- Dobrze, że po niego nie zadzwoniłaś- fuknęła Grace, kiedy stałyśmy już na odpowiednim peronie. - Nie znoszę Jaysona za to co zrobił mi, ale jeszcze bardziej za to, co zrobił Tobie, więc pamiętaj, że masz mnie po swojej stronie. Poprę każdą Twoją decyzję, tylko proszę, nie denerwuj się już, bo znowu zemdlejesz, a wtedy wizyta u lekarza Cię nie minie - uśmiechnęła się prosząco.
- Cieszę się, że się z Tobą spotkałam - teraz i mój uśmiech był całkiem szczery.
Podjechał właśnie mój pociąg, więc przytuliłam siostrę na do widzenia, zarzuciłam dość ciężką torbę na ramię i machając jedynie, weszłam do środka. Podróż minęła całkiem szybko, bo skupiałam myśli na rzeczach mało ważnych, które wciąż zaprzątały mi głowę. Tym razem obeszło się bez spoconych grubasów i śmierdzącego żarcia, więc całkiem znośnie.
- A Ty w domu? O tej godzinie? - zapytałam, spoglądając na zegarek, kiedy tylko weszłam do mieszkania. Bailey siedziała na kanapie, sama, zupełnie tak, jak by na mnie czekała.
- Byłam umówiona, ale odwołałam spotkanie - powiedziała takim tonem, jak by to było oczywistością.
- Zupełnie niepotrzebnie - machnęłam ręką, doskonale wiedząc, że to z mojego powodu. Zachowywałam się jak gdyby nigdy nic, ale marna ze mnie aktorka, a z niej za to niezły psycholog.
- Kochana, znamy się nie od dziś, więc nie wciskaj mi kitów. Poza tym skończyła się 'dobra Bailey', a wkroczyła 'wścibska Bailey', więc nie zamierzam dać Ci spokoju - na te słowa westchnęłam głęboko i usiadłam obok niej. - Już zaczynało być lepiej, a teraz znowu jesteś smutna. Chcę znać tego powód, a raczej poznać imię tego powodu. Potem już tylko '3 razy Z' - znajdę, zatłukę i zakopię - machnęła pięścią w powietrzu, na co moje usta wygięły się w uśmiechu.
- No dobrze, poddaję się - westchnęłam po raz kolejny, wzruszając ramionami, po czym zabrałam się za opowiedzenie tego, co stało się w Long Beach. - ...I kiedy wydawało się, że jest już naprawdę dobrze, musiało stać się coś takiego - jęknęłam, podsumowując całość i nawet nie wiem, kiedy do oczu napłynęły mi łzy. Co prawda nie płakałam, ale zaczęłam nerwowo pociągać nosem, co nie uszło uwadze dziewczyny.
- Kiepska sprawa - wykrzywiła usta i przysunęła się bliżej, by móc mnie objąć ramieniem. Nie potrzebowałam litości. To było ostatnie, czego potrzebowałam. Wiedziałam, że odbierze to wszystko jako żalenie się, a przecież wcale nie o to mi chodziło. Doceniałam jednak jej troskę i wsparcie, dlatego nie potrafiłam się gniewać.
Z całej tej durnej spowiedzi wyciągnął mnie dźwięk sms'a. Pomyślałam, że może Jayson się martwi, albo Grace chce zapytać jak minęła podróż, ale jak się po chwili okazało- byłam w wielkim błędzie.
Nieznany (19:45): Nigdy nie bądź pewna, że jesteś jedyną osobą, której ON nie może się oprzeć... xoxo
- Spójrz tylko! - jęknęłam, momentalnie zalewając się łzami. Rzuciłam telefon gdzieś obok blondynki w kąt kanapy, po czym wstałam i wbiegłam do pokoju, przekręcając klucz w zamku.
Chciałam się odciąć od wszystkiego i wszystkich. Po prostu zostać sama. Po jaką cholerę ta kretynka w ogóle do mnie pisze? Robi to celowo. Celowo rujnuje mi życie. Celowo niszczy mój związek. Byłam pewna, że chce doprowadzić do tego, abym całkowicie przestała ufać Jaysonowi. Brawo! Osiągnęła to, czego chciała. Nie byłam już pewna niczego. Część mnie krzyczała "hej! przecież powiedział Ci prawdę, doceń to, daj ostatnią szansę", zaś druga część mówiła "dziewczyno, gdzie ty masz oczy?! Na pewno wciąż Cię zdradza!", ale której części siebie miałam teraz zaufać?