28

1.9K 113 72
                                    

-i jak?

-Podobało ci się?

Mc: nie wiem co masz na myśli.

-Rozmowa między Thomasem i Cleo.

-Umożliwiłem ci to.

Mc:to było całkiem fascynujące.

-:)

-Sczerze mówiąc liczyłem na taką reakcję.

Mc: jesteś Hakerem?

-Haker...

-Czy tak mnie nazywają?

Mc: ja cię tak nazywam.

-Nazywano mnie gorzej.

Ciągle się przebudzałem przez  wspomnienia związane z Mc. Udawało mi się zasnąć tylko po to by za chwilę znów otworzyć oczy i wiercić się na łóżku.


-Możesz zadać jedno pytanie.

Mc:Jaki masz kolor włosów?

-Czarne.

-Dlaczego o to pytasz?

Mc: tak już mam.

Wszystkie nasze urywki rozmów wędrowały w moim umyśle, błyskały jak światła, tworzyły się jak historia, jakbym przeglądał książkę. ponownie zamknąłem oczy.

-nie mogę uwierzyć, że ci to powiedziałem.

Mc: już niedługo poznam twoją tożsamość.

-To nigdy się nie zdarzy.

~

Mc: powiedz mi jak masz na imię.

-Jak mam na imię?

-dlaczego powinno cię interesować moje imię?

Mc: bo cię lubię.

Mc: proszę.

-Nazywam się Jake.

Mc:Cześć Jake.

-Cześć Mc.

~

-Bo martwienie się o ciebie mnie przytłacza.

-wyobrażam sobie, że biorę cię za rękę i odwracam od tego wszystkiego.

-ale to na marne.

~

-myslisz, że mam z tobą inaczej?

-jestes zagadką a jednocześnie wydaje mi się, że znamy się od dawna.

-W ciągu dnia myślę o tobie znacznie częściej niż bym chciał, nawet cię nie znam.

~

Mc: brakowało mi ciebie.

-mi ciebie też brakowało Mc.

-Nie mogłem myśleć o niczym innym niz o tobie.

-i przede wszystkim bałem się, że cię stracę.

~

-Cóż.

Mc: szczerze mówiącz wiedziałam że napiszesz gdy tylko się rozłączy.

-A czy to źle, że napisałem?

Mc: wręcz przeciwnie.

- :)

~

-"Mc!"
Biegnąłem przez las tak szybko jak potrafiłem, widziałem ją [...] Upadła w moje ramiona.

~

Mc-"czy teraz będę musiała słuchać kazania o tym jak bardzo się martwiłeś?"

-"Myślę, że to już wiesz."

Wspomnienia migały, coraz szybciej i szybciej...

-"To jest szantaż emocjonalny."

Mc-"A jest chociaż skuteczny?"

~

Mc-"Co?"

-"Nic, kocham cię."

~

-"I co?"

Mc-"hm?"

-"Też się na ciebie gapie, nie irytuje cię to?"

Mc-"Nie, irytuje mnie to, że zaraz spowodujesz wypadek."

~

Mc-"Mam złe przeczucia..."

-"Wszystko będzie dobrze, pójdzie gładko i zgodnie z planem."

~

-"Mc! Błagam nie zostawiaj mnie!"

~

Mc-"Znajdę cię w każdym możliwym wcieleniu kochanie."

To zdanie odbijało mi sie w głowie jak echo, zerwałem się z łóżka i próbowałem wyrównać oddech. Zdałem sobie sprawę, że kobieta, której nie chciałem do siebie dopuścić ze względu na bezpieczeństwo stała się najważniejsza osobą w moim życiu te wszystkie wspomnienia...
Siedziałem na skraju łóżka i już nie byłem w stanie nic zrobić, łzy same spływały mi po policzkach.

-"Co mam zrobić!"

Wykrzyknąłem do siebie wciąż płacząc.
Trzy tygodnie...
Bez niej każda minuta stawała się bezwartościowa, każdy dzień bez niej był jak niezapisana kartka w pamiętniku.
Zostało mi tylko czekać i błagać o wysłuchanie moich próśb. Położyłem się spowrotem na łóżku  i zasnąłem.

Znów ten sam szpitalny korytarz, dostałem telefon, że mogę odwiedzić Mc, więc nie zastanawiając się od razu tu przyjechałem.
Uchyliłem powoli drzwi, usiadłem na krześle obok łóżka i patrzyłem na nią, z każdą sekundą wierzyłem, że za chwilę otworzy oczy i się ze mną przywita...

-"szalona jesteś wiesz?"

Mówiłem głaszcząc jej rękę.

-"Ale to do ciebie pasuje."

Uśmiechałem się.

-"Nie wiem czy mnie słyszysz, ale chcę żebyś wiedziała, że nie radzę sobie bez ciebie, nie możesz mnie zostawić."

Czułem jak szklą mi się oczy.

-"Bądź silna kochanie."

Powiedziałem kładąc na niej głowę.
Otrzymałem powiadomienie lecz je zignorowałem, aż dostałem kolejne.

Jessy: Cześć Jake.

Jessy: wpadniesz do Aurory? Powinieneś trochę odpocząć, jesteśmy tu wszyscy.

-Jestem aktualnie w szpitalu.

Jessy: i jak z nią?

-wciąż śpi...

Jessy: Jake, przyjdź proszę.

-przyjdę.

Jessy: ciesze się.

-Jessy?

Jessy: tak?

-jesteś bardzo ważna dla Mc.

Jessy: tak jak ona dla mnie.

-naprawdę was polubiłem, dzięki Mc zacząłem traktować was jak rodzina i również mi na was zależy...

Jessy: Jesteśmy rodziną Jake.

-Dziękuję

Jessy: do zobaczenia.

Odłożyłem telefon i dalej patrzyłem na Mc.

-"Tego właśnie chciałaś."

Powiedziałem pochylając się nad nią.

-"Cała rodzina na ciebie czeka Mc."

Pocałowałem ją w czoło i odszedłem.

Tak jak prosiła mnie Jessy, pojechałem prosto do Aurory mimo, że wcale nie miałem ochoty zostawiać Mc, siedzenie przy niej mogłoby pogorszyć mój stan. Lekarz zapewnił mnie, mogę ją odwiedzić kiedy tylko będę miał na to ochotę.

To nie tak miało być. [Duskwood/ Jake x Mc]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz