęłam niby od niechcenia, ukrywając po chwili twarz w zagłębieniu jego szyi. — Kiedy zaczynasz?
— Za trzy miesiące.
— Mhmmm... — mruknęłam.
Jeszcze przez moment siedzieliśmy na sofie złączeni w uścisku, ale przypomniało mi się coś jeszcze, o czym chciałam porozmawiać z Jaysonem.
— Dostałam dzisiaj dziwnego sms'a.
— Od kogo? — uniósł brew.
— Gdybym wiedziała, nie pytałabym Ciebie — Znasz może ten numer? — podałam mu swój telefon. Po ruchu jego oczu stwierdziłam, że czytał tekst wiadomości z trzy razy jak nie więcej.
— Nie znam — warknął. Miałam wrażenie, że mięśnie na całym jego ciele spięły się i stwardniały jak kamień. Dziwna reakcja. Przecież to tylko głupi sms. Kliknął kilka razy w ekran, po czym oddał mi urządzenie. — To pewnie pomyłka — jego uśmiech zdecydowanie nie był zbyt szczery, a raczej teatralny i wymuszony.
— Dlaczego ją skasowałeś? — jęknęłam pretensjonalnie, przeszukując skrzynkę odbiorczą.
— Muszę się zbierać skarbie — totalne spławił moje pytanie. — Za godzinę mam pociąg. Zadzwonię rano, dobrze? — uśmiechnął się, trzymając mnie za oba przedramiona, po czym przyciągnął do siebie i zamknął w szczelnym uścisku. Ucałował w czoło i zniknął za drzwiami.
— Do zobaczenia! — krzyknęłam jeszcze od progu, odprowadzając go wzrokiem do wyjścia z kamienicy.
Teraz wróciłam na sofę i myślałam nad życiem. To brzmi banalnie, ale ja naprawdę nie wiedziałam co będzie dalej! Czy między nami się ułoży? Przede mną i Jaysonem być może trzy najpiękniejsze, szczęśliwe miesiące, ale co potem? Wielka, czarna dziura. Sześć miesięcy z daleka od siebie. To pieprzone pół roku! 6 miesięcy... 183 dni... 4392 godziny... 263520 minut... Cholerne 15811200 sekund z daleka od siebie!
••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
Hah, nie zamierzałam aż tak bardzo rozwijać wątku sms'a, ale widzę, ze tak was zafascynował...że zmieniłam zdanie! To znaczy, miałam oczywiście ten wątek w planach, tylko w późniejszym czasie, ale po co czekać?! :D
Ej! Jest już Prolog ,,Once Upon a Time", więc szukajcie na moim profilu ! :)
Btw chyba upadłam na głowę, ale założyłam fanpage na facebooku, także zapraszam do lajkowania i śledzenia, jeśli ktoś ma ochotę www.facebook.com/trocheprawdyozyciu .
Proszę o opinie i gwiazdki- wejdźmy na szczyt listy ,,Na Topie"! I z całego serca dziękuję za głosy, bo mamy już 1 stronę w kategorii !