pov:żabson
- Nie no, ja to pierdole! - krzyknął zbulwersowany Michaś z kuchni, więc jak najszybciej tam popędziłem.
Wtf?
Popędziłem?
Dobra, nie ważne.
- No co sie dzieje misiek? - zapytałem i podszedłem do niego od tyłu, żeby sie przytulić.
- Alkohol się już na tym jebanym blacie nie mieści! - narzekał i wymachiwał dwoma butelkami wódki, które trzymał w rękach i prawie by mnie jedną z nich jebnął gdybym nie zrobił szybkiego uniku.
- Oj, sory kochanie. - opamiętał się i dał mi buziaka w czubek głowy, jakbym bynajmniej faktycznie od niego oberwał.
- Nic się nie stało. Ale wracając...przecież ty całą wyspę zapełniłeś! - zawołałem dopiero się orientując się, że faktycznie nawet blatu nie widać.
- To trzeba było większą wyspę zrobić w tej kuchni. - odpowiedział zerkając na mnie z ukosa.
- Albo po prostu mniej alkoholu kupić, Michaś. - dopowiedziałem, patrząc na niego jak na małe dziecko, które jeszcze nie do końca rozumuje.
- Pff, nie znasz się. - odpowiedział zirytowany i machnął znowu tą samą ręką - Pierwszy raz robię parapetówę w mieszkaniu z moim chłopakiem to musiałem go sporo kupić, nie? - dodał po chwili
- Pierwszy raz masz chłopaka. - przypomniałem mu
- A no fakt. - odpowiedział, zamyślając się i znowu machnął tą samą ręką
O mało znowu mnie nie jebnął.
Niech już kurwa odłoży tą butelkę.
Będzie dla wszystkich bezpieczniej.
Szczególnie dla mnie.
Ale nic już nie powiedziałem i wyszedłem z kuchni, bo akurat zadzwonił dzwonek do drzwi, więc poszedłem otworzyć.
Któż inny mógłby stać za drzwiami jak nie gombao, które w końcu doczekało się parapetówy.
- A wy co kurwa? Święci, że dzwonkiem dzwonicie?- zapytałem, spoglądając na nich głupio.
- Ciesz się kurwa, że jeszcze ten dzwonek macie. - odpowiedział Wyguś i wyminął mnie w drzwiach trzymając jakieś dwie siaty z biedry.
Boże, jacy z nich alkoholicy.
Jeden gorszy od drugiego...
- To była groźba? - zawołałem za nim, w tym samym czasie zamykając drzwi za resztą.
Wszyscy rozebrali się z kurtek i pognali do salonu jakby się paliło.
Ale zjebańcy...
Rzucili sie na tą kanapę jakby bynajmniej nigdy takiego czegoś nie widzieli na oczy.
- Wygodna. - westchnął Szczepan
- Jest approval. - dodał Wygi
- To się kurwa cieszę, a teraz suńcie dupy. Też chcę usiąść. - powiedziałem i wskazałem brodą na kanapę.
Po chwili dołączył do nas Michał z kuchni i usiadł kurwa na mnie bo czemu nie?
- Nie za wygodnie ci? - zapytałem opatulając go ramionami
- Nie, mógłbyś być miększy. - odpowiedział, kładąc swoją głowę w zagłębieniu mojej szyi
- Nie chcemy do chuja darmowego porno, więc opanujcie swoje hormony i oszczędźcie nam traumy. - powiedział nagle Krzysiek, lekko podnosząc się na łokciach.
- Mów za siebie. - dogryzł mu Franek - Ja nadal czekam na bachory tej dwójki. - dopowiedział wskazując na nas palcem - I chcę być chrzestnym. Domagam się tego!
Chyba wszyscy postanowili skomentować to wymowną ciszą. I dobrze.
- Dobra, nie pierdol tylko kopsnij mi wódkę. - zrespił się nagle Tadeo i wystawił rękę w kierunku Wygnańskiego.
- Wy tu jesteście tylko po to żeby się napić, prawda? - zapytałem zrezygnowany, dalej obejmując Michasia
- No, a po co w innym celu mielibyśmy tu być? - zapytał głupio Franek
- Debilu! - syknął na niego Szczepan i trzepnął go w tył głowy, a potem zwrócił się do mnie - Co ty bombisz mordo. Jesteśmy tu z okazji waszego nowego mieszkania.
- W którym swoją drogą mieszkacie już dwa miesiące, a my dopiero teraz tu jesteśmy. - dodał najwyraźniej zbulwersowany Tadeo
- Yyy, sory? - bardziej zapytał niż stwierdził mój chłopak
Tadek tylko prychnął na jego słowa i wrócił do rozlewania wódki.
Po kilku godzinach, każdy zdążył się już porządnie napierdolić i niestety Wygiemu się włączył jakiś rozemocjonowany tryb czy coś.
- Nawet nie wiecie jak ja was kocham! - ciągnął Franek prawie już zasypiając.
- Mordo, chyba już ci starczy. Będziemy się już zbierać. - rzucił Krzysiek i zaczął podnosić najebanego Wygnańskiego, a przynajmniej próbował, bo prawie się wypierdolił o stolik, na którym stały już puste kielony, mimo tego, że Wygi chciał wciąż nalewać nowe szoty.
- Współpracujże. - powiedział do Franka już ewidentnie zmęczony Szczepano
- Pomogę ci mordzia. - zaoferował się Walczuk również wstając z fotela, z którego się nie ruszał już dobą godzinę - Ja pierdole, moje koście strzelają jak pojebane. - skrzywił się Janek
- 23 lata to już nie przelewki - spojrzał na niego prześmiewczo Pasula
- Morda w kubeł, Janek. - machnął na niego ręką Walczuk
Kiedy w końcu udało się ogarnąć Wygnańskiego i całe gombao już wyszło to było przed godziną 5:00 i po woli również zbierała się reszta zebranych.
Jak wszyscy już wyszli to spojrzałem na śpiącego na kanapie Michasia i się uśmiechnąłem pod nosem.
Kurwa no, kocham go.
Podniosłem go z kanapy i przeniosłem do naszej sypialni, a tam rozebrałem go do bokserek i potem przykryłem kołdrą.
- Dobranoc. - szepnąłem i ucałowałem go w czoło i wyszedłem z pokoju by ogarnąć trochę resztę naszego mieszkania. Nie byłem taki pijany jak reszta.
CZYTASZ
Miłość rośnie wokół nas || mata x żabson
Fanfictionprzepraszam bardzo za to co tu powstało ❗️występują wulgaryzmy (dużo ich tam)❗️