29. Zacznijmy żyć od nowa

3.3K 232 26
                                    

     Jechaliśmy już dobre pół godziny. Mijaliśmy miejsca, których nie widziałam nigdy na oczy pomimo, iż mieszkałam tutaj jakieś trzy miesiące. Wszystko wydawało mi się obce i nieznane. W końcu wyjechaliśmy z miasta, mijając po chwili tabliczkę z napisem ,, Vernon ". Dziwne. Dlaczego akurat to miejsce wybrał Jayson? Czy nie mogliśmy zabunkrować się gdzieś w LA? Nurtowały mnie dziesiątki pytań, które dusiłam w sobie śledząc jedynie wzrokiem obraz drzew, które rozmazywały się za sprawą prędkości z jaką jechaliśmy. Miejscowość była naprawdę piękna. Dookoła piękne bungalowy z idealnie wypielęgnowanymi ogrodami, niewielkie parki i czyste uliczki. Cisza i spokój. Zjechaliśmy z głównej drogi. Zmierzyłam chłopaka spojrzeniem, on zrobił to samo.

— Wysiadaj — rozkazał władczym tonem. Staliśmy właśnie przed jedną z pięknych willi, umiejscowioną na niewielkim wzniesieniu. Dom był bardzo nowoczesny i niczym nie przypominający naszej chatki w Long Beach, czy kamienicy w Los Angeles. Willa w Vernon biła wszystkie poprzednie domy na głowę. Zauroczył mnie już sam wygląd zewnętrzny.

— Co to ma być? — zmarszczyłam brwi.

— Hmmm... no nie wiem. Niespodzianka? — wzruszył ramionami, udając znudzoną minę.

— Żartujesz? — wytrzeszczyłam oczy, rozglądając się z zachwytem.

— A wyglądam jak bym żartował? — uniósł jedną brew i zbliżył się do mnie, obejmując w talii.

— To twoje? — pytałam z niedowierzaniem.

— Nasze — powiedział z dumą, opierając swój policzek na moich włosach. Ja z kolei ani przez moment nie ukrywałam swojego zachwytu.

— Jak to nasze? — zadawałam milion głupich, zupełnie zbędnych pytań.

— Natalie, wiem, że między nami bywa różnie — zaczął, odwracając mnie przodem do siebie, po czym złączył nasze dłonie. — ...ale kocham Cię. Zostawiłem dla Ciebie całe moje dawne życie, abyś miała pewność, że chcę tylko Ciebie. Kupiłem tą willę i nie zniosę już dłużej samotności. Chciałbym, abyś wróciła do domu. Do mnie. Znowu chciałbym zasypiać i budzić się widząc Twój uśmiech — mówił z przekonaniem. Uwierzyłam mu. Znowu. Niewiarygodne, jak ten człowiek potrafił okręcić sobie mnie wokół palca.

— Dobrze — jęknęłam cicho, opierając jego czoło o jego. Z trudem powstrzymywałam łzy wzruszenia i szczęścia, cisnące się do oczu. — Też chciałabym mieć Cię przy sobie — uśmiechnęłam się lekko.

— Od teraz będziesz miała.

— Szkoda, że na tak krótko — westchnęłam smutno, bo właśnie przypomniała mi się wizja jego wyjazdu do Londynu.

— Chodźmy do środka — zaproponował nad wyraz wesoło, ciągnąc mnie za sobą. Widocznie nie chciał rozmawiać na ten temat, a ja ciekawa byłam dlaczego. Nie sądzę, żeby był dla niego przykry.

     Po przekroczeniu progu 'naszej' willi zapomniałam o wszystkich problemach, które dręczyły mnie jeszcze przed momentem. Znowu nie mogłam złapać oddechu- pod tak wielkim wrażeniem byłam. Uwielbiałam ten styl, minimalizm, prostotę i przestrzeń, która panowała we wnętrzu mieszkania. Od razu zakochałam się w przestronnej kuchni z wysepką na samym środku i oknem, za którym podziwiać można było widok na ogród.

— Obok mieszka Kobe Bryant — poinformował mnie z szerokim uśmiechem, wnosząc moją walizkę do środka.

— Nie mam zielonego pojęcia kim jest Kobe Bryant, ale dzięki za cenne informacje — zaśmiałam się, opadając na wielką kanapę, zajmującą sporą część salonu.

     Jeszcze przez dłuższą chwilę krzątałam się po mieszkaniu, kiedy Jayson siedział w wielkim fotelu, obserwując mnie przez cały czas. Przyglądał mi się jak pięknemu obrazowi, co było zupełnie niezrozumiałe.

— Cieszę się, że Ci się podoba — powiedział, kiedy tylko poczuł na sobie moje pytające spojrzenie.

— Wcale nie powiedziałam, że mi się podoba — fuknęłam w żartach.

