ROZDZIAŁ 6

223 25 116
                                    

W mediach zedytowany przed mnie (ucięłam skrzydła) obrazek z pinteresta 👍
Potem się dowiecie czemu
(wiem, jakość 4k ultra HD)

⚠️TW przekleństwa⚠️

Sapnap był właśnie w połowie podgrzewania miodowych tostów gdy nagle wszystko się zatrzęsło, a w jego uszach rozbrzmiał grzmot. Stracił panowanie nad ogniem, który spalił chleb, oparzył pszczoły Tubbo i podpalił kępkę trawy. Wtem nagle, i ogień i chleb, w dodatku pszczoły oraz wszystko co było związane z ich mocami zniknęło. Łącznie z tostami w ich żołądkach. ( [*] )

-Co się dzieje? - pisnęła blondwłosa dziewczyna z ciemnymi pasemkami, która zamieniała im różne przedmioty w chleb i bułki. Cofnęła się kilka kroków i schowała się za wysokim chłopakiem o włosach biało-czarnych i lewym okiem w bandażach. Kiedy Sapnap mu się przyjrzał dostrzegł również, że jego skóra była w tych kolorach a prawe oko neonowo zielone. Co do koloru drugiego, mógł jedynie ufać George'owi, że jest czerwone, bo domyślił się, że to ten ‘Dwukolorowy’ o którym mówił mu wcześniej. Gdzieś z tyłu polany dobiegł ich zdenerwowany krzyk chłopaka od lodu, a Tubbo zaczął gwałtownie potrząsać Tommy’m i szeptać coś o śmierci.

-Yo, yo… spokojnie, wszystko jest pod kontrol..- zaczął blondyn ale zniknął. Dziewczyna od chleba krzyknęła, a Skeppy ruszył w ich stronę. Po chwili jednak i on zdematerializował się, następnie stracili Dwukolorowego i Tubbo, a gdy Sapnap się obrócił dostrzegł, że został tu sam.

-Co do.. - i pyknął.

Na pustej polanie zagrzmiało jeszcze dwa razy, ogromna fioletowa bańka otaczająca łąkę pękła a po okolicy rozszedł się potężny huk. Pod nagłym podmuchem wiatru trawy pochyliły się, drzewa ugięły i kilka gałęzi oderwało się i odleciało. Z ziemi podnosiły się liście i kurz, zawirowało jak w trąbie powietrznej. Niebo pociemniało a w powietrzu czuć było elektryczność. Chmury skupiły się w jednym miejscu i utworzyły oko cyklonu, z którego środka wydostał się snop światła. Wystrzelił w niebo i uderzył w ziemię, oślepiając dziesiątki ptaków w promieniu kilometra, które w jednym momencie zaczęły spadać w dół. Mogłoby się zdawać, że już zaraz nadejdzie finał tej nagłej anomalii, jednak nagle zapanowała cisza.

Jeśli to wszystko pojawiło się w ciągu dziesięciu sekund, to zniknęło po trzech. Po świetle nie było śladu, niebo się rozjaśniło, chmury jak ściśnięte gąbki odskoczyły od siebie i kontynuowały swą wędrówkę. Kilka ptaków już poniosło się z drzew i wzbiło się w przestworza a gdy ostatni liść upadł na ziemię nie było już śladu po tym nagłym i niezwykłym wydarzeniu.
Oprócz kilku odcisków butów na łące.

***

Sapnap otworzył oczy.
Znowu leżał na jakiejś polanie, jednak zupełnie innej niż poprzedniej. Ta zdawała się ciągnąć bez końca, nie ograniczały jej drzewa, a jedynie góry gdzieś daleko. Trawa sięgała najwyżej za kostki a i kwiatów było mniej.
Usiadł na tej jakże skromnej roślinności i odetchnął świeżym powietrzem. Tak, było ono na pewno chłodniejsze niż wtedy. Na pierwszej łące było dość ciepło i odrobinę duszno, tu za to przewiewnie.
Dookoła jego kompani z Polany Pierwszej również się budzili. Kiedy on dopiero wstawał Tommy już liczył wszystkich z Tubbo.

-Okej, Sapnap jest, jeszcze Niki.. hej Niki! Jest tu gdzieś Niki? - zawołał do ludzi podnoszących się z trawy.

-Jestem! - odpowiedział mu dziewczęcy głos zza kępki krzaków, a Tubbo zaznaczył coś w swoim notesie.

-Chwila... a gdzie jest Alex? Alex? Alex! - zawołał Tommy rozglądając się po łące. Lustrował spojrzeniem każdego lecz nie mógł znaleźć swojej zguby.

A ty? Jak umarłeś? || KarlnapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz