2

328 11 2
                                    

pov:mata

- Wtf? Gdzie ja jestem? - zapytałem sam siebie rano, kiedy leżałem na kanapie w nie swoim mieszkaniu. Kojarzyłem skądś te ściany, ale za chuja nie mogłem sobie przypomnieć skąd. Wczorajsza posiadówka, miała więcej alko i blantów, niż się tego spodziewałem na początku, ale to przecież nigdy się nie kończy na jednym skręcie.

Czemu ja się łudzę za każdym razem, że będzie inaczej?

A, dobra, jebać.

Podniosłem się na kanapie do pozycji siedzącej i spojrzałem na ścianę i już wszystko jasne. Jestem w mieszkaniu żabsona i właśnie patrzę na ten jego creepy obraz, który wisi w salonie, wykonany przez fankę z jego podobizną. Boję się go w chuj. Ma taki wytrzeszcz w oczach, dobra, nie myśl o tym i przestań na to patrzeć.

Obróciłem głowę, akurat wtedy gdy Mati wyszedł ze swojej sypialni. Miał na sobie tylko dresy, które i tak wyglądały lepiej niż jakiekolwiek moje dresy, no ale to on jest fashion icon, a nie ja, więc co się dziwić.

Podszedł do mnie szeroko się uśmiechając.

Czy on zawsze musi wyglądać jakby był na haju?

Ale chyba tym razem nie jest, w sensie, tak mi się przynajmniej wydaję.

Usiadł na fotelu obok kanapy i się na nim rozwalił.

- Nareszcie wstałaś śpiąca królewno - powiedział kpiąco Mateusz

- Ha ha ha, kurwa nie śmieszne - odpowiedziałem, to nie moja wina, że mnie nie obudził, z resztą sam jeszcze nie wiem ile tak spałem

- No ja rozumiem, że można być zmęczonym ale jest kurwa 17:00 prawie, więc to już nie jest do końca normalne. Spałeś 14 godzin i ja wiem, że da się dłużej, ale no kurwa. - powiedział chłopak wyraźnie rozbawiony

- Ja pierdole -przetarłem twarz dłońmi, żeby się trochę pobudzić - mogłeś mnie obudzić przecież - odpowiedziałem zrezygnowany, bo już kolejny dzień zmarnowałem na spaniu

- Za słodko spałeś, by cię budzić - odpowiedział Zawistowski uśmiechając się lekko

- Ehhh, dobra, co na śniadanie? W sumie czy to jest śniadanie, czy już kolacja, a dobra, to nie jest istotne. Głodny jestem. - powiedziałem, chwilę się zamyślając

- To jest chyba, yyy posiłek - dopowiedział chłopak.

- No shit kurwa, nie wpadłbym na to - odpowiedziałem wyraźnie rozbawiony

- Dobra, nie ważne, po prostu chodź.

A więc wstałem i się przez chwilę zachwiałem i się prawie wyjebałem, ale tylko prawie, ponieważ Mateusz kiedy przechodził obok mnie, mnie przytrzymał.

- Dzięki stary - powiedziałem do przyjaciela

- Nie no, luz.- odpowiedział - Nie chciałbym potem zbierać twoich zwłok z podłogi, czy coś - odpowiedział lekko zmieszany

Popatrzyłem na niego z pod przymrużonych powiek, ale nic nie powiedziałem, tylko się wyprostowałem i skierowaliśmy się w stronę kuchni.

- Co chcesz do żarcia? - zapytała żaba - Mogę ci zaproponować jajecznicę, specjalność szefa kuchni, czyli moi (czyt. mua, czy coś tam) - powiedział dumnie.

- No i zajebiście. - powiedziałem - Gdybyś to ty był u mnie, to ja to ci bym najwyżej zaoferował parówki, to jest jedyne co umiem zrobić.

- Ja glutenu nie toleruję, więc raczej bym podziękował - powiedział - ale gdybyś miał jakieś bez glutenu, w co szczerze wątpię, to wtedy z chęcią - uśmiechnął się

- A no faktycznie. Sory, zapomniałem - dopowiedziałem, słabą mam pamięć

Po chwili patrzyłem już, jak Mateusz robi nam jajecznicę, a ja w tym czasie zrobiłem jeszcze herbatę.

- Masz Tropical Fruit, albo zieloną? - zapytałem

- Tak, mam zieloną - powiedział - w górnej szafce.

- Okej, spoko.

Po tym jak minęło chwil kilka, już usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść jakże zajebistą jajecznicę, popijając zieloną herbatką.

Po „śniadaniu" wstaliśmy od stołu i posprzątaliśmy po sobie. Poszedłem jeszcze szybko do łazienki się odlać, ponieważ już chciałem się zbierać i przestać zawracać żabie głowę moją osobą.

- Dobra, to ja już idę i dzięki za gościnę i ogarnięcie mnie. - powiedziałem zamyślając się - Serio, dzięki bardzo. - dopowiedziałem

- O już idziesz? - zapytał zaskoczony - Nie chcesz jeszcze zostać?

- Nie no, muszę się jeszcze ogarnąć i w ogóle, bo jutro muszę być w studiu, więc no, ale dzięki. - uśmiechnąłem się

- No okej, spoko - odpowiedział - to do zobaczenia kiedyś.

- Do zobaczenia kiedyś - powiedziałem i wyszedłem z mieszkania, jeszcze uprzednio zakładając buty.

Miłość rośnie wokół nas || mata x żabsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz