Poszliśmy na parkiet.
- Pięknie wyglądasz- powiedział Marcin biorąc mnie w ramiona.
- Dzięki- powiedziałam trochę zawstydzona.
Muszę przyznać, że świetnie tańczy. Nagle muzyka zmieniła się na trochę szybszą i zaczęliśmy się szybciej poruszać. Po trzech piosenkach poczułam lekkie zmęczenie, więc wróciliśmy do stolika.
- Kate wracajmy, proszę- prosiłam moją upartą przyjaciółkę.
- Dobra to chodź- wreszcie ją ubłagałam- cześć, Marcin.
- Cześć, Lena do zobaczenia w poniedziałek.
- Do zobaczenia- rzuciłam i wyszłyśmy.
Gdy byłyśmy już w taksówce Kate poprostu non stop zachwyciła Marcina.
- Lena ty ślepa jesteś? Takie ciacho? I ty nic?
- Kate proszę. Znalazłam na necie artykuł o nim. Nagłówek brzmiał: Pan mecenas Kaszuba: pirat drogowy i kobieciarz. I co ja mam być jego kolejną ofiarą? Ani mi się śni.
- No i co z tego? Gazety często piszą głupoty. On jest ewidentnie tobą oczarowany.
- Kate, pliss koniec tematu.
- Ok, ale...
- Kate, żadnego ale.
- Ok, I'm sorry.
Weekend minął mi dość szybko. W poniedziałek wstałam o 7, a o 7.45 byłam już w kancelarii. Trochę się denerwowałam.
- Dzień dobry!- przywitałam się z sekretarką.
- O dzień dobry. Pan Zarzycki już na panią czeka.
- Dobrze, a który to gabinet?
- Ten- powiedziała i wskazała ręką.
Weszłam do dużego gabinetu.
- Dzień dobry!- powiedziałam.
- Dzień dobry! Proszę za mną, pokażę pani gabinet.
Weszliśmy do kolejnego dużego pomieszczenia. Niedaleko okna stało szerokie biurko, a za nim stała szafka na dokumenty. Naprzeciwko biurka znajdowała się sofa, a obok niej kolejne regały.
- To jest pani gabinet. A i jeszcze jedna prośbą: proszę do mnie mówić na ty i wzajemnie, dobrze?
- Dobrze.
- Pani Marta, nasza sekretarka, oprowadza cię po naszej, niewielkiej kancelarii.
- Dziękuję.
Szef wyszedł z gabinetu. Wyciągnęłam swoje rzeczy na biurko. Trochę się rozgościłam. Potem wyszło do pani Marty. Pokazała mi całą kancelarię. Poznałam Tomka, kolejnego prawnika naszej kancelarii, i sprzątaczkę Idę Małecką. Na szczęście nie było jeszcze Marcina. Poznałam też Asię, córkę Wiktora. Jest tutaj,, asystentką" do wszystkiego. Kolejną godzinę miałam wolną. Potem przyszedł pierwszy klient Tobie Aldshaw. Godziło o rozwód, ale dość skomplikowany zwłaszcza, że to anglik i niezbyt dobrze mówi po polsku. On i jego żona mają wspólne interesy- linię znanych, angielskich sklepów. Trochę się zdziwiłam, że rozwód odbywa się w Polsce, ale klient wyjaśnił, że jego żona pochodzi z Polski i aktualnie mieszka tutaj z córką. Córka ma dwa lata i to też trzeba będzie wziąć pod uwagę. Nagle ktoś puka.
- Lena, przepraszam, że przeszkadzam, ale potrzebuję cię na chwilę- to był Wiktor.
- My właściwie skończyliśmy. To do zobaczenia jutro na rozprawie- zwróciłam się do klienta.
- Dziękuję. Good bye.- powiedział i wyszedł.
- Jakiś klient z zagranicy?- spytał szef.
- Tak z Anglii. Rozwód. Tyle, że mają córkę i wspólne interesy. Linię sklepów Flowers Bee.
- Te znane sklepy z Anglii! O to ważny klient, postaraj się.
- Mam taki zamiar z każdym klientem.
- Cieszę się, a teraz chodź mamy dla ciebie niespodziankę.
CZYTASZ
Życie to nie sen
Romancemiłość to najważniejsze i najlepsze uczucie w życiu. W tym opowiadaniu głównymi bohaterami są prawnicy, co jak zwykle komplikuje ich wspólne życie.