18

157 5 4
                                    

pov:żabson

- Nie no, ja to pierdole! - krzyknął zbulwersowany Michaś z kuchni, więc jak najszybciej tam popędziłem.

Wtf?

Popędziłem?

Dobra, nie ważne.

- No co sie dzieje misiek? - zapytałem i podszedłem do niego od tyłu, żeby sie przytulić.

- Alkohol się już na tym jebanym blacie nie mieści! - narzekał i wymachiwał dwoma butelkami wódki, które trzymał w rękach i prawie by mnie jedną z nich jebnął gdybym nie zrobił szybkiego uniku.

- Oj, sory kochanie. - opamiętał się i dał mi buziaka w czubek głowy, jakbym bynajmniej faktycznie od niego oberwał.

- Nic się nie stało. Ale wracając...przecież ty całą wyspę zapełniłeś! - zawołałem dopiero się orientując się, że faktycznie nawet blatu nie widać.

- To trzeba było większą wyspę zrobić w tej kuchni. - odpowiedział zerkając na mnie z ukosa.

- Albo po prostu mniej alkoholu kupić, Michaś. - dopowiedziałem, patrząc na niego jak na małe dziecko, które jeszcze nie do końca rozumuje.

- Pff, nie znasz się. - odpowiedział zirytowany i machnął znowu tą samą ręką - Pierwszy raz robię parapetówę w mieszkaniu z moim chłopakiem to musiałem go sporo kupić, nie? - dodał po chwili

- Pierwszy raz masz chłopaka. - przypomniałem mu

- A no fakt. - odpowiedział, zamyślając się i znowu machnął tą samą ręką

O mało znowu mnie nie jebnął.

Niech już kurwa odłoży tą butelkę.

Będzie dla wszystkich bezpieczniej.

Szczególnie dla mnie.

Ale nic już nie powiedziałem i wyszedłem z kuchni, bo akurat zadzwonił dzwonek do drzwi, więc poszedłem otworzyć.

Któż inny mógłby stać za drzwiami jak nie gombao, które w końcu doczekało się parapetówy.

- A wy co kurwa? Święci, że dzwonkiem dzwonicie?- zapytałem, spoglądając na nich głupio.

- Ciesz się kurwa, że jeszcze ten dzwonek macie. - odpowiedział Wyguś i wyminął mnie w drzwiach trzymając jakieś dwie siaty z biedry.

Boże, jacy z nich alkoholicy.

Jeden gorszy od drugiego...

- To była groźba? - zawołałem za nim, w tym samym czasie zamykając drzwi za resztą.

Wszyscy rozebrali się z kurtek i pognali do salonu jakby się paliło.

Ale zjebańcy...

Rzucili sie na tą kanapę jakby bynajmniej nigdy takiego czegoś nie widzieli na oczy.

- Wygodna. - westchnął Szczepan

- Jest approval. - dodał Wygi

- To się kurwa cieszę, a teraz suńcie dupy. Też chcę usiąść. - powiedziałem i wskazałem brodą na kanapę.

Po chwili dołączył do nas Michał z kuchni i usiadł kurwa na mnie bo czemu nie?

- Nie za wygodnie ci? - zapytałem opatulając go ramionami

- Nie, mógłbyś być miększy. - odpowiedział, kładąc swoją głowę w zagłębieniu mojej szyi

- Nie chcemy do chuja darmowego porno, więc opanujcie swoje hormony i oszczędźcie nam traumy. - powiedział nagle Krzysiek, lekko podnosząc się na łokciach.

- Mów za siebie. - dogryzł mu Franek - Ja nadal czekam na bachory tej dwójki. - dopowiedział wskazując na nas palcem - I chcę być chrzestnym. Domagam się tego!

Chyba wszyscy postanowili skomentować to wymowną ciszą. I dobrze.

- Dobra, nie pierdol tylko kopsnij mi wódkę. - zrespił się nagle Tadeo i wystawił rękę w kierunku Wygnańskiego.

- Wy tu jesteście tylko po to żeby się napić, prawda? - zapytałem zrezygnowany, dalej obejmując Michasia

- No, a  po co w innym celu mielibyśmy tu być? - zapytał głupio Franek

- Debilu! - syknął na niego Szczepan i trzepnął go w tył głowy, a potem zwrócił się do mnie - Co ty bombisz mordo. Jesteśmy tu z okazji waszego nowego mieszkania.

- W którym swoją drogą mieszkacie już dwa miesiące, a my dopiero teraz tu jesteśmy. - dodał najwyraźniej zbulwersowany Tadeo

- Yyy, sory? - bardziej zapytał niż stwierdził mój chłopak

Tadek tylko prychnął na jego słowa i wrócił do rozlewania wódki.

Po kilku godzinach, każdy zdążył się już porządnie napierdolić i niestety Wygiemu się włączył jakiś rozemocjonowany tryb czy coś.

- Nawet nie wiecie jak ja was kocham! - ciągnął Franek prawie już zasypiając.

- Mordo, chyba już ci starczy. Będziemy się już zbierać. - rzucił Krzysiek i zaczął podnosić najebanego Wygnańskiego, a przynajmniej próbował, bo prawie się wypierdolił o stolik, na którym stały już puste kielony, mimo tego, że Wygi chciał wciąż nalewać nowe szoty.

- Współpracujże. - powiedział do Franka już ewidentnie zmęczony Szczepano

- Pomogę ci mordzia. - zaoferował się Walczuk również wstając z fotela, z którego się nie ruszał już dobą godzinę - Ja pierdole, moje koście strzelają jak pojebane. - skrzywił się Janek

- 23 lata to już nie przelewki - spojrzał na niego prześmiewczo Pasula

- Morda w kubeł, Janek. - machnął na niego ręką Walczuk

Kiedy w końcu udało się ogarnąć Wygnańskiego i całe gombao już wyszło to było przed godziną 5:00 i po woli również zbierała się reszta zebranych.

Jak wszyscy już wyszli to spojrzałem na śpiącego na kanapie Michasia i się uśmiechnąłem pod nosem.

Kurwa no, kocham go.

Podniosłem go z kanapy i przeniosłem do naszej sypialni, a tam rozebrałem go do bokserek i potem przykryłem kołdrą.

- Dobranoc. - szepnąłem i ucałowałem go w czoło i wyszedłem z pokoju by ogarnąć trochę resztę naszego mieszkania. Nie byłem taki pijany jak reszta.

Miłość rośnie wokół nas || mata x żabsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz