Rozdział VII

96 4 0
                                    

Zjedliśmy razem śniadanie. A potem ja i Marcin pojechaliśmy do kancelarii. Chciałam jechać taksówką, by nikt się o nas nie dowiedział, ale Marcin się uparł.
- Proszę, w kancelarii zachowujmy się jakby nic się nie stało- powiedziałam, gdy jechaliśmy.
- A co wstydzisz się mnie?
- Nie, tylko narazie, proszę. Gdy będziemy już pewni, że chcemy być razem to nie będziemy się ukrywać, ok?
- Ok.
Marcin stanął trochę dalej, wysiadłam i weszłam do kancelarii. Chwilę później podjechał Marcin i wszedł kawałek za mną. Wiem, że to dziecinne, ale narazie nie chce, by ktoś o nas wiedział z pracy.
O 12.00 Pojechałam z Wiktorem do sądu, bo mieliśmy bronić klienta oskarżonego o gwałt na nieletniej. Ta sprawa nie była łatwa. Trochę się zdziwiłam, że szef wziął mnie do tej sprawy, a nie Marcina czy Tomka. Ale oznaczało to, że mi bardziej ufa. Ucieszyłam się z tego.
Wszystko świadczyło o winie klienta, ale ja byłam prawie pewną, że on tego nie zrobił.
- Czy ma pan jakiś wrogów? Ktoś kto, by chciał panu zaszkodzić? - spytałam klienta w czasie przerwy.
- No nazbierałoby się takich osób. Mam dużą firmę, więc konkurencja jest duża.
- A ktoś kto by chciał tak najbardziej zemsty? Nie wiem może ktoś związany z życiem osobistym?- wtrącił się Wiktor, gdy ją chciałam o to samo spytać.
- Nie, raczej nie, ale...- klient urwał.
- Ale??- spytaliśmy razem z Wiktorem chórem.
- Dwa lata temu miałem romans z żoną jednego z moich konkurentów. Ale nasz związek szybko się skończył i nigdy nie wyszedł na jaw.
- Nazwisko?- spytał nerwowo Wiktor.
- Budzyński- odpowiedział szeptem, a ja, zamarłam.
- Lena, co jest? Znasz go?- spytał mnie szef.
- Prowadziłam ich rozwód, ta moja pierwsza sprawa. Byłam adwokatem Budzyńskiego.
- Jaki był wyrok?- spytał automatycznie Wiktor.
- Rozwód z wyłącznej winy żony. Ta kobieta straciła dosłownie wszystko, męża, majątek, na który razem pracowali, nawet dach nad głową. A na dodatek okazało się, że jest w ciąży z mężem.
- No to mamy dwójkę podejrzanych. Tylko kto? Ona czy on?- zastanawiał się Wiktor.
- Ona mnie kochała, roztaliśmy się w zgodzie. Wątpię, że to on mogła zrobić. On miał podwójny powód: żona i interesy.- wtrącił się szef.
- Powołamy go na świadka- stwierdził szef.
Udało się, sąd się zgodził na powołanie Budzyńskiego na świadka. Kolejna rozprawa odbędzie się jutro. Wróciliśmy z Wiktorem do kancelarii.
- Lena miałaś nosa do tej prywatnej zemsty.- pochwalił mnie szef.
- Narazie jeszcze nic nie wiadomo. Musimy poczekać na zeznania Budzyńskiego- powiedziałam i weszłam do mojego gabinetu. Za mną wszedł Marcin. Zamknął drzwi.
- Kochanie, pójdziemy dzisiaj do naszego baru?- spytał.
- Proszę nie mów do mnie w pracy kochanie. Ok to po pracy.
- Ale przecież nikt nie słyszy.
Nagle zadzwonił mój telefon. Jakiś obcy numer.
- Halo?- odebrałam.
- Masz nie drażyć tego tematu. Kowalski jest winny gwałtu i koniec. Uważaj, bo może ci się stać krzywda.- ktoś powiedział i się rozłączył, a ja zamarłam.

--------------------------------------------------------
Liczę na jakiś komentarz, opinię, gwiazdkę. To daje kopa do dalszego pisania.
Jak widzicie, akcja się rozwija. Mały wątek kryminalistyczny włożyłam, ale mogę wam obiecać, że będzie się działo <3

Życie to nie senOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz