Niby byłam nieprzytomna, ale słyszałam wszystko, co dzieje się dookoła. To jak jakiś dziwny paraliż, który nie pozwala mi otworzyć oczu. Czułam się bezsilna.
— Cholera! Co jej się stało?— krzyknęła zdezorientowana Grace, uchylając powoli drzwi. Zaraz za nią do łazienki wbiegł Jayson. Uklęknął obok i uniósł delikatnie moją głowę tak, abym nie leżała na ziemi.
— O Boże, dzwonie po karetkę— panikowała, wystukując numer na telefonie.
— Oszalałaś!? Nie znasz jej? Natt nie znosi szpitali, ani lekarzy. Jakoś sobie poradzimy— uspokajał ją. Jest dupkiem i skończonym gnojem, ale w tym akurat miał rację- nienawidzę szpitali i nie uśmiechało mi się tam leżeć zważywszy na to, że nic mi nie było. To zwykłe zasłabnięcie w dodatku z jego winy, a po co mieszać do tego obcych ludzi?— Zmocz ręcznik chłodną wodą i wykręć— rozkazał. Przynajmniej on zachował zimną krew, bo Grace ledwo trzymała się kupy, ale posłusznie zrobiła to, co kazał.
Nie minęło więcej jak pół minuty, kiedy poczułam jak chłopak układa chłodny kompres na mojej głowie. Czułam jak powoli powracają moje funkcje życiowe, jak krew na nowo zaczyna krążyć w moich żyłach, jak serce zaczyna bić szybciej, mocniej, jak wraca mi władza w kończynach. Wykorzystując zwłaszcza to ostatnie, zerwałam się na równe nogi, odpychając jednocześnie Jaysona od siebie na bezpieczną odległość.
— Natt wszystko w porządku?— dopytywał przestraszony, próbując się do mnie zbliżyć, co uniemożliwiłam mu, wyciągając przed siebie dłoń.
— Zostaw mnie w spokoju— warknęłam.
— Możemy porozmawiać?— spojrzał błagalnie, a ja znowu nie mogłam wydusić ani słowa. Ale od czego ma się siostrę? Grace wyręczyła mnie we wszystkim.
— Nie widzisz, że ona nie chce z Tobą rozmawiać?! Masz się wynosić!— warknęła groźnie, wchodząc pomiędzy nas.
— Chcę to usłyszeć od niej— wciąż mówił spokojnie. Za spokojnie jak na niego. Wychylił się delikatnie zza dziewczyny tak, aby móc na mnie spojrzeć.
— Niech będzie... — westchnęłam czując, że dłonie zaczynają mi drżeć, a łzy nieposłusznie wypływając spod powiek.
— Masz pięć minut frajerze— zagroziła mu palcem i wyszła z pomieszczenia, chowając się gdzieś na górze. Kto by pomyślał, że Grace kiedykolwiek będzie walczyć w mojej obronie jak lwica?
— Kochanie, usiądziesz?— wskazał miejsce na kanapie, obok siebie. Na jego słowa moje mięśnie się spięły, a ja spojrzałam na niego z wyrzutem, po czym usiadłam bez słowa.
— Doskonale wiedziałeś od kogo był tamten sms— zaczęłam.— Od dawna mnie zdradzałeś?— zaczęłam się powoli nakręcać, a moje ciało dawało o tym znać, spinając się coraz mocniej.— Najbardziej dobijający jest fakt, że przypuszczalnie zamierzałeś to ciągnąć w nieskończoność. Tutaj kochany chłopak udający troskę, a u niej ostry playboy, hę?— zmrużyłam oczy.— Pieprzyłeś tą szmatę za moimi plecami i myślałeś, że nigdy się nie dowiem?!— znowu to samo. Znowu zaczęłam gestykulować tak ostro, że sama siebie skarciłam w myślach. On z kolei siedział nieruchomo, przyjmując moje kolejne słowa jak ciosy w twarz, ale nie miałam wyrzutów sumienia. Zasłużył.
— Słucham!?— przerwał mi, kiedy już wpadłam w ten trans oskarżeń. Dlaczego to zrobił? W końcu mogłam się wyżyć, wyrazić siebie. To jedyna i niepowtarzalna okazja, by powiedzieć to co naprawdę czuję.— Ej, ej... Nie wiem które z faktów, które znasz są naprawdę faktami, a które zmyślonymi bredniami, ale wolałbym Ci wszystko wytłumaczyć i przedstawić swoją wersję— uniósł ręce w obronnym geście. Okay, mogłam przystać na jego propozycję. Uniosłam więc lekko jedną dłoń dając znak, żeby mówił.— Owszem, spotykałem się z Morgan kiedy zniknęłaś, ale 'spotykałem' to czas przeszły. Poza tym trwało to zaledwie kilka dni, może tydzień. Kiedy nie mogłem Cię znaleźć, stwierdziłem, że trzeba jakoś żyć dalej i chciałem zapełnić jakoś pustkę po utracie osoby, którą pokochałem jak nikogo innego, ale nie udało się. Kiedy przekonałem się, że nikim Cię nie zastąpię, zerwałem z nią i o to cała wojna— znów patrzył błagalnie. Nie było dobrze, bo i ja zaczęłam się rozklejać. Mało tego, było beznadziejnie, bo zaczynałam mu wierzyć. Miękłam pod naciskiem czekoladowych tęczówek.— Zerwałem z nią już dawno, a dzisiaj naprawdę zabierałem jedynie swoje rzeczy. Owszem, chciała ode mnie tego, o czym wspominałaś, ale wybiłem jej to z tej pustej głowy. Mało tego, dałem do zrozumienia, żeby zostawiła nas w spokoju. Nie chcę mieć z nią nic więcej wspólnego. Naprawdę nie chciałem, żeby to tak wyszło— powoli ujął moje dłonie w swoje.
Z jednej strony chciałam rzucić się na niego i mocno przytulić, ale z drugiej strony czułam blokadę i dystans. Coś mówiło mi, aby zastanowić się nad tym wszystkim, aby wszystko przemyśleć. Nie mogłam przecież od razu paść mu w ramiona. Wiem dobrze, że jestem naiwna i jeszcze nie raz w życiu będę przez to cierpieć, ale po prostu taka już jestem, co nie znaczy, że nie mogę i nie chcę z tym walczyć. Wręcz przeciwnie, właśnie to robię. W tym momencie.
— Jayson...— jęknęłam, zamyślając się na moment. Nie wiedziałam jak ubrać myśli w słowa.— Nie jest mi łatwo uwierzyć w Twoją historyjkę. Skąd mogę mieć pewność, że nie wymyśliłeś tego wszystkiego na poczekaniu? Skąd mogę mieć pewność, że za tydzień, czy miesiąc nie dowiem się o kolejnych Twoich ekscesach, o których nie raczyłeś mi powiedzieć?— spojrzałam smutno, bo tak właśnie się czułam. Totalnie przygnębiona i zmęczona życiem.— Nie mam na to siły— wzruszyłam ramionami.— Okey, rozumiem, że to ja Ciebie zostawiłam, że źle się zachowałam— próbowałam wczuć się w jego sytuację, wykazując trochę empatii.— ...ale nie chcę pokutować za to do końca życia.
— Rozumiem...— westchnął głęboko, spuszczając wzrok.— Chcę tylko żebyś wiedziała, że bardzo Cię kocham i nie chcę Cię stracić.
— Nie mów, że nie chcesz mnie stracić, skoro robisz wszystko, aby tak właśnie się stało— jęknęłam, przyglądając mu się przez szklaną zasłonę łez, po czym pospiesznie ukryłam twarz w dłoniach, aby otrzeć poliki.
— Proszę Cię, zaufaj mi— ostrożnie ułożył dłoń na moich plecach, nie wiedząc jakiej reakcji może spodziewać się z mojej strony.
— A czy Ty wiesz w ogóle co to jest zaufanie?— znów spojrzałam z wyrzutem, mrużąc oczy.— Zaufanie to świadomość, że ktoś może Cię skrzywdzić jednym łatwym ruchem i jednocześnie stuprocentowa pewność, że tego nie zrobi— niemal wbiłam swój palec w jego klatkę piersiową, przy czym pchnęłam chłopaka lekko, akcentując ostatnie słowa. Byłam zła.— Ja Ci ufałam, a Ty to zniszczyłeś. Skrzywdziłeś mnie jednym ruchem, nie mówiąc mnie o niczym. Gdyby nie Twoja panienka, to pewnie żyłabym w nieświadomości przez bardzo długi czas w dodatku na dobre skłócona z Grace.
— No właśnie— usłyszałam za sobą zaostrzony głos Grace. Odwróciłam się lekko do tyłu. Dziewczyna stała za mną z założonymi rękami, wbijając wzrok w Jaysona.— Twój czas królewiczu już się chyba skończył— rzuciła kpiącym tonem, po czym wskazała dłonią w stronę wyjścia, przysuwając się bliżej mnie. Jays z kolei przeniósł pytający wzrok z niej na mnie, ale ja nie mogłam w tej chwili powiedzieć nic, co by go zadowoliło bądź w jakikolwiek sposób usatysfakcjonowało. Musiałam wszystko przemyśleć i ułożyć w głowie.
— Fakt, powinieneś już iść— powiedziałam cicho, ale słyszalnie, spuszczając wzrok na swoje dłonie. Po chwili usłyszałam jego głośne westchnienie i to, jak podnosi się z kanapy. W towarzystwie Grace udał się do wyjścia, a ja kawałek za nimi.— I dziękuję za uratowanie życia— jęknęłam, przez co na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Ok, to 'uratowanie życia' zabrzmiało dziwnie, ale nie zmienia to faktu, że pomógł, za co powinnam być mu wdzięczna.
— Odezwij się— poprosił na koniec i opuścił mieszkanie.
Odetchnęłam głośno z ulgą i pokierowałam się w stronę swojej sypialni.
— Muszę trochę odpocząć— poinformowałam siostrę, przechodząc przez salon, w którym siedziała. — Aha!— zatrzymałam się na moment, trzymając już w dłoni klamkę od drzwi wejściowych do pokoju.— ...Tobie też dziękuję. Za wszystko— kąciki moich ust powędrowały lekko ku górze, na co dziewczyna jedynie puściła mi oczko i obdarowała życzliwym uśmiechem.
••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
Miałam rozdział napisany już wczoraj, bo ciocia Wena przyjechała w odwiedziny, więc muszę ją wykorzystać póki jest, ale przypuszczam, że niedługo spierdzieli ;D ...Tak więc z góry przepraszam za to, że zanudzam was tutaj długimi rozmowami, ale chciałabym, abyście poczuli to co bohaterowie, a do tego niestety konieczny jest taki opis przeżyć :< ...ale to, że was tak katuję, nie zmienia faktu, że was kocham ♥
I jak? Co sądzicie? O komentarze proszęęę! :D
Ej ej! Jest już Rozdział 2 na ,,Once Upon a Time". Wciąż czekam, aż w końcu zaczniecie czytać!!!
Proszę o opinie i gwiazdki- wejdźmy na szczyt listy ,,Na Topie"! I z całego serca dziękuję za głosy, bo mamy już 1 stronę w kategorii !
ilysm ♥