Posypka #10

8.9K 557 11
                                    

- Odbieraj głupi chuju - mówiłam do siebie,  gdy próbowałam się dodzwonić do Piotrka.
Wyszedł,  tak porostu.
Było już koło 21, niebo było czerwone, a może różowe,  w każdym razie słońce właśnie zachodziło.
Wyszłam na balkon z moim małym odstresaczem. Oparłam się o barierki i juz po chwili poczułam słodkie truskawki.
- Ty też nie masz za łatwo w życiu? - usłyszałam męski głos,  więc Podniosłam głowę do góry, ujrzałam chłopaka o platynowych włosach,  który siedział na balkonie w domu obok, jako że mój i jego pokój były na bokach domu był zaledwie jakieś 4 metry ode mnie.
- Można tak powiedzieć - odparłam i znów truskawki, tak zdecydowanie epapieros to był mój najlepszy zakup.
- Jaki masz olejek? - spytał i zaczął palić swojego.
- Truskawkowy,  a ty? - Niby rozmowa z dupy, ale starczała by choć na chwilę zapomnieć.
- Ciasteczkowy - miałam już kawowy, jakiś który smakował jak tick taki, ale ciasteczkowego nigdy.
- Daj mi spróbować - chłopak uśmiechnął się,  to było dość słodkie.
- Złapiesz? - pokiwałam twierdząco głową.
Mój refleks szachisty na szczęście się teraz nie ujawnił.
- Dobre - uznałam.  - Teraz go nie odzyskasz - zaśmiałam się,  a on odpowiedział mi tym samym.
- To daj swojego - rzuciłam mu go. - Jak masz na imię? - spytał od razu po złapaniu mojego maleństwa.
- Melody, a ty?
- Jack, chodzisz do tej szkoły dla snobów- bardziej stwierdził,  niż zapytał,  a on le nie było to wredne, powiedział to z uśmiechem.
- Tak, sami idioci - pochyliłam głowę,  ale zaraz ją Podniosłam. - A ty? - spytałam.
- Do tej za zakrętem.
**
Rozmawialiśmy już jakąś godzinę.
- Jak znalazłaś się w Sydney, tak nagle i do tego w domu wielkiej gwiazdy - Jack bł rok starszy, miał brata i w sumie uważał że ma dość normalne życie.
- Widzisz, ten wielki gwiazdor jak to uznałeś,  to mój ojciec, gdy moja matka umarła musiałam przeprowadzić się tu, choć nie widziałam tego idioty kilka lat - westchnęłam.
- To trochę dupa - uznał.  - Ale teraz masz najlepszego przyjaciela chodzącego po tym świecie - poruszył śmiesznie brwiami i wskazał na siebie.
- Oj Jack - zaśmiałam się - Ja musze iść,  ale bądź tu jutro o dwudziestej.
- Nie ma sprawy Melody - posłał mi ostatni uśmiech.
**
Zeszłam na dół po coś do jedzenia, od razu pożałowałam,  ponieważ na kanapie w salonie prowadzony był tweetcam.
Wzięłam łyk soku pomarańczowego i zaczęło kręcić mi się w głowie.
- Wujku - powiedziałam dość głośno,  bo na krzyk nie było mnie stać. - Wujku - powtórzyłam licząc, że przyjdzie Calum. Usiadłam na płytach pod jedną z szafek.
- Mel chciałaś coś? - powiedział rozesmiany blondyn, z kolczykiem w wardze,  ale gdy tylko mnie zobaczył mina od razu mu zrzedła. - Mel co jest?! - wręcz krzyknął.
- Przyprowadz wujka Cala - poprosiłam.
Od razu wybiegł z pokoju i poszedł po niego.
- Luke, daj mi zimną wodę - poprosił spokojnym głosem. - - - Brałaś ostatnio swoje witaminy? - spytał a ja pokiwałam przecząco głową zgodnie z prawdą.
- Co jej jest?  - spytał historycznie Luke.
- Przynieś z góry jej torbę - powiedział wujek i dał mi butelkę z wodą.
Blondyn szybko przebiegł z moją torbą.
Wujek szybko wyjął  niej małe pudełko i podał mi dwie tabletki.
- Co jej jest? - spytał ponownie ojciec.
- Luke opanuj się,  ma niedobory niektórych witamin, gdy przez długi czas nie bierze tabletek to ma takie objawy - powiedział mulat i pomógł mi wstać.
- Dlaczego ja nic o tym nie wiem? - Boże nie mam siły być miła.
- Bo cię nie było cholerny idioto, nigdy - wysyczałam i z pomocą wujka poszłam do swojego pokoju.

Ciastko // 5SOSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz