Dawno nie byłam zła tak, jak dzisiejszego południa. Mam wrażenie, że zabijałam wzrokiem każdego z przechodniów, których mijałam w drodze do domu. Byłam tak cholernie zła na Grace, że miałam ochotę całkowicie wymazać ją z pamięci. Zimna suka!
W całym tym szale nawet nie wiem kiedy znalazłam się pod apartamentowcem. Drogę z dołu do góry również pokonałam w zawrotnym tempie. Trzasnęłam drzwiami.
— Jayson powiedz, że to nieprawda! — warknęłam, zaciskając pięści. Nie wierzyłam Grace, ale choć było to pytanie retoryczne, wolałam je zadać.
— Natt o czym ty mówisz? — zapytał, mrużąc oczy. Szybkim ruchem wstał z sofy i podszedł do mnie, aby stanąć na przeciwko.
— Sypiasz z jakąś głupią małpą ze studia? — ostro gestykulowałam. Nie mogłam się wyzbyć tego nawyku, a dobrze wiem, że kiedy się złoszczę i macham łapami, wyglądam komicznie.
Łzy mimowolnie zaczęły napływać mi do oczu. Było to spowodowane całym napięciem, które kumulowało się teraz we mnie. Mimo wszystko już jakiś czas temu uświadomiłam sobie, że łzy, które wylewam nie są oznaką słabości, ale siły. Próbuję być silna, tylko po prostu jeszcze nie bardzo wiem jak...
— Skarbie, co Ty mówisz...? — westchnął głęboko i przytulił mnie mocno do siebie. Czułam jak jego dłonie zaciskają się na moich włosach. — Wiesz, co? Apropo studia, muszę zabrać stamtąd resztę moich rzeczy. Poczekasz? Zaraz wrócę — uniósł lekko mój podbródek tak, abym mogła spojrzeć mu w oczy. Były przepełnione troską, więc byłam spokojniejsza. Kiwnęłam jedynie potakująco głową i udałam się do kuchni po szklankę wody.
Zanim zdążyłam się obejrzeć, chłopaka już nie było. Położyłam się więc na kilka chwil, aby odpocząć. Jak nie psychicznie to chociaż fizycznie. Moje wysiłki i próby odpoczynku poszły na marne, bo bardziej się tym zmęczyłam i czułam się gorzej niż kilka chwil wcześniej. Postanowiłam więc nie uszczęśliwiać mojego ciała na siłę. Chodziłam z kąta w kąt nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Stwierdziłam, że dłużej nie wytrzymam siedząc tak bezczynnie, więc po prostu włożyłam trampki i wyszłam z mieszkania. Chciałam jedynie pospacerować po mieście, powspominać, odpocząć, odetchnąć świeżym, morskim powietrzem, poczuć na ramionach letnią bryzę- jak kiedyś. Zapomniałam jednak o jednym małym szczególe- nic już nie wyglądało, nie smakowało i nie było takie samo jak kiedyś. Szłam ulicami miasta, oglądając niskie i wysokie budynki, które poniekąd wydawały mi się cholernie obce. Z zamyślenia jak zwykle wytrącił mnie telefon. Czasami wolałabym go po prostu zapomnieć z domu, ale ciężko mi się od niego odzwyczaić.
— Natt, gdzie jesteś? — usłyszałam dziwnie spanikowany głos Jaysona.
— A Ty? — zdziwiłam się.
— Jestem już w domu. Mówiłem przecież, że zaraz wrócę! — krzyczał, co przestawało mi się podobać i miałam ochotę się rozłączyć.
— Chciałam się tylko przejść — jęknęłam.
— Ohhh przepraszam — westchnął, opanowując się. — Proszę Cię, wróć do domu — i oto jak bestia w ciągu ułamka sekundy zmienia się w potulnego baranka. — Albo nie, ja po Ciebie przyjdę. Gdzie dokładnie jesteś?
— A myślałam, że już dawno wmontowałeś mi GPS'a — zaśmiałam się ironicznie. — Niedługo wrócę, a przez ten czas możesz zamówić... — zamyśliłam się na moment zastanawiając się na co mam ochotę. — ...krewetki. Całą górę krewetek — uśmiechnęłam się do słuchawki.
— Przecież Ty nie lubisz krewetek — dosłownie usłyszałam jak jego usta wykrzywiają się w grymasie.
— Mało mnie znasz — cmoknęłam do słuchawki i rozłączyłam się.
Szłam właśnie przez samiutkie centrum Long Beach. Mijałam po kolei wszystkie sklepy, po których niegdyś chodziłam z Grace i Rose. Oczywiście rzadko cokolwiek kupowałam, bo nie jestem zakupoholiczką, jak te dwie, ale nie ukrywam, że takie ciąganie się za nimi i doradzanie, pozostawiło bardzo miłe wspomnienia. Idąc w ciągłym zamyśleniu, usłyszałam gdzieś za sobą wołanie. Przez moment wydawało mi się, że to nie do mnie, dopóki zdzirowaty głos nie wypowiedział mojego imienia.
— Tak, do Ciebie mówię — zbliżając się trochę dostrzegłam, że znajduję się właśnie przy studio tatuażu, w którym Jayson właśnie zakończył pracę.
Spojrzałam na dziewczynę i chyba trochę się wystraszyłam. Stała przede mną czarnowłosa, zdzirowata sucz trzymająca w czerwonych ustach papierosa. Wyglądała jak mój brudnopis z podstawówki. Obie ręce pokryte miała dziwnymi tatuażami, które przypominały bezmyślnie zabazgraną kartkę papieru, a mocny makijaż doskonale współgrał z jej bladą gębą. — Widzisz...? Nie musiałam Cię nawet szukać. Sama przyszłaś — zaśmiała się, rzucając na ziemię niedopałek, po czym rozgniotła go nogą. Właściwie dopiero wtedy dostrzegłam jej kreację dopełniającą całości, a mianowicie białą sukienkę na ramiączkach opinającą się na cyckach i jednocześnie ledwo zakrywającą tyłek. Na ten widok, usta wykrzywiły mi się mimowolnie.
— A my się przepraszam bardzo znamy? — założyłam ręce, patrząc na nią, jakby miała dwie głowy.
— Niby nie, ale zawsze możemy się poznać — na jej twarzy wciąż widniał cwaniacki uśmieszek, przepełniony ironią. — Chętnie się dowiem czegoś o dziwce, która zniszczyła mi życie — pchnęła mnie lekko, sącząc jad. Zupełnie nie wiedziałam o co chodzi, ale po chwili przyjęłam jej taktykę i postanowiłam się z nią podroczyć. Wyciągnęłam więc telefon i przyłożyłam do ucha. — Co robisz?! — jęknęła, wykrzywiając niezbyt dokładnie pomalowane usta.
— Dzwonię do specjalisty — zaśmiałam się. — Albo nie — zablokowałam urządzenie i włożyłam je z powrotem do kieszeni. — Psychiatra i tak już nic tutaj nie pomoże — znów uśmiechnęłam się ironicznie, a już po chwili mogłam dostrzec reakcję i usłyszeć jej cudowny, melodyjny głosik, przesiąknięty nienawiścią.
— Posłuchaj mnie szmato — syknęła, przyciskając mnie do zimnej ściany. — Nikt, a już w szczególności Ty, nie będzie zabierał mi faceta, rozumiesz?! — warknęła mi prosto w twarz. Czułam jak na mnie pluje. Proponowałabym zamontować błotnik... — Jayson jest mój i będę się z nim bzykać kiedy tylko przyjdzie mi na to ochota — wciąż warczała- prawdziwa suka. Ale zaraz! Czy ona powiedziała 'Jayson'?! — Chociażby tak, jak przed chwilą — prowokacyjny uśmiech znów wstąpił na jej twarz. Ledwo powstrzymywałam pięści, aby nie wylądowały na jej zgrabnym nosku. Odepchnęłam ją z całej siły- tyle mogłam. Postanowiłam jej dłużej nie słuchać, więc zaczęłam się powoli oddalać. — Ohh już nie mogę doczekać się wspólnie spędzonych sześciu miesięcy w Londynie — jęczała, wywołując łzy w moich oczach. — Pomachała mi na do widzenia, a widząc to, jedynie odwróciłam się i instynktownie pobiegłam w stronę domu.
Teraz wszystko składało mi się w jedną całość. To, że Jayson wkurzył się na moją niezapowiedzianą wizytę i nie odbierał telefonu- pewnie pieprzył się z nią wtedy w 'naszej' sypialni! Potem Rose, która zapytała czy wybaczyłam mu. Ona też musiała o wszystkim wiedzieć! I na końcu Grace, która jako jedyna powiedziała mi prawdę! Tylko ona powiedziała mi wszystko prosto w twarz, a ja zamiast wysłuchać do końca, tak ja potraktowałam. Kiedy pytałam tego gnojka o to czy mnie zdradza, nawet nie odpowiedział! Dopiero teraz zauważyłam, że nie powiedział jednoznacznie 'nie'. Mało tego był u niej przed chwilą! No tak... przecież musiał zabrać swoje rzeczy. Jasne... Zabrać rzeczy... Byłam tak cholernie głupia i naiwna. To koniec!
••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
A więc tak... Z góry przepraszam, że rozdział dopiero dzisiaj i dopiero teraz, ale powinniście to docenić, ponieważ piszę go jedynie jedną ręką i to w dodatku lewą! ...coś mi się stało z prawym nadgarstkiem i nie mogę normalnie funkcjonować :< W dodatku mam wolne jedynie dzisiaj i jutro, więc możliwe, że będę dodawać teraz troszkę rzadziej, ale oczywiście nic nie zawieszam.
I jak? Co sądzicie? O niee... nie pytam. Doskonale wiem co sądzicie i boję się was ;d
Tym razem nie proszę o gwiazdki i komentarze- przecież wiecie co robić ;* ;)
ilysm