— Powiedzmy, że marnie idzie Ci ukrywanie emocji — zaśmiał się cicho, na co ułożyłam się wygodnie na jego kolanach. — Teraz możemy zacząć żyć od nowa — powiedział z powagą, przez co poczułam ciarki na całym ciele. Spojrzałam prosto w jego oczy. Zbierały się w nich łzy. Teraz byłam pewna, że Jayson poważnie traktuje nasz związek. Bardzo go kochałam. Można powiedzieć, że ślepo i miałam wielką nadzieję, że jest ze mną w stu procentach szczery.

— Możemy — odpowiedziałam po krótkiej chwili. — Ale muszę się  dowiedzieć co z nim — powiedziałam stanowczo, zaciskając szczękę. Chciałam wiedzieć tylko tyle.

— Wiedziałem, że nie odpuścisz — jęknął, przecierając twarz dłońmi. — Natt, nie zrobiłem mu nic złego, a jedynie to, na co zasłużył.

— Ale wpadłeś w taki szał...

— A Ty byś nie wpadła? — uniósł ton. — Nie wiesz nawet jak ciężko było mi się powstrzymać, żeby go nie zabić. Miałem ochotę skończyć z nim, ale w porę uznałem, że i tak już ledwo oddycha. Swoją drogą, nie wiedziałem, że z samej twarzy może wypłynąć aż tyle krwi - zmarszczył brwi, jak by zagłębiając się myślami w 'nowo poznanym fakcie'.

— Jayson, nie uspokajasz mnie! — warknęłam.

— Powinno obchodzić Cię jedynie to, czy żyje — powiedział z wyrzutem. — Chociaż już dawno powinien gryźć piach - w jego oczach znowu pojawiła się dobrze mi znana furia.

— Jayson... — zaczęłam, zaciskając  dłoń na jego ramieniu.

— Nie próbuj mnie uspokajać — warczał, zaciskając pięści. — Nie wiesz nawet jak bardzo się o Ciebie martwiłem — wplótł palce w moje włosy, mrużąc delikatnie oczy. Znów hamował łzy. — Powinienem był szybciej Cię stamtąd zabrać — znowu złościł się na siebie samego, a mnie znowu dopadały wyrzuty sumienia z tego powodu.

— Jayson do cholery, to nie jest Twoja wina. To ja jestem głupia. Już rano powinnam to pieprzyć.

— Nie rozumiem dlaczego nawet do mnie nie zadzwoniłaś.

— Sama nie wiem — westchnęłam, wzruszając ramionami. — Nie rozmawiajmy już o tym, proszę — spojrzałam błagalnie. Byłam wykończona wszystkim. Całą tą sytuacją, podróżą. Miałam ochotę zasnąć i obudzić się za rok.

 — Dobrze. Nie będziemy już o tym rozmawiać, ale przysięgnij mi, że ten skurwiel nic Ci nie zrobił — jego oczy błysnęły groźnie. Jestem pewna, że w tamtym momencie był gotów wstać, wyjść i dorwać Logana, choćby w szpitalu i zrobić mu powtórkę z rozrywki.

 — Przysięgam. Nic nie zrobił. Nie zdążył — przygryzłam lekko wargę, przypominając sobie tamto zdarzenie w kawiarni. Miałam ochotę znów się rozpłakać, ale nie mogłam. Wiedziałam, że muszę żyć dalej pomimo krzywdy, którą chciał mi wyrządzić. Miałam nauczkę, aby nie ufać nikomu, aby byś bardziej ostrożną.

 — Jesteś taka dzielna... — westchnął, przyciskając mnie mocniej do siebie.

     I tak jak obiecał- tego wieczora nie rozmawialiśmy już dłużej na temat Logana. Chciałam zapomnieć o tym wszystkim i miło spędzić... całą resztę życia. Cała reszta czasu należała już tylko do nas. Miałam wrażenie, że po incydencie z pieprzonym van Persie'm Jayson troszczy się o mnie dwa razy bardziej. Praktycznie w ogóle nie spuszczał mnie z oka, nie wypuszczał ze swoich ramion, ale w ogóle mi to nie przeszkadzało. Pragnęłam jego czułości i troski. Pragnęłam go jak nikogo innego.

••••••••••••••••••••••••••••••••••••••

Przepraszam za tą przerwę, ale znów mam totalną pustkę i wielką dziurę w głowie ;(( Mam nadzieję, że coś uda mi się wymyślić, bo nie mam żadnego pomysłu na co najmniej kolejne 3 rozdziały. Masakra! ...a nie będę pisać na siłę, bo wyjdą z tego bzdury. 3majcie kciuki <3

I jak? Co sądzicie o rozdziale i całej reszcie? O komentarze proszę! :D

Proszę o opinie i gwiazdki- to cholernie ważne i bardzo motywujące :)

ilysm

Feel It. / cz. II ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